Strona 1 z 6

Czy piwniczne koty zawsze odchodzą!!!Mamuśka[']

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 8:57
przez Henia
W swojej okolicy koty dokarmiam od ładnych kilku lat.Zawsze są takie które przychodzą tylko na jedzenie i to nie zawsze .Póżniej znikają.
Ale sa i te z którymi jestem wyjątkowo związana,traktuje je jak swoje.
Mają wszystko ,specjalnie zrobione piwnice ,jedzenie czasami lepsze niż nie jeden domowy. I to dla nich za mało .W tym roku po kolei odchodzą mi koty.Na wiosnę młody czarny kocurek ,latem następny .I teraz dwa tygodnie temu Ślepak.Kot 5 letni ,którego wykarmiłam od maleńkiego na serkach .Przez tyle lat nigdy nie znikał,pewnie przez to że jest ślepy na jedno oko.A teraz zniknął ,przepadł jak kamfora,zabierając ze sobą jeszcze jednego 8 miesiećznego kocurka.Otrucie odpada ,piwnice przekopane i nic.A zresztą kocur który został ,cały czas ich szuka i czeka.Może zrobiłam błąd kastrując tylko kotki.
Został tylko on i sterylizowana kotka ,ale ona jest z tzw cieni,która tylko przemyka i nieraz zobaczę jej ogon.To na podwórku obok .A na moim
w lipcu przybłąkały się dwa malutkie kociaki .Koteczka którą nazwałyśmy Wersalka ,spała w starej wersalce na śmietniku i Piwniczniak ,który od razu skorzystał z piwnicy.Były tak dzikie że jadły dopiero jak znikałam z podwórka.Przez ten czas przeszły kk ,dawałam im antybiotyki i zrobiły się dośc ufne.Ale zostały na podwórku do wczoraj .Wczoraj znalazłam Wersalkę zabitą przez samochód ,w godzinach szczytu chciała przejść przez Koszykową ,bardzo ruchlią ulicę.Po co ?Został tylko Piwniczniak i dwa stare koty.I zaczełam się zastanawiać czy wszystkie koty wolnożyjące odchodzą i zostawiają te miejca w których mają wszystko.To wszystko chyba ponad moje siły.Za bardzo się do nich przywiązuje i zastanawiam się czy mam dalej tyle siły żeby się dalej kotami zajmować .Oczywiście są jeszcze inne miejsca ,ale tam koty tylko dokarmiam .Z tymi byłam najbardziej związana

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 9:22
przez bluerat
wiesz, moim zdaniem one nie odchodzą w sensie że szukają nowego miejsca do życia, tylko już nie żyją,
z 6 dokarmianych dziczków które mieszkały w okolicy w zeszłym roku żyje tylko Balbinka w moim podpisie, znalazłam zwłoki trzech, a pozostałe dwa przepadły bez wieści, nie łudzę się że żyją

Re: Czy piwniczne koty zawsze odchodzą!!! Mam okropnego doła

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 9:52
przez Prakseda
Henia pisze:To wszystko chyba ponad moje siły.Za bardzo się do nich przywiązuje i zastanawiam się czy mam dalej tyle siły żeby się dalej kotami zajmować.


Masz dośc siły i będziesz się zajmować jestem przekonana.
Nie zostawisz ich.

Heniu, żadna żywa istota nie jest wieczna. Odchodzą koty, odchodza ludzie.
One nie odeszły by życ gdzie indziej, im sie po prostu coś przytrafiło. W centrum miasta nie trudno o wypadek (samochód, psa, złego człowieka).
Mój koci domek (coś w rodzaju małego garazu) był przeanczony dla 15 kotów, teraz po latach mieszka w nim tylko 5. I często śni mi się, że zostaje pusty bez żadnego mieszkańca. Koty sterylizowane, nie przybywa ich.
Po strerylizacji kotek, doszłam do wniosku, że należy kastrowac też kocury, bo nikt nie czepia się, że śmierdzą. No i przede wszystkim przestają wędrować w poszukiwaniu kocic. Np Benka Kostka widywałam nieraz kilka ulic dalej. Teraz nie ruszają się z podwórka.

Ciachnij tego kocurka.
I trzymaj się Heniu.

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 10:32
przez Kasia D.
Od szesciu dni czekam na powót Ogonka- duzej czarno-białej wysterylizowanej kocicy, która była wśórd dziczków od zawsze...
Miesiac temu znikneła nagle Łaciatka ( mama j`aćki u MAD) a we wrzesniu przekochana koteńka zwana przeze mnie Smok Mlekopij z powodu konsumowania tylko i wyłącznie mleka w duzych ilosciach.
Wszystkie były zdrowe, wysterylizowane, odkarmione...
Na całym osiedlu tylko jedno okienko jest otwarte (nie liczę mojego, bo wiadomo...) ale tam koty są bezpieczne...
Boje sie ze ktoś je truje, karmiac tak jak ja- w śmietniku.
Moze jeszcze ew. w gre wchodziłyby samochody bo uliczkami osiedlowymi czasem jeżdzą wariaci...
Ale takie stare, sprytne kocice, ktore tyle lat sie uchowały raptem wpadlyby pod auto...?

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 10:42
przez eve69
Odchodza - umieraja ...
Bo kazdy Kot ma tylko jakis limit szczesliwych przejsc przez ulice, nie zjedzonych tro=utek, szkla, ucieczki oprawcom, wyjscia z choroby - i nawet jesli bardzo o nie dbasz, ten czas mija. I koty odchodza.
Ja dlatego licze je wciaz panicznie - w tym roku odeszly dwa...
Boje sie ze nastepny bedzie Kajtek.


Z bardziej pozytywnej strony - latem zginela mi koteczka, 13 mies, po sterylce, czarna jak diabel. Strasznie sie martwilam, szukalam.
Jakies 3 tyg pozniej spotkalysmy sie. Ja na rowerze, ona na szelkach - mlode malzenstwo ktorego babcia mieszka u nas w bloku bylo u Niej w odwiedzinach - i kota weszla im do auta.
Oni nigdy nie mieli kotow, Ona zawsze byla nieufna.
Widac - przeznaczenie :wink:

PostNapisane: Czw gru 28, 2006 10:43
przez Henia
Otrute koty ,te które się żle czują chowają się w piwnicy w najciemniejszy kąt.Jeżeli jakiś samochód też by gdzieś leżały.W mojej okolicy nieraz kot leżał tydzień.Pewnie dozorca myślał że wstanie ,albo się rozpuści i zniknie.Moich nigdzie nie było ,no Wersalke wczoraj znalazłam.

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 8:26
przez Henia
Nadal ich wszędzie szukam.Gdyby ktoś widział jeden duży kocur buro-biały (dość dużo białego)ślepy na prawe oko i drugo młody czarny kocurek.Może gdzieś się przyplątały do miejsca gdzie są dokarmiane inne koty. ten buro biały kolorem przypomina moją Toske :cry:

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 8:35
przez iwona_35
Znam to uczucie,karmisz ,pielęgnujesz i nagle któregoś dnia widzisz jednego z tych kotów młodego kocurka ,który leży w budzie którą przygotowałaś aby nie marzły w zimie-leży ,nie porusza się...podchodzisz.i już wiesz... :(
zastanawiasz się co się stało? dlaczego?

Miałam ich 7 .Co tydzień kupowałam 2kg suchej karmy,do tego mięsko...
Teraz od dwóch tygodni nie kupiłam nawet 400g----nic nie ubywa...

:(
ale czekam.....mam nadzieje...[/url]

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 9:22
przez Iburg
A co z Wersalka , czy zyje. Bo ja sobie tak czytam , i nawet nie wiem co napisac. Cieżkie zycie maja bezdomne koty. Szkoda że większość ludzi jest niewrażliwa na los zwierzat

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 9:26
przez Henia
Wersalke przejechał samochód.Znalazłam ją może po 30 minutach .Już nie żyła ,mam nadzieje że nie cierpiała :cry:

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 9:55
przez Prakseda
O Boże, myslałam, że Welsalkę znalazłaś żywą.

Jak smutno. Biedactwo. Też zawsze pocieszam się jak znajdę kota na jezdni, że nie cierpiał, nie konał ranny wiele dni, gdziś w kącie.

Straszny ten koniec roku, ile chorób i zgonów na forum.
Ufajmy, że następny będzie lepszy. Pocieszamy się tak co roku i co................
Heniu, trzymaj się.

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 9:58
przez Kasia D.
Ogonek wróciła wczoraj...
Szłam karmic bez większej nadziei a ona...wyszła do mnie spod kontenera na smieci...troche chudsza ale w dobrej formie...
Jadła a ja płakałam jak głupia.

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 10:03
przez iwona_35
Kasia D. pisze:Ogonek wróciła wczoraj...
Szłam karmic bez większej nadziei a ona...wyszła do mnie spod kontenera na smieci...troche chudsza ale w dobrej formie...
Jadła a ja płakałam jak głupia.


:D

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 10:11
przez Prakseda
Bylo ciepło i niektóre koty "marcują".
Może dlatego niektóre zniknęły nam nam z oczu .
Ja też czekam już 3 dni na Rudego i Czarnego. To młode kocurki, jeszcze nie kastrowane. Boję się o nie.
Kasiu, dobrze, że jest Ogonek.

PostNapisane: Pt gru 29, 2006 10:15
przez Henia
ciesze się że Ogonek wrócił