Benia z działek-u mnie-2 koty znalazły domy,Szafran szuka...

Kochani,
Muszę się z Wami czymś podzielić, może dzięki Wam ta śliczna dorosła koteczka znajdzie dom. Ale zacznę po kolei.
Ostatnio zaangażowałam się całkiem przez przypadek, ale nie bez ochoty w dokarmianie kilku bezdomnych kotów w mojej miejscowości. Próbowałam znaleźć im dom, ale przy bliższym poznaniu i próbom złapania załamałam się i poprzestałam na dokarmianiu. Parę dni temu poznałam inną karmicielkę, Panią Halinę. Ona ma działkę pod Mińskiem, gdzie mają też swoje rekreacyjne działki inni "Miastowi". Mieszkają tam od wiosny do jesieni, a obok nich żyje kilka kotów, w większości dzikich. Oni tych kotów nie kastrują, kotki mają po kilka miotów w roku. Pani Halinie na działce we wrześniu okociła się dzika kotka, która miała 4 śliczne małe. Pani H. udostępniła im komórkę, zrobiła ciepłe legowisko. Pani Halina, zdaje sobie sprawę, że tak nie może być, ale ta kotka jest całkiem dzika i nawet się nie da dotknąć, co dopiero mówić o sterylce. Wspomniałam o klatce łapce, ale Pani Halina, 76 letnia kobieta nie miała takiego pomysłu ani doświadczenia w tej kwestii, robiła więc co mogła. Dopóki mieszkała do października na działce, koty były dobrze karmione i zadbane, potem jednak wróciła do Mińska i jeździ tam tylko raz na parę dni nakarmić koty. Kotów było 3 dorosłe i około 9 małych (potem wyjaśnię, dlaczego "było"...)
Postanowiłam zacząć w miarę możliwości (cierpię na wieczny brak czasu) pomagac Pani Halinie i dzisiaj załadowałam ogromne ilości karmy, wody, itp. oraz wzięłam aparat, z nadzieją, że sfotografuję te małe 3 miesięczne kotki i zacznę szukać im domu. Podobno były całkiem oswojone, towarzyskie i zdrowe. Pani Halina jest na szczęście zmotoryzowana, bo tam jest ciężki dojazd. W końcu dojechałyśmy, a tam...okazało się, że nie było ani jednego małego. A na dwóch działkach było ich około 9 łącznie. Przybiegły do nas tylko 3 mamusie, wygłodniałe rzuciły się na jedzenie, ostatnio Pani Halina była tam w środę (!). Rozumiem, że nie może częściej...ale i tak wydaje mi się to straszne. Kotki wyglądały, jakby szukały małych. Spędziłyśmy na działkach 1,5 godziny w poszukiwaniu małych. One zawsze wybiegały na widok samochodu i biegły do niego głodne. Prawdopodobnie ktoś je zabrał, albo nie daj Boże, skrzywdził...
Te małe w większości żyły w opłakanych warunkach, kotki zwykle kociły się pod tarasami, a tam jest zimno...Jedynie te u Pani Haliny miały "normalne" legowisko w komórce.
Z tego wszystkiego mam tylko jedną nadzieję-z tych trzech dorosłych kotek, jedna nie jest dzika (prawdopodobnie jakiś "letnik" przywiózł ją sobie w lato i zostawił na zimę
)
Po nakarmieniu i pogłaskaniu kicia okazała się prawdziwą Pieszczoszką. Chodziła za nami jak piesek, łasiła się o ręce, nogi, nawet o płot...
Serce mi się krajało. Zaprowadziła nas nawet w okolice działki, gdzie się okociła we wrześniu i wyglądało, że szuka małych-wąchała okolicę i była smutna. Na kocim pyszczku bardzo widać smutek...Problem jest też taki, że kotka jest jakaś pękata...Albo znowu w ciąży, albo nie odzyskała figury po ostatniej ciąży. Wiem, że powinnam ją bez zastanowienia stamtąd zabrać...Ale czasem bywa w życiu tak, że nie można zrobić tego co by się chciało. U mnie w domu walczymy z grzybem u mojej Ziutki, a na to żeby wziąć Pieszczotkę i trzymać w osobnym pokoju kategorycznie nie zgadza się mój TŻ. On kocha naszą kotkę, ale absolutnie nie wyobraża sobie dokocenia, chyba jest zmęczony wiecznym leczeniem naszej kotki. Nie chcę go tłumaczyć, ale piszę jak jest.
Wstęp był długi, ale zmierzam do jednego: szukam domu dla tej uroczej Brunetki, może to być działka ze stałym dostępem do jedzonka, może być mieszkanie, oraz domek wychodzący. Wszystko chyba by było lepsze od zimnej i głodnej działki...Ja mogłabym pomóc w sterylizacji (być może konieczna będzie aborcja), szczepieniu, itp. Popytam też znajomych i rodzinę...Proszę o kciuki, ostatnio nic mi się nie udaje...
Oto nasza bohaterka:
W całej swej pięknej okazałości:
Tutaj się pieszczę z siatką, bo rączki od głaskania robią zdjęcie:
A tu jem:
Kicia jest tam taka samotna...
Gdyby ktoś chciał...to tu jest mój telefon: 0-606-450-268
Muszę się z Wami czymś podzielić, może dzięki Wam ta śliczna dorosła koteczka znajdzie dom. Ale zacznę po kolei.
Ostatnio zaangażowałam się całkiem przez przypadek, ale nie bez ochoty w dokarmianie kilku bezdomnych kotów w mojej miejscowości. Próbowałam znaleźć im dom, ale przy bliższym poznaniu i próbom złapania załamałam się i poprzestałam na dokarmianiu. Parę dni temu poznałam inną karmicielkę, Panią Halinę. Ona ma działkę pod Mińskiem, gdzie mają też swoje rekreacyjne działki inni "Miastowi". Mieszkają tam od wiosny do jesieni, a obok nich żyje kilka kotów, w większości dzikich. Oni tych kotów nie kastrują, kotki mają po kilka miotów w roku. Pani Halinie na działce we wrześniu okociła się dzika kotka, która miała 4 śliczne małe. Pani H. udostępniła im komórkę, zrobiła ciepłe legowisko. Pani Halina, zdaje sobie sprawę, że tak nie może być, ale ta kotka jest całkiem dzika i nawet się nie da dotknąć, co dopiero mówić o sterylce. Wspomniałam o klatce łapce, ale Pani Halina, 76 letnia kobieta nie miała takiego pomysłu ani doświadczenia w tej kwestii, robiła więc co mogła. Dopóki mieszkała do października na działce, koty były dobrze karmione i zadbane, potem jednak wróciła do Mińska i jeździ tam tylko raz na parę dni nakarmić koty. Kotów było 3 dorosłe i około 9 małych (potem wyjaśnię, dlaczego "było"...)
Postanowiłam zacząć w miarę możliwości (cierpię na wieczny brak czasu) pomagac Pani Halinie i dzisiaj załadowałam ogromne ilości karmy, wody, itp. oraz wzięłam aparat, z nadzieją, że sfotografuję te małe 3 miesięczne kotki i zacznę szukać im domu. Podobno były całkiem oswojone, towarzyskie i zdrowe. Pani Halina jest na szczęście zmotoryzowana, bo tam jest ciężki dojazd. W końcu dojechałyśmy, a tam...okazało się, że nie było ani jednego małego. A na dwóch działkach było ich około 9 łącznie. Przybiegły do nas tylko 3 mamusie, wygłodniałe rzuciły się na jedzenie, ostatnio Pani Halina była tam w środę (!). Rozumiem, że nie może częściej...ale i tak wydaje mi się to straszne. Kotki wyglądały, jakby szukały małych. Spędziłyśmy na działkach 1,5 godziny w poszukiwaniu małych. One zawsze wybiegały na widok samochodu i biegły do niego głodne. Prawdopodobnie ktoś je zabrał, albo nie daj Boże, skrzywdził...
Te małe w większości żyły w opłakanych warunkach, kotki zwykle kociły się pod tarasami, a tam jest zimno...Jedynie te u Pani Haliny miały "normalne" legowisko w komórce.
Z tego wszystkiego mam tylko jedną nadzieję-z tych trzech dorosłych kotek, jedna nie jest dzika (prawdopodobnie jakiś "letnik" przywiózł ją sobie w lato i zostawił na zimę

Po nakarmieniu i pogłaskaniu kicia okazała się prawdziwą Pieszczoszką. Chodziła za nami jak piesek, łasiła się o ręce, nogi, nawet o płot...
Serce mi się krajało. Zaprowadziła nas nawet w okolice działki, gdzie się okociła we wrześniu i wyglądało, że szuka małych-wąchała okolicę i była smutna. Na kocim pyszczku bardzo widać smutek...Problem jest też taki, że kotka jest jakaś pękata...Albo znowu w ciąży, albo nie odzyskała figury po ostatniej ciąży. Wiem, że powinnam ją bez zastanowienia stamtąd zabrać...Ale czasem bywa w życiu tak, że nie można zrobić tego co by się chciało. U mnie w domu walczymy z grzybem u mojej Ziutki, a na to żeby wziąć Pieszczotkę i trzymać w osobnym pokoju kategorycznie nie zgadza się mój TŻ. On kocha naszą kotkę, ale absolutnie nie wyobraża sobie dokocenia, chyba jest zmęczony wiecznym leczeniem naszej kotki. Nie chcę go tłumaczyć, ale piszę jak jest.
Wstęp był długi, ale zmierzam do jednego: szukam domu dla tej uroczej Brunetki, może to być działka ze stałym dostępem do jedzonka, może być mieszkanie, oraz domek wychodzący. Wszystko chyba by było lepsze od zimnej i głodnej działki...Ja mogłabym pomóc w sterylizacji (być może konieczna będzie aborcja), szczepieniu, itp. Popytam też znajomych i rodzinę...Proszę o kciuki, ostatnio nic mi się nie udaje...
Oto nasza bohaterka:
W całej swej pięknej okazałości:

Tutaj się pieszczę z siatką, bo rączki od głaskania robią zdjęcie:

A tu jem:

Kicia jest tam taka samotna...
Gdyby ktoś chciał...to tu jest mój telefon: 0-606-450-268