Ivcia pisze:I nic
wszystko w porzadku, nikt nie umarl, pies drze morde bo siedzi sam w domu jak oni wychodza do pracy i szkoly.
Oż kurza morda. Miałam takich (to znaczy mam ich nadal, tylko zwierzęta są inne i ciche). Wychodzili rano, wracali po 23:00. Pies wył cały boży dzień, kot wyłaził balkonem i często kończył przechadzkę u nas (odnosiłam po ich powrocie). Ogólnie to zwierzaki tam się zmieniają, w końcu zaprzestałam prób wychowywania ich państwa, w sumie gdziekolwiek taki zwierz (ten pies) wylądował, to pewnie miał lepiej. Z kotem było gorzej, bo wreszcie przepadł na dobre, a to był taki piękny, młody angor. Miał przepuklinę, to nie dali się nakłonić na wizytę u weta. Teraz mają znowu psa i kota naraz, chyba sobie te zwierzaki jakoś dotrzymują towarzystwa, bo ich nie słychać.
W sumie można na takich chyba nasyłać TOZ albo coś, ale czy można spodziewać się pozytywnych skutków? Obawiam się, że tylko paskudnie by się popsuły stosunki, a dla zwierzaków i tak zero poprawy.