Grzybica w prezencie - z kotem od weterynarza

Moja córka zajmuje się kocimi adopcjami. Pewnego dnia zadzwoniła pani weterynarz, że do lecznicy został wrzucony mały kotek i czy moja córka by się nim nie zajęła. Bo ona - pani doktor- chętnie by się kotkiem zajęła ale własnie wyjeżdża na urlop. Mamy w domu - stale - 2 psy i 2 koty; dodtakowo mieliśmy jeszcze jedno bieadactwo do adopcji, któremu leczyliśmy tęgoryjca (nicień na śledzionie). Córka oczywiście pobiegła po maluszka, pani doktor go odpchliła, powiedziała, że ma ok. 7 tygodni i nic mu nie brakuje. Kotek, jak się domyślacie, siedział cichutko w kąciku ale następnego dnia się ośmielił. Okazał się bardzo słodkim, zabawnym kociaczkiem z łysymi plackami na łapkach i mordce. Założyłam, że to bez znaczenia skoro kotka dostałyśmy od weta i nie wspomniała o tych łysinkach ani słowem! Kotka nazwałyśmy Imbirek.
Równolegle chodziłysmy do weta - ale innego - z kotkiem, który miał te nicienie, Córka zabrała tam IMBIRKA - badawczo - i okazało się, że grzybica jak ta lala! Dostałam szału! Jak pani doktor wróciła z urplopu, zadzwoniłam do niej i powiedziałam, że zachowała się podle ponieważ z pełną świadomością dała nam chorego kotka; nawet słowem nie nadmieniał, że on jech chory. A przecież wie, że u mnie jest zwierzyniec...
Pani doktor z rozbrajającą szczerością powiedziała: to ja pani nie powiedziałam, że on ma grzybicę??? Widocznie mi umknęło w natłoku informacji...
Bez komentarza, prawda?
Stan na dzisiaj jest taki, że grzybicę mamy wszyscy!!!!!! Moje córki, ja, moje 2 psy, moje 2 koty i te 2 maluchy przeznaczone do adopcji... Po gorącej dyskusji pani doktor cały mój zwierzyniec leczy za darmo, nam zwraca koszty zakupu leków. Ale mam jakiś niedosyt... Czy kara za mała?
Dodam jeszcze że:
psy dostają Synulox 2 razy dziennie, kocury (moje) dostają Synergal, a te 2 maluchy nie dostają nic doustnie. Są tylko miejscowo pryskane jakimś specyfikiem.
Poza tym każde z nich jest co 5 dni całe spryskiwane jakimś medykamentem, który najpierw trzeba wymieszać z wodą.
Potzrebuję Waszej pomocy. Nie wiem czy ten mój psio-koci dobytek jest leczony prawidłowo czy na odczepnego???
Co myślicie o całej tej sytuacji?
W ogóle coś powiedzcie bo ręcę i nogi już mi opadają...
Równolegle chodziłysmy do weta - ale innego - z kotkiem, który miał te nicienie, Córka zabrała tam IMBIRKA - badawczo - i okazało się, że grzybica jak ta lala! Dostałam szału! Jak pani doktor wróciła z urplopu, zadzwoniłam do niej i powiedziałam, że zachowała się podle ponieważ z pełną świadomością dała nam chorego kotka; nawet słowem nie nadmieniał, że on jech chory. A przecież wie, że u mnie jest zwierzyniec...
Pani doktor z rozbrajającą szczerością powiedziała: to ja pani nie powiedziałam, że on ma grzybicę??? Widocznie mi umknęło w natłoku informacji...
Bez komentarza, prawda?
Stan na dzisiaj jest taki, że grzybicę mamy wszyscy!!!!!! Moje córki, ja, moje 2 psy, moje 2 koty i te 2 maluchy przeznaczone do adopcji... Po gorącej dyskusji pani doktor cały mój zwierzyniec leczy za darmo, nam zwraca koszty zakupu leków. Ale mam jakiś niedosyt... Czy kara za mała?
Dodam jeszcze że:
psy dostają Synulox 2 razy dziennie, kocury (moje) dostają Synergal, a te 2 maluchy nie dostają nic doustnie. Są tylko miejscowo pryskane jakimś specyfikiem.
Poza tym każde z nich jest co 5 dni całe spryskiwane jakimś medykamentem, który najpierw trzeba wymieszać z wodą.
Potzrebuję Waszej pomocy. Nie wiem czy ten mój psio-koci dobytek jest leczony prawidłowo czy na odczepnego???
Co myślicie o całej tej sytuacji?
W ogóle coś powiedzcie bo ręcę i nogi już mi opadają...