Strona 1 z 5

niemozliwe - parwo mutant?

PostNapisane: Nie paź 22, 2006 23:54
przez Liwia
Kotow bylo na poczatku 15. W roznym wieku - od 5 tygodni do roku, cztery mioty. Nigdy nie zetknely sie bezposrednio, nic wspolnie nie jadly, nie pily, nie mieszkaly razem. Jechaly w roznych transporterkach, nowym samochodem, transportery nie stykaly sie ze soba. Jedynym elementem laczacym te koty to rece osoby, ktora je do transportera dawala.
W Krakowie koty pojechaly miotami do roznych domow, nastepnei do swoich domow. Obecnie 10 juz nie zyje, 5 jest chorych.
Objawy: osowialosc, brak apetytu, spore pragnienie, biegunka krwawa, pozniej czysta krew z odbytu, oslabienie. Przed smiercia - duzy krwotok z odbytu i pyszczka, w niektorych przypadkach takze z nosa. Testy ujemne. Wyniki krwi wskazuja na podwyzszone leukocyty, podwyzszone parametry watrobowe. Temperatura w normie. Czas trwania choroby - kilka dni. Smierc zawsze poprzedzona duzym krwotokiem.
Sekcja wykazuje ogromna, bablowata watrobe, powiekszona trzustke, pienisty plyn w tchawicy, liczne wylewy wewnetrzne oraz pekniete serce. Z posiewow nic nie uroslo.
To jest niemozliwe a jednak sie dzieje. Moze ma ktos pomysl na logiczne wytlumaczenie tego co sie dzieje, moze uda uratowac sie pozostala piatke? Wszystko wskazuje na zatrucie - a to jest niemozliwe technicznie. Jeden z miotow byl przyniesiony wprost z worka ze smietnika do auta, trzy - wprost z trzech domow, gdzie mieszkaly min. kilka tygodni.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 0:03
przez zosia&ziemowit
Mi to wygląda na trutkę szczurzą.
Podpytam jutro Ewy. A panlaukopenia wykluczona?

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 0:05
przez Liwia
popytaj, bardzo prosze. Trutka technicznie niemozliwa.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 3:38
przez dominik
Też bym obstawiał trutki, one są specjalnie projektowane z opóźnionym zapłonem, bo szczury niestety inaczej się nie nabiorą, gdyby padały od razu to inne by wiedziały, że coś nie tak. Kwestia tylko tego czy na rękach dało się tyle trutki przenieść? Czy pierwszy z tych miotów było z piwnicy? Wystarczy może niewielka ilość i potem w końcu się bierze kotki za futerko i one się wylizują stąd łatwo coś im podać w ten sposób :/

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 8:49
przez Kazia
Jakies wydzieliny w nowym samochodzie...klej, lakier, wykladzina czyms konserwowana czy cos w tym sensie, koty to wdychaly...dla ludzi niezauwazalne.

Zdarza sie ze koty, glownie kociaki ale i dorosle, choruja i umieraja w mieszkaniu po remoncie...lakierowanej podlodze...szkodliwej farbie na oknach czy nawet scianach.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 9:47
przez Wawe
Dziwna i tragiczna sprawa. :? :(
Cała 15 jechała wspólnie w jednym samochodzie? Jesli tak, to wydaje mi się, że coś musiało być w tym samochodzie. :?
Chyba, że osoba podająca koty do transporterków miała czymś wysmarowane ręce. :? Ale co to musiałby być za środek, który jej nie zaszkodził, a wywołał takie zatrucie u kotów.? :?

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 11:55
przez Liwia
wlasnie staramy sie isc tropem, ze cos w aucie choc to malo prawdopodobne. W miare mozliwosci naszego zakladu hig. wet. przeprowadzono wszystkie mozliwe badania, podstawowe trucizny (typu trutka na szczury) zostala wykluczona, teraz szukam miejsca, w ktorym szybko (bo 5 jeszcze zyje) czyli tu, w Krakowie, zbadaja obecnosc lub brak innych toksyn w kocich zwlokach. Jedno z kociat, ktore trafilo do nowego domu od razu bylo w tym domu zle karmione - m.innymi krowim mlekiem. No i ten kociak ma sie najlepiej ze wszystkich, choc to malec kilkutygodniowy.
Panleuko jeszcze nei wykluczona, wyniki sekcji raczej ja wykluczaja. Ale byc moze jakis wirus- mega mutant, wszystko moze sie zdazyc. Test dzis bedzie zrobiony dwom kotkom. Prawde powiedziawszy - ta wersja dla mnei jest najbardziej realna a jesli tak to strach sie bac, jesli tak mutuje to swinstwo :(

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 12:12
przez Kocurro
Liwia pisze:wlasnie staramy sie isc tropem, ze cos w aucie choc to malo prawdopodobne. W miare mozliwosci naszego zakladu hig. wet. przeprowadzono wszystkie mozliwe badania, podstawowe trucizny (typu trutka na szczury) zostala wykluczona, teraz szukam miejsca, w ktorym szybko (bo 5 jeszcze zyje) czyli tu, w Krakowie, zbadaja obecnosc lub brak innych toksyn w kocich zwlokach. Jedno z kociat, ktore trafilo do nowego domu od razu bylo w tym domu zle karmione - m.innymi krowim mlekiem. No i ten kociak ma sie najlepiej ze wszystkich, choc to malec kilkutygodniowy.
Panleuko jeszcze nei wykluczona, wyniki sekcji raczej ja wykluczaja. Ale byc moze jakis wirus- mega mutant, wszystko moze sie zdazyc. Test dzis bedzie zrobiony dwom kotkom. Prawde powiedziawszy - ta wersja dla mnei jest najbardziej realna a jesli tak to strach sie bac, jesli tak mutuje to swinstwo :(

uchem laika słyszałam, że mleko neutralizuje niektóre toksyny
ale to taka wieść gminna, nie wiem na ile prawdziwa
żal kociąt

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 12:20
przez Nordstjerna
Kurczę, kiedyś TŻ opowiadał o psie swoich znajomych, który zatruł się właśnie trutką na szczury. Podobno psiak przeżył dzięki temu, że pił ogromne ilości krowiego mleka, którego wcześniej ( przed zatruciem) nawet nie chciał powąchać. Wymiotował i pił - i tak w kółko. Z własnej woli, bo chyba przez czysty przypadek do tego mleka się dostał.
To było ładnych 10 lat temu.
Może to będzie jakiś ślad?

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 12:35
przez Henia
Mi już dawno,dawno temu mówiono że mleko jest odtrutką.Jak byłam dawno temu na wsi ,były tam cztery psy ,też się czegoś najadły .przeżyl tylko jeden ,bo pił duże ilości krowiego mleka ,reszta niestety nie chciała.
Coś w tym jest.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 12:37
przez Karolka
:strach:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 13:01
przez maud
Wiadomo juz cos?
Niestety, w niczym nie potrafie pomoc.
Choc o mleku tez slyszalam takie legendy.

Z kotami, jak widac, tak jak z malymi dziecmi.
Lepiej myc rece, od razu po przyjsciu do domu..
Nic nie kosztuje, a moze uchronic.

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 13:18
przez covu
mleko tez mi sie obilo o uszy jako neutralizator niektorych toksyn... chyba rozpuszczalne w tluszczu toksyny mleko neutrlizuje...

biedne koty, teraz tak naprawde najbardziej podejrzany jest samochod. bo tylko on byl elementem laczacym koty, bo rozumiem ze przewoznik zaufany :D

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 13:35
przez IzaW
:roll:

PostNapisane: Pon paź 23, 2006 13:38
przez gauka1
Pierwsza myśl - coś w samochodzie.

Ręce? Co to musiałby być za człowiek, żeby mieć "ręce czymś wymaziane" (czy widać czy nie widać to w końcu się czuje, że czymś "wymaziane") i zabierać się za koty...
...nie bardzo, choć...(chyba, że celowo miał wymaziane :strach: )

Mleko to nie mit. Przynajmniej dla ludzi.
Działa jako odtrutka nawet w tak silnych zatruciach jak: solami, kwasami itp, jeśli wypije się go naraz dużo, czyli więcej niż litr i sprowokuje wymioty.
Neutralizuje niektóre trucizny, zobojętnia odczyn, inne wiąże.
Ph mleka (o ile dobrze pamiętam) to 6,5.
Natomiast rzeczywiście trudno mleko krowie polecać w diecie kota (czy człowieka, ale tu oczywiście zdania podzielone) :D

Tutaj coś nie pasuje.
Obstawiam zatrucie - tylko czym??
Wirusy jakoś nie pasują.
Straszne nieszczęście :cry:
i mam nadzieję, że przyczyna zostanie znaleziona...