Strona 1 z 4

*KD* - Wielki dzień Czarnego Księcia - JUŻ W NOWYM DOMKU:D

PostNapisane: Pon paź 16, 2006 22:22
przez Igulec
Prosto z pracy pędem do weta, sprawdzić, czy na pewno przyjmuje. Przyjmuje. Szybko do domu po Kluska na badania. I po badaniach miałam odpoczywać. No więc do domu po Kluska.... stoję jak wryta. Niedaleko weta, na krawężniku, prawie na chodniku leży dorodne czarne coś. Myslę sobie – dzikie coś nie leży tak sobie blisko ludzi.
Wzięłam listek i posmyrałam cosia po nosku – przeraźliwe miau, lekko otwarte oczko i coś odsunęło łepek. Z powrotem do weta, a raczej do sklepu przed gabinetem. Szybka wymiana – ja za ladę torbę, pan zza lady podał mi karton i jakiś materiał. Kocio z wielkim miau dał się włożyć do kartonu.
Czekamy na swoją kolej. Wszyscy oczywiście okropnie się spieszą i nikt nie może mnie przepuścić. Pobieżne oględziny – pod ogonem jajka. Łapa rozwalona, śmierdzi ropa i nadal leci.
Wychodzi wetka na chwilkę – ooo, chciałam do pani dzwonić, bo nie mogę się wyrwać. Widziałam go. Dzieciaki go goniły i szczuły psami. Zaraz go obejrzymy.
Podchodzi jakaś pani – „ja znam tę koteczke. To od pani... na tak lubi dzieci, zawsze miauczy, gdy widzi dzieci”. Ja zaskoczona mówię – po pierwsze – kocur, po drugie – raczej dzieci nie lubi, bo krzywdę mu robiły, po trzecie – do karmienia i przytulania to każdy ma koty, a jak mu się krzywda dzieje, to nikt nie ma kota. Pani nic nie powiedziała i odeszła.
Wetka obejrzała łapkę. Ropa leci, kocio może na niej stąpać. Jak trochę się nie chodzi na niej, to ma kłopoty, ale jak rozchodzi, to można chodzić. Powiększony węzeł chłonny – od strony uszkodzonej łapy.
Mamy zapisany Delacin C (chyba dobrze odczytałam, jeszcze nie wykupiłam, bo u mnie nie mają), dostaliśmy tabletę na robale, za 10 dni wizyta kontrolna. Mieszkamy w piwnicy – mamy swój kartonik wyściełany, jedzonko, wodę i kuwetkę, nie mamy imienia, lubimy się przytulać, mamy ok. 2 lat i wyglądamy tak:

Obrazek Obrazek

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 0:40
przez Igulec
Może uda sie zwieść z Torunia klatkę, to kocio zamieszkałby w pokoju. Tak mi go żal w tej piwnicy...

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 1:54
przez crisis
Biedny kiculek naprawde :cry:
mial wielkie szczescie ze trafil do ciebie, ja akurat taka klatka nie dysponuje ale napewno jest mu lepiej w tej piwnicy niz na ulicy, mocno trzymam za kiculka kciuki :ok: :ok:

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 2:01
przez Damork
Mial kociak wielkie szczescie ze na Ciebie trafil... Bo jeszcze dlugo mogl sobie tam polezec - albo i tylko do pierwszej nocy ktore teraz sa juz bardzo zimne :(

Sluchaj, nie wiem czy wetka Ci powiedziala - przy Dalacinie C konieczne jest podawanie oslony, jakichs probiotykow - i to tak z tydzien dluzej niz antybiotyk.
Ten antybiotyk to siekiera, bardzo skuteczny przy takich infekcjach jak u kocurka, ale jednoczesnie strasznie wyjalawia organizm.
Nie mozna dopuscic do tego - bo beda silne biegunki, moze pojawic sie grzybica.
Probiotyk podawany w kilka godzin miedzy kolejnymi dawkami antybiotyku zalatwi sprawe.

I jeszcze jedno - gdyby kocurek mimo wszystko dostal biegunki lub wymiotow - natychmiast kontaktuj sie z wetka co do odstawienia leku - bo on potrafi bardzo silnie podrazniac przewod pokarmowy.
Idealnie byloby oslonowo podawac kotu do jedzenia (wymieszane z nim) wywar z siemienia lnianego.


To bardzo dobry antybiotyk ale trzeba byc z nim ostroznym.

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 2:23
przez reddie
Wielkie kciuki za czarnego kiciulka z mordeczką jak moja Inka (może oni są rodziną jakąś?). Spróbuję popytać o klatkę, może ktoś by pożyczył (może zootechnicy z pracy mojego taty? oni czasem mają takie rzeczy).

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 9:06
przez Sylwka
Antybiotyk niestety jest potwornie gorzki. Ja musiałam dzielić kapsułkę na pół. Może masz już wprawe w podawaniu ale jeśli nie to napisze jak to podawałam. Otwierałam kapsułkę, pół wsypywałam do pustej kapsułki po Trilacu. Trochę ubijałam proszek. Odcinałam małymi nożyczkami zbędne kawałki kapsułki i zamykałam dociskając maksymalnie. Z wielkiej kapsułki robiło się pół kapsułki, które obklejałam kocią puszka i wrzucałam do kociego gardła. Powodzenia życzę.

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 20:40
przez Igulec
Pierwsza dawka leku podana. Prosze teraz o rady. Jutro będe miała klatkę i będę mogła kocia wziąc do pokoju. Teraz jest w łazience i strasznie zawodzi. jak myślicie - moge go pusćić na te jedną noc do moch kotów i do Plamki? Wszystkie szczepione Tricatem. Klusek i tak jest w izolacji. Poradźcie.
Edit: Odpchlone wszystkie przed jakimis dwoma, trzema dniami. I zaznaczam, ze my, czyli ja i TZ zawodzenie byśmy strawili, ale nie wiem jak mama, a nie chcę przeginac. I tak mieszka z Kluskiem.

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 20:44
przez covu
na noc??
raczej nie... jeszcze sie nowy zestresuje, moze go rezydenci beda gonic... a jesli jest chory to iedobrze dla niego taki stres...

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 20:47
przez Maryla
moim zdaniem nie puszczaj bez zrobienia badań i testów
ja puściłam na 1 dzień a okazało się że Fisio ma białaczkę

podawaj ten probiotyk tak jak pisze Damork
i kciuki :ok:

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 20:49
przez Igulec
On i tak będzie z nami i z reszta, tylko w klatce od jutra. A nie powinni go gonic, bo moje własne maja co rusz jakiegos kota, Plamka za mała do niego. A nie wiem, czy nie bardziej stresuje się w tej łazience. Oczywiście jak by się cos działo tragicznego, to by do łazienki poszedł. Ale chodziło mi bardziej o tę łape, bo może akurat urok Pętelki powali go na kolana i pozwoli podejść - nie powiiny chyba mu dotykać tej łapy. A on tak tam ryczy, próbuje wyjść, a zaraz mama wróci...

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 21:26
przez dronusia
Biedny kiciulek... Aguś, nie wiem za bardzo co Ci poradzić... ale ja bym go nie wypuszczała do Guzika, Pętelki i Plamki... (boże ile Ty masz kotów teraz, 5?! :lol: Uwierzyłabyś, gdybyś o tym usłyszała rok temu? :P) Tak jak napisał Damork - podawaj kiciowi smectę lub siemię lniane do jedzenia (mokrego) + lakcid do pyszczka, nawet przy "słabym" antybiotyku powinno podawać się coś osłonowo, a co dopiero przy takim ostrym. Mam nadzieję, że łapka szybko dojdzie do siebie i czekam na zdjęcia pięknisia na naszej stronie ;) Na pewno chwyci kogoś za serce ;) Buziaki!

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 22:46
przez Igulec
Ok. Mama zawału nie dostała. Kotek nocuje w łazience, a jutro będzie w klateczce. Siemie lnine zakupimy jutro, zaś lakcid - dostane normalnie w aptece?
Jak będe miała cierpliwośc do zdjęć, to mu zrobie, choć reddie sama wie, ze nie łatwo czarnemu kotu zrobić takie zdjęcie, zeby go w ogóle było widac.
Dzisiaj dzień zalatany - po pracy do apteki, gdzie mama zamówiła mi leki dla czarnego. Potem trzeba było organizowac duzo żwirku, a TZ na szkoleniu. Więc zadzwoniłam do znajomej czy mi swojego TZ nie wypożyczy. I zataszczyliśmy do domu cztery 5 l worki żwirku :D Jeszcze jutro akcja z klatką i powinno być już spokojnie.
Ola - jak go nazwiemy? Myslałam o czyms związanym z ta czernią...

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 23:35
przez crisis
A moze Wegielek albo Iskierek :wink: nie wiem czemu mi sie skojarzylo :wink:
Wielkie kciuki za Czarnuszka :D :ok: :ok:

PostNapisane: Wto paź 17, 2006 23:39
przez Igulec
Kochany, siedzi sobie w łazience, jak tylko usłyszy głos, zaraz zaczyna wrzeszczeć, ze on też chce wyjść. W ogóle dużo gada. Nastawiał juz brzucho do miziania. I je tylko jak jest przy nim człowiek. Węgiełki kojarzą mi się z rodzeństwem, które mieliśmy latem w KD i jeszcze jedna dziewuszka nam została. Iskierek - toż to facet z jajami, a nie drobinka jak iskierka (jak łape wyleczymy to i tych jajek trza będzie się pozbyć, bo mi się w domu trikolorki zrobią - Pętelka jeszcze przed sterylką). Myślałam o jakims bardziej męskim imieniu :wink:

PostNapisane: Śro paź 18, 2006 0:32
przez coccinella
a może Toro :D to z włoskiego znaczy .... BYK!!