Nie... to nie żwirek.
Sęk w tym, że ja wiem, mniej- więcej, gdzie jest problem: dwa eks-kocury.
Pusiek zaczął znaczyć, gdy miał osiem miesięcy - od razu poszedł pod nóż, ale jak widać zapamiętał, a teraz w domu rywalizuje z Mecenasem.
Gdybym tylko mogła oddać Mecenasa, sprawy ułożyły by się na pewno znacznie lepiej.
Tylko że...
Tylko że Mecenas to "kot specjalnej troski".
Zjawił się dwa lata temu jesienią na działkach: ogromne, biało-bure kocurzysko, które albo prało wszystkie miejscowe koty, albo przymilało się do ludzi, gadając, gadając i jeszcze raz gadając. Miauczał, gruchał, lamentował... ten kot ma głos jak operowa diwa. Upodobał sobie moja mamę, zresztą to ona mu nadała to imię - Mecenas z racji wygłaszanych przez niego mów. Potem zaczął kichać, kaszleć, sapać... jak go przywiozła do domu, to wyszło mu w badaniu zapalenie oskrzeli.
I zaczelo się piekło. Kot szybko pozbył się gorączki, ale wciąż miał zatkany nos i szmery. Prał wszytkie moje, awanturował się pod drzwiami domagając wypuszczania, marudził.... Potrafił najpierw urządzić awanturę z pogróżkami, a po chwili wskoczyć na kolana i "dawać całuski" z łapami zarzuconymi wokół szyi człowieka. No i znaczył
Odsiedział w lazience dwa i pół miesiąca, zanim poprawiło mu sie na tyle, bym mogła go zanieść na zabieg.
Powinien iśc do adopcji, tyle że... przytkane drogi oddechowe, szmery w płucach - to wszystko wróciło w tydzień po kastracji. I nie ustąpiło do dziś, mimo leczenia. Ostatnio, we wrześniu, zafundował sobie zapalenie płuc, i to takie, że ledwie przeżył
I co mam zrobić?
Byłby najszczęśliwszy w domu z ogrodem czy kojcem, ale jak wypuszczać kota, który potrafi tak zachorować wcale nie wychodząc
A to on rywalizuje z Puśkiem i to we dwójkę oni stopniowo niszczą mieszkanie. Inne koty tylko "korzystają" z coponiektórych zalanych miejsc...