Jestesmy juz w W-wie. Gapcio dostal Sedalin na jakies 50 minut przed podroza. Objawow niepokojacych nie zauwazylismy ale tez i nie usnal.
Podroz przeszla w miare dobrze, to znaczy troche krzyczal, usilowal wyjsc kolejno z klatki, przedzialu, pociagu, ogolnie byl podenerwowany, ale trzeba przyznac, ze DUZO mniej niz zwykle. Jakos wiec chyba tabletka pomogla.
Po przyjezdzie do domu zachowywal sie zupelnie normalnie, a problem zrobil sie dopiero teraz, czyli jakies 6 godzin po przyjeciu leku .
Kocina slania sie na nogach, usiluje wszedzie wchodzic i wspinac sie (bez sensu zupelnie), wyszla mu trzecia powieka, wyglada fatalnie po prostu, a mnie sie chce plakac jak na niego patrze. Zamknelismy go w klatce, zeby sobie krzywdy nie zrobil i siedzi tam teraz kompletnie otepialy.
Bardzo mi go szkoda, mam tylko nadzieje, ze to szybko przejdzie.
Dzwonilam do weta, powiedzieli, ze takie objawy moga byc nawet do 9 godzin po przyjeciu lekarstwa
Wniosek - tabletka w podrozy troche pomogla, ale jak widze go teraz, nie wiem, czy dobrze zrobilam dajac ja...
Dlaczego nikt nie wymysli jakiegos leku skutecznego dla wszystkich kotow