Strona 1 z 1

Kto ma pomysł - miauczenie...

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 10:49
przez Olinka
Przywiozłam wczoraj wieczorem do domu 3 miesięczną kotkę "z interwencji", wielu ludzi zaangażowało się w jej łapanie, nie było to łatwe, i zabierając ją z miejsca w którym przebywała byliśmy wszyscy przekonani, że robimy dobrze.
Koteczka jest śliczna, przytula się i mruczy jak traktor, ma apetyt i robi siku do kuwety.
Ale... ja nawet nie wiem jak to opisać, bo to wydaje się niedorzeczne...
Ona cały czas miauczy, pisząc "cały czas" mam na myśli "cały czas". Nie przestaje nawet na chwilę. Jest u nas od wczoraj od godziny mniej więcej 22, na początku było ok, odzywała się czasami. Od 2 w nocy miauczy bez przerwy, cicho, głośno, nisko, wysoko, żałośnie, wściekle - wszystkie możliwe tony kociego miauczenia.
Bez przerwy.
Je i miauczy, bawi się zabawką i miauczy, leży sobie spokojnie na którymś z kocich legowisk i miauczy, nie śpi od wczoraj - tylko odpoczywa - miaucząc.
Nie działa nic - izolowanie, zabieranie do łóżka, karmienie, głaskanie - nic.
To miauczenie jest jakby "obok niej" kurcze - bo ona zachowuje się całkiem przyzwoicie, tylko, że no wiadomo - miauczy.
Nie przespaliśmy dziś ani chwili - ani my ani nasze koty, sąsiedzi pewnie również. TŻ choć jest pod tym względem aniołem i wiele wytrzymuje jeśli chodzi o koty - był wściekły, poszedł do pracy zupełnie niewyspany. Koty są bardzo zaniepokojone i zmęczone, one w odróżnieniu ode mnie chyba wiedzą o co chodzi.
Ja wiem, że to dopiero pierwsza noc, że ona musi mieć czas, z tym, że nie jest nic lepiej, ona miauczy już kilkanaście godzin bez przerwy.
Miałam u siebie kilka dziczków o różnym stopniu dzikości - ta kicia jest łagodna i naprawdę nie wiem o co może chodzić z tym miauczeniem. Nic ją nie boli, oczki ma czyste, nosek też, uszy ok.
Nie chcę jej odwozić w to miejsce, z którego przyjechała, chociaż szczerze mówiąc przyszło mi to w nocy kilka razy do głowy...
Może ktoś miał podobny przypadek?
Do weta jedziemy dopiero po południu.
Ale co powiedzieć wetowi, że kot miauczy?

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 12:19
przez Fraszka
Moja pierwsza koteczka, gdy ją wyciągnęłam ze stajni (naście lat temu) miała coś takiego. Kiedy z początku była chora, otwierała pyszczek bezgłośnie, a gdy wyzdrowiała to, pamiętam też miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam pozbawiając ją wolności. Nawet po roku odchuchaną zawiozłam na jej stare miejsce, ale tego samego dnia ją zabrałam i pozbyłam się tych myśli na zawsze. Podczas rujki wydawała glosy w różnej tonacji i bez przerwy, nie do zniesienia, a gdy nie wytrzymałam i krzyknęłam na nią, to nagle milkła na moment, patrząc na mnie ze zdziwieniem i żalem w oczach. Po sterylce uspokoiła się, choć zostało jej trochę hormonów i co pewien czas miała objawy rujki. Zawsze była gadatliwa, przydałaby wszystkie moje syjamowate koty razem wzięte i musiała mieć zawsze ostatnie słowo, tyle że nauczyłam się rozumieć czego ode mnie chce i sama wdawalam się z nią w dyskusje. :wink:
Była bardzo kontaktowa, gdy wołalam ją po imieniu z innego końca mieszkania, przybiegała i w nawet biegu wydawała krótkie dzięki: a a a a a a... :D

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 13:11
przez Klaudia
Właśnie czy możliwe, żeby był to objaw rujki? ona co prawda jest młodziutka, ale może szybko dojrzała?

Próbowałaś wyprowadzać ją na dwór w szelkach, czy to by ją uspokoiło?

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 15:53
przez moś
3 miesiace to chyba jeszcze za wczesnie na rujke, chyba ze jest drobna a tak naprawde starsza/ chociaz watpie w te opcje bo trzy miesieczny kociak jednak wyglada troche inaczej/moze cos ja boli? mam nadzieje ze wet rozwieje watpliwosci bo takie miauczenie non stop bez odpoczynku jest dziwne, nawet jakby byla super gadatliwa to kiedys musi milczec :roll:

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 15:57
przez Fredziolina
A moze panienka jest dużo starsza i rujkuje?
Jakie ma ząbki?

Ja gdy znalazłam Ziuteczka, to wet ocenił go na ok 3 m-ce, a za m-c inna weta zajrzała do pysia, a tam stałe zęby 8O czyli kocio miał ok. 6 mcy, tylko że chudzieńki jak przecinek i malusi :(

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 16:05
przez Olinka
Fredziolina pisze:A moze panienka jest dużo starsza i rujkuje?
Jakie ma ząbki?


:oops: :oops: :oops:

To chłopak - ciemno wczoraj było...
Ząbki ma malutkie, kiełeczki miniaturowe, nie więcej niż 12 tygodni mu daję.
A paszczę jak darł tak drze...
Jest niezły koleżka naprawdę.

Jedziemy do weta z tą "wydrzyjmordką".

PostNapisane: Sob wrz 09, 2006 16:31
przez Fredziolina
aaaaa.... to zmienia postać rzeczy :lol:

Może on teskni za mamą?

PostNapisane: Nie wrz 10, 2006 23:53
przez Colas
Też mam ten problem, ale chodzi o koteczkę. Na początku myślałam, że to rujka, ale została wysterylizowana i dalej to samo. Fredziolina napisała mi, że może chodzić o tęsknotę za wolnością i chyba coś w tym jest. Znam nieprzespane noce i lekką irytację płci męskiej. Dla pocieszenia - Goya miauczy teraz już tylko pół nocy :?

Łączę się w bólu...

Rada 1. Czas
Rada 2. Mysz-zabawka, która wydaje z siebie dźwięki, gdy się ją dotyka (wtedy w nocy słychać mysz :roll: ).
Rada 3. Aktywizować inne koty (niech chodzą, biegają, bawią się, myją), gdy Goya obserwuje pozostałe futra, uspokaja się.

PostNapisane: Pon wrz 11, 2006 0:05
przez salma75
Co zaaplikował wet na miauczenie?? ;)

PostNapisane: Pon wrz 11, 2006 0:11
przez Kasia D.
Ja bym dała cos na uspokojenie. Troche hydroksyzyny i niech kocie pośpi kilka godzin.
Może mu przejdzie.
A juz na pewno Wy odpoczniecie...

PostNapisane: Pon wrz 11, 2006 0:31
przez Olinka
salma75 pisze:Co zaaplikował wet na miauczenie?? ;)


Zaaplikował czas i wspomniał, tak jak Kasia D. o środku uspokajającym.
My czekamy i pierwsze sukcesy już są.
Myślę, że przyczyną wrzasków była tęsknota za jedynym światem jaki ten maluch znał, może za matką, ale sądząc po jego chudości i wygłodzeniu, kotka nie karmiła go już jakiś czas.
A teraz mały skubaniec już wie, że jest dobrze, może nawet lepiej niż było przedtem i naprawdę z godziny na godzinę robi się spokojniejszy.
Ładnie je, ładnie wydala, śpi dość długo, często czuwa z półotwartymi oczkami, a złapany słodko przykleja się i włącza motor oraz ugniatanie.
Z tym, że trzeba go złapać - bo tak w ogóle to wieje na widok człowieka w najciemniejszy kąt.
No i drze się jeszcze czasami - nie ma co... :lol:.
Jest niewiarygodnie sprawny fizycznie, jeszcze nie miałam małego kociaka, który po kilkunastu godzinach pobytu w mieszkaniu zdobyłby drapak, łącznie z najwyższą półką oraz wszystkie parapety.
Śmiesznie bawi się myszami - tak jakby faktycznie były żywe.
Kontakty kocio - kocie też nie sprawiają mu problemów, najbardziej pokochał Diplodoka.
Nad kontaktami kocio - ludzkimi pracujemy o tak :D.