Strona 1 z 10

Gumisie/ Niedługo wyprowadzka mamusi i dziewczynek:)

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 9:45
przez Klaudia
Historia będzie dłuższa, próbowałam opisać sytuację od środka, ale mi nie wychodzi :roll: Muszę napisać wszystko od początku.
Gumisie poznałam w zeszłym tygodniu, akurat przyjechałam do schroniska po Niebieskiego Kaktuska. Gdy mijałam bramę wejściową zagadnęła mnie starsza kobieta, powiedziała, że jeśli wybieram się po kotka, to jej córka jest w środku i oddaje właśnie kociaki. Zagotowało się we mnie, że mówi to z uśmiechem na twarzy :evil: Gdy weszłam do biura trwała żarliwa dyskusja pomiędzy kobietą oddającą koty, kierownikiem schroniska a Panią Krysią (opiekuje się w sopockim schronisku kotami), która na trzęsących się z nerwów rękach trzymała trzy ok 3tyg płaczące maluszki :( do dyskusji dołączyłam się i ja, wszyscy próbowaliśmy wytłumaczyć kobiecie, że przywiozła tu maluszki właściwie na śmierć. Kobieta wydawała się przejęta losem maluchów, tłumaczyła, że jej matka jest potworem i nie zniesie maluchów dłużej w domu :roll: Wreszcie udało się ją namówić, żeby pozwoliła kotkom pozostać przy kotce jeszcze chociaż tydzień. Obiecałam, że potem zabiorę kruszynki do siebie. Wczoraj minął tydzień, telefon zadzwonił, najpierw dzwoniła córka, powiedziała, że na razie maluchy jeszcze mogą zostać i że będzie ze mną w kontakcie. Po 5 min zadzwoniła matka "O której może Pani przyjechać?" Umówiłam się na popołudnie, ale bałam się o maluchy, więc poleciałam tam od razu po pracy w towarzystwie koleżanki. Po drodze wzięłam z obuwniczego karton na maleństwa. Całą wizytę w tym patologicznym domu pamiętam jak przez mgłę 8O Starsza kobieta zaprowadziła nas do małego przechodniego pokoju, gdzie w szafie na dolnej półce, bez żadnego posłania, bez żadnej szmatki na deskach leżała matka z młodymi :( zaczęła opowiadać, że jest lekarzem, uwielbia czystość i te koty jej przeszkadzają. Zaczęła też opowiadać, że kotka jest rasowa, wystawowa i że sporo za nią płacili, więc właściwie powinni te maluchy sprzedać :roll: Mówiła to w taki sposób jakbym miała te maluchy od niej kupić :? W pokoju stała również zupełnie pusta kuweta i puste miseczki. Po chwili przyszła córka (też dorosła kobieta pewnie koło 40) zabrała ode mnie maluchy wsadziła na górną półkę do szafy zamknęła ją 8O i powiedziała, że mam przyjechac po maluszki za tydzień. I wtedy się zaczęło. Matka z córką co chwilkę wyrzucały się nawzajem z pokoju, bluzgały 8O Gdy córka poleciała za kocicą, bo ta wybiegła z pokoju. Matka zaczęła nam tłumaczyć, że córka ma problemy psychiczne i jest pijaczką 8O Na moje oko ta córka była na jakichś prochach zakropionych alkoholem, oczy miała błędne i zachowywała się naprawdę dziwnie, ale gdyby była tak pijana to chwiałaby się chyba na nogach i mówiłaby niewyraźnie, a ona tylko te oczy miała takie dziwne, i przeklinała straszliwe. Byłam przerażona całą tą sytuacją. Zaproponowałam starszej kobiecie, że zabiorę z młodymi matkę, skoro ona tak nie znosi zwierząt, a maluszkom będzie z mamą zdecydowanie lepiej. O ile matka się ucieszyła córka zaczęła robić problemy. Dodatkowo kocica nie chciała współpracować i strasznie mi się wyrywała. Ostatecznie udało mi się przekonać córkę, że zabiorę całą rodzinkę, a kocice poprostu jej za tydzień oddam. Wyszłyśmy już z koleżanką na ulicę (maluchy byływ kartonie, kocica u mnie na rękach) okazało się, że młodsza kobieta nas goni 8O stwierdziła, że jednak matki nam nie odda :( Zaczęłam mówić, że dzieciaczki będą płakać, żeby im tego nie robiła- udało się. Po chwili uciekałyśmy uliczkami z całą kocią rodzinką 8O
I teraz mam dylemat, czy faktycznie mam oddać za tydzień kocicę tym kobietom?? Starsza na pewno kota nie chce, młodsza chce, ale moim zdaniem jest niepoczytalna i nie jest dobrym opiekunem dla zwierzęcia. Kocica-Szaza jest straszliwie wychudzona, cały kręgosłup ma na wierzchu, nie wiem czym i jak często była karmiona, ale jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że karmi młode jest makabrycznie zaniedbana i zabiedzona :( Futerko ma takie tłuste, matowe, wygląda jak chodzące nieszczęście :( Na jedzenie rzuca się jakby była bezdomnym kotem, który od tygodnia nic nie jadł.
Dzisiaj rano dzwonił telefon, nie wiem czy matka, czy córka, bałam się odebrać, bałam się że usłyszę, że mam oddać Szazę :( Ta kotka zasługuje na lepszy, normalny dom :(

Zaraz wkleję zdjęcia rodzinki, są przecudne, mama "syberyjka", tatuś pewnie dachowiec :roll: Kotka podobno raz im uciekła, stąd ciąża.

Gumisie razem (rudy Grafi, u gory Kabi, na dole Tami):
Obrazek

Mała Tami
http://upload.miau.pl/2/1152.jpg

Mała Kabi
http://upload.miau.pl/2/1153.jpg

mamusia Szaza
http://upload.miau.pl/2/1154.jpg

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:02
przez aamms
Z tego co piszesz to jest ostatnie miejsce dla kota..
Pewnie posypią się gromy na mnie, ale ja bym nie oddała.. :evil:

Byłaś z nią u weta? Może warto, żeby obejrzał kicię..

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:05
przez lidiya
o cholera 8O

ciezka sytuacja :(

sama nie wiem co bym zrobila.... :(

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:09
przez Agalenora
Trzeba mieć anielską cierpliwość do takich sytuacji...

Klaudio, mocne kciuki za Ciebie. Życzę Ci dużo siły. Mialabym pewnie podobny dylemat, czy oddać kotkę tym kobietom, skoro już udało się ją od nich wyciągnąć. Ale mogą Ci zrobić piekło. Mogą nie reagować normalnie. I moze nie obyc się bez walki.
Teoretycznie, powinnaś dotrzymać złożonej obietnicy.

Z drugiej strony doskonale rozumiem Twoj punkt widzenia.
Szkoda kotki :(

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:13
przez Miciułka
A ja doskonale wiem co bym zrobiła-nigdy nire oddałabym kocicy i koniec!Czy te poronione babki znaja Twój adres,albo cokolwiek innego oprócz telefonu???

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:18
przez Agalenora
Aamms, Miciułka -

wydaje mi się że nieoddanie kota może przynieść krótkotrwały efekt, jeżeli nawet się uda logistycznie ... i całą masę negatywnych konsekwencji.
Poza tym, jest to nie fair.
Obiektywnie Claudia straci wiarygodność... nie dotrzymując danego słowa.

Jeżeli kobieta zechce kolejnego kota, to jaki problem? Nikt nie podda jej testom psychologicznym... wiadomo

I napewno traktować go będzie podobnie, jak kicię. I drugi raz, po takiej 'akcji' nie pozwoli sobie pomoć.

A może ucierpieć - kolejny kot.


Trzeba działać z wyczuciem, nie tylko kierując się emocjami.

Współczuję Claudii, ale powstrzymałabym się przed dawaniem prostych rad 'ad-hoc'

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:29
przez Klaudia
aamms do weta na razie jej nie będę zabierać, kotka jest bardzo zestresowana, jeszcze od wczoraj nie ochłonęła, ucieka mi od małych, siedzi z nimi tylko wtedy, gdy zamykam ją z nimi w klatce :(
Dzisiaj rano spała bardzo mocno (nawet nie słyszała jak wstałam i podeszłam do klatki) ale też bardzo nerwowo, cała mordka jej skakała i łapki, zupełnie jakby miała złe sny :(

Z kobietami jest o tyle dobrze, że starsza na pewno kotów nie chce, ani małych ani dużej, a to ona stawia warunki bo córka mieszka u niej.
Swój adres i nr telefonu podawałam tej młodszej jeszcze w schronisku, chciałam by miała pewność, że wezmę od niej te maluchy, żeby ich nie wywiozła gdzie indziej, ale może zgubiła adres, wczoraj spisywała ode mnie mój nr tel. mimo, że go zna bo przecież dzwoniła do mnie tego samego dnia rano :roll: Ta młodsza chyba naprawdę jest psychiczna, wczoraj autentycznie się jej bałam, jak ona cedziła przez zęby przekleństwa na swoją matkę 8O Ale to w ogóle dziwny dom, matka jest lekarzem, a pozwala na to by córka z problemami psychicznymi upajała się od rana alkoholem? :roll:
Nie chcę oddawać tam Szazy, na razie będę twardo obstawiać, że musi zostać z młodymi, tylko nie wiem co potem, jak maluchy już znajdą domy :(

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:34
przez Miciułka
Jeżeli oddać mamę do ich domu to tylko po uprzedniej wizycie u weta,ja swoją drogą to bym ją ciachneła...A moze da radę je przekonać,szczególnie matkę jak córka jest nie w pełni władz umysłowych,do tego,ze kot jak i każde stworzonko potrzebuje własciwej opieki i że one raczej takowej niespełniają.

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:36
przez Wawe
Trudna sprawa. :(
Na pewno - dla dobra kotki - lepiej byłoby nie oddawać jej.
Ale te kobiety mogą zrobić Klaudii istne piekło. :( Przynajmniej telefonicznie (bo rozumiem, że adresu nie znają?).
Poza tym zostaje to o czym pisze Agalenora: kwestia dotrzymania danego słowa i przyszłych konsekwencji jego niedotrzymania. :?

Klaudio, a może spróbować by porozmawiać sam na sam z córką? Może to pierwsze wrażenia było mylne, albo reakcja taka a nie inna, wynikała z obecności matki?

Re: Gumisie/ Oddać matkę wariatce?

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:36
przez wojwar
Wiem że to nieetyczne, ale ja bym kotkę-matkę oddał komuś na przechowanie tymczasowe, a babce powiedzial, że uciekła przez okno. Nawet jakby przyszła sprawdzić - to kotki już niet.

w syt. jaką opisujesz tamten dom jest ostatnim miejscem do kórego mogłoby tafić to zwierze

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 10:40
przez aamms
O wecie wspomniałam dlatego, że może warto poprosić o opinię o stanie zdrowia kotki.. Piszesz, że jest zagłodzona i w ogóle w nienajlepszym stanie.. Tak na wszelki wypadek może warto mieć na piśmie diagnozę weta.. W razie jakby trzeba było udowodnić jak kotka była traktowana w tamtym domu..

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 11:03
przez pixie65
Kwit od weta to bardzo dobry pomysł (opis stanu zdrowia + koszty leczenia...) a ja tak sobie myślę, możeby kotkę od Pań :twisted: ODKUPIĆ ??? Matka jej nie chce, a córka może dałaby się namówić na sprzedaż....

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 11:26
przez Monika L
Klaudio jak dobrze że właśnie w tym momencie byłaś w schronisku.
Trudna decyzja ale nie można kotki oddać bez rozmowy z tą kobietą.
Matka nie lubi kotów więc może dlatego kotka jest w takim stanie ,zważając na stan psychiczny córki myślę,że ona utrzymuje dom ,a tym samym daje na kotkę pieniądze albo raczej nie daje.
Porozmawiaj z tą córką ,oczywiście idź z kimś i powiedz że kotka jest wychudzona i ogólnie w złym stanie ,więc masz podstawy aby bać się o jej byt w tym domu.
Zobaczysz wtedy co powie ta córka ,może matka układa jej życie od zawsze i kobieta ma silną depresje , mam wrażenie że starsza kobieta jest osobą nieco dziwną.
Koniecznie musisz iść do weta jak radziła aams, gdyż będzie podstawa na piśmie.
Nie można nie oddać jej kotki ,chociaż tak by było najlepiej ,tylko dla kogo?dla kotki tak ,ale Klaudia by mogła mieć problemy.

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 12:16
przez Kazia
Ja bym juz zaczela dokarmiac maluchy.
Np. Royal Baby, namoczony, 2 razy dziennie po 2-3 granulki kazdemu do pysia. I co 2 dni troszke zwiekszac porcje.
Bo jesli za tydzien trzeba bedzie oddac mame, to dobrze by bylo, zeby kociaki juz zaczynaly pomalu same jesc.
poza tym, chyba wartaloby odrobaczyc i matke i maluchy, matke na wszystko, a maluchy Pyrantelum. Bo nie sadze, zeby ktos wczesniej o to zadbal.

PostNapisane: Wto sie 22, 2006 12:19
przez pupus
Straszna historia, ale może faktycznie dałoby radę odkupić kota !
Z takimi osobami nigdy nic nie wiadomo i trudno przewidzieć co zrobią :evil: