Żory.
Byliśmy rano z kotem u weterynarza, do którego chodzę z moimi, bo nie ma na co czekać. Pani przemyła łapę, popsikała antybiotykiem w sprayu, podała środki przeciwbólowe i kot jakby odżył, wcześniej tylko spał, pewnie z bólu. Na jutro dostaliśmy do domu antybiotyk, środek przeciwbólowy i rivanol do przemywania.
Niestety z powodu zwłoki właściciela łapa zdążyła mocno spuchnąć i nie wiadomo czy kot odzyska czucie w palcach. Skóra jest poszarpana, jak się przyjrzeliśmy to to bardziej wygląda jak poszarpanie przez psa lub sidła, choć wątpię w to drugie bo w okolicy nie ma lasu ani nic gdzie ktoś mógłby sidła ustawić.
W każdym razie śmierdzi okrutnie, ropa się sączy, skóry brakuje. Niewykluczona amputacja...
Wzięliśmy go do siebie na czas leczenia, bo właściciel zostawiłby go na dworze bez dachu nad głową, a teraz wymaga opieki. U nas ma ciepły kąt na balkonie (balkon zabezpieczony), kuwetę i dach nad głową. Po przyjeździe od lekarza dałam mu karmę, rzucił się na nią jak wściekły, a wcześniej jeść nie chciał. Potem nawet mruczał
Na razie zapłaciliśmy 40 zł za lekarstwa, w poniedziałek na kontroli pewnie drugie tyle, a pewnie wizyt będzie kilka. Jak konieczna będzie amputacja to pewnie koszt sporo wzrośnie
Nie znam niestety żadnej fundacji z naszej okolicy.
Oczywiście kot niekastrowany
Gdyby był ciachnięty nie włóczyłby się. Mąż mówi, że jak wydobrzeje to zapłacimy za kastrację.