Historia moich kotow

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 13, 2002 15:12 Historia moich kotow

Moje koty zaczely zyc w zgodzie !!!
A bylo to tak:
Mam 2 koty Franciszka i Jozefa zwanego Rudym. Franciszek ma 11 lat i jest duzym kotem (9 kilo). Rudy ma lat 8 i jest duzo mniejszy (6 kilo).
Franek nigdy nie byl szczesliwy z tego, ze Rudy z nami zamieszkal. Od poczatku ochranialam Rudego, bo by malutki (trafil do nas jak mial 3 miesiace) przed duzym Frankiem (3 lata starszy). Przez lata koty zyly kolo siebie ledwo sie tolerujac. Oczywiscie ja zawsze interweniowalam we wszelkich sytuacjach, w ktorych koty przejawialy wobec siebie agresje. 3 lata temu Franek byl obalaly po wizycie u kociego dentysty, ktory musial mu usunac 3 zeby. W tym czasie mialam awarie w domu i hydraulicy przyszli kuc sciany w lazience. Jeden z tych glabow bardzo przestaszyl obolalego Franka, ktory zaczal fukac i syczec. I nagle Rudy rzucil sie na Franka. Franek uciekl do szafy gdzie jest jego koszyk (taka amerykanska szafa, czyli wydzielona czesc pokoju). Przez 2 dni Rudy czatowal na Franka przy drzwiach szafy i za kazdym razem kiedy Franek probowal wyjsc ten rzucal sie na niego. Prze ostatnie 3 lata Franek zyl w ogromnym stresie. Przy kazdej nadazajacej sie sytuacji Rudy skakal mu na kark. Ja krzyczalam na Rudego i bronilam Franka. Franek cale dnie spedzal w szafie. Mnie sie plakac chcialo jak patrzylam jaki jest nieszczesliwy. Probowalam nawet Feliway, ale nie pomoglo.
Az jakies 3 tygodnie temu koty przybiegly do lozka slyszac dzwoniacy budzik. Rudy jak zwykle skoczyl Frankowi na kark i juz chcialam krzyknac na Rudego, kiedy sfrustrowany Franek zamiast uciekac zaczal sie bronic. Zaczela sie prawdziwa walka kotow. Siersc fruwala, koty, a glownie Franek zaczely wydawac jakies strasznie dzwieki, ktorym nigdy przedtem nie slyszalam. Bylo to okropne. Postanowilam nie reagowac chociaz plakac mi sie chcialo. I wyobrazcie sobie, ze po kilku minutach walki Rudy zaczal sie bardzo powoli wycofywac z pokoju, bacznie obserwujac Franka. Franek jednak co chwila podbiegal do niego i pral go niezle. W koncu Rudy uciekl z pokoju.
I po tej okropnej walce (Rudy ma 2 strupy na brzuchu i jeden duzy na karku) koty zaczely sie lubic. Niewiarygodne. Bawia sie razem. Jeden goni drugiego przez caly dom, potem nastepuje zmiana i drugi goni pierwszego. Prawdziwa zabawa. Franek juz nie spedza calych dni w szafie. A w tej chwili wlasnie obaj leza na oparciu kanapy, odwroceni pyszczkami do siebie w odleglosci 5 cm. Taka sytuacja nigdy nie zdazyla sie w ciagu 8 lat odkad sa razem.
Teraz mam wyrzuty sumienia, ze moze moja nadopiekunczosc byla powodem dlugoletniej animozy. Zanim wzielam Rudego pytalam weta Franka jak koty przyzwyczaic do siebie. Powiedzial mi, zeby nowego kota przyniesc do domu, zamknac drwi i pojsc do kina na 2 godziny. Myslalam, ze jest wariatem. A teraz mysle, ze moze taki glupi to on nie byl. Moze to moja wina, ze moje sie nie lubily? Mam teraz wyrzuty sumienia, ale jestem taka szczesliwa jak widze moje bawiace sie koty. Pierwszy raz od 8 lat.

Melania

Melania

 
Posty: 50
Od: Sob lut 09, 2002 18:10

Post » Sob kwi 13, 2002 15:27

Dziękuję Ci Melaniu za tę historię i cieszę się baaaardzo, że Twoim kotom udało się w końcu porozumieć :D
No mnie się właśnie wydaje, że koty same powinny się ze sobą dogadać, tylko że dla nas ta 'rozmowa' może być czasem wielkim stresem. Zawsze chce człowiek bronić tego, który wydaje się słabszy.

Falka

 
Posty: 32599
Od: Pon lut 04, 2002 17:01
Lokalizacja: Praga

Post » Sob kwi 13, 2002 15:29

Ale to cieszy... :D :D

I jakby morał pod koniec się rysował... :wink: Tylko na ile uniwersalny? :roll:

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob kwi 13, 2002 15:45

Estraven pisze:Ale to cieszy... :D :D

I jakby mora³ pod koniec siê rysowa³... :wink: Tylko na ile uniwersalny? :roll:


Nie mam pojecia na ile uniwersalny. Moze moje koty to tylko szczegolny przypadek, a moze rzeczywiscie wiekszosc kotow tak rozwiazuje swoje problemy? Naprawde nie chce niczego uogolniac. Ja tylko chcialam sie z wami podzielic moim szczesciem :D

Melania

Ps. A skad sie ta animoza wziela zamiast animozji w "historii moich kotow" ?? 8O Slowo daje, ze nie mam pojecia skad.

Melania

 
Posty: 50
Od: Sob lut 09, 2002 18:10

Post » Sob kwi 13, 2002 15:49

To naprawde duże szczęście, Melanio :lol:
Pogłaszcz od nas kocurki :lol: :lol: :lol:
Obrazek

Ella

 
Posty: 8227
Od: Czw mar 07, 2002 13:22

Post » Sob kwi 13, 2002 15:54

Melanio to była ekstra opowieść :D Cieszę się , że nareszcie panowie znaleźli wspólny język- oby tak dalej :D

Pozdrawiam:
Małgosia
Obrazek

LimLim

 
Posty: 35112
Od: Sob lut 23, 2002 20:08
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Sob kwi 13, 2002 16:46

Melanio :-)
Musze to poczytac Sabinkom :-)
Ja juz dawno je namawiam, zeby sie sprały i moze im sie od tego polepszy ;-)

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84883
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Sob kwi 13, 2002 16:57

No to ja musze to powiedziec Muminiowi i Bublinie :wink: Może jak wieść sie rozniesie w kilku kocich rodzinach sie poprawia stosunki?

A swoja droga czy ktoś zna przypadek kotki, którą piorą WSZYSTKIE kocury 8O Taka jest moja Bublisia... Niereformowalna :roll:
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty. (Albert Schweitzer)

Witch

 
Posty: 13789
Od: Pon lut 04, 2002 15:53
Lokalizacja: Gliwice

Post » Nie kwi 14, 2002 0:26

Ten sposob na dogadanie sie dwoch kotow jest strasznie stresujacy dla ludzi. :cry: Mnie sie slabo robilo jak patrzylam na te piorace sie koty. Wyrwaly sobie tyle futra, ze jak sprzatalam to balam sie, ze mi sie odkurzacz zatka.
Mam pytanie. Co to moze oznaczac: Franek lezal na kanapie, Rudy na dywanie kolo kanapy. Nagle Franek zeskoczyl z kanapy, podbiegl do lezacego Rudego, usiadl obok niego, przycisnal go jedna lapa i zaczal wyc, moze raczej zawodzic. Trudno to opisac. Wydawal z siebie taki dlugi, przeciagly dzwiek. Nie mialo to nic wspolnego z miauczeniem, czy warczeniem. Rudy zamarl, a potem nagle podskoczyl i czym predzej uciekl z pokoju.
Co to wycie/zawodzenie moze oznaczac? Jest oznaka stresu, dominacji czy czegos innego?

Melania

Melania

 
Posty: 50
Od: Sob lut 09, 2002 18:10

Post » Nie kwi 14, 2002 1:04

Przypomina mi ten opis odłosy słyszane czasem (niekiedy z wizją) na osiedlu. Przypuszczam, że to rodzaj dosadniejszego wyzwania bojowego albo pokrewny komunikat w rodzaju żądania kapitulacji. W każdym razie: ultimatum.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie kwi 14, 2002 10:11

Tez mi sie tak wydaje.
Tak wlasnie Czarna "gada" do Bialej jak tamta za blisko podchodzi w podskokach a Czarna nie ma gdzie uciec.
I Biala rezygnuje i idzie sie wyzyc na jakiejs zabawce...

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 84883
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto kwi 16, 2002 9:50

Hmm...
To może ja również podzielę się z Wami nowymi informacjami na temat związku (trudnego) moich kotów.
Jak zapewne pamiętacie w wątku RATUNKU I POMOCY!, prosiłam o porady jak sprawić, żeby koty się polubiły.
W tej chwili do sytuacji nie podchodzę może już takm nerwowo jak wtedy ale z większym dystansem.
Doszukalam się wielu podobieństw w historii opowiedzianej przez Melanię. Otóż moje koty również leją się tak, że lecą kłęby futra. Wydają przy tym niesamowite wycia i fuczenia. Kiedy prawie odchodzę już od zmysłów z rozpaczy :( , nagle wszystko się uspokaja. Za jakiś czas kotki kładą się w odległości 10 cm od siebie i wyciągają na całą długość na materacu, dotykając się niemalże nawzajem noskami. A póżniej znowu walki.
Uwielbiają też podjadać sobie wzajemnie z misek. I to jest taka pokazówka. Szogun je z miseczki Miłki, patrząc jednocześnie na nią z wyraźną pogardą , połączoną z własnym tryumfem. Kiedy Miłki podchodzi bliżej, Szogun powoli się wycofuje, a w końcu na ugiętych łapach zmyka tak, że hej!
Wtedy Miłki wyjada dokładnie wszystko z jego miski! :D
Jeżeli zaś chodzi o "dominacyjne wycie", to w przypadku moich kociambrów wygląda to trochę inaczej (za może im chodzi o coś innego). Kiedy spotkają się na swojej drodze, wtedy Szogun wygina się niemalże w pałąk , stoi prawie na czubkach wyprostowanych łapek, uszy ma pustawione trochę płasko i jakby w poziomie! i wydaje z siebie miałczenie, ale cieniuteńkie tak jakby był małym kotkiem. Miłki w tym czasie siedzi blisko niego przypłaszczona do ziemi. Następnie zaczyna się wzajemna kotlowanina.
Tylko, że obecnie nie jest juą tak, jak pisalam kiedyś, że to Miłki goni Szoguna, a on ucieka. W tej chwili raczej walka jest dość wyrównana. Oba łobuzy leją się już nawet w nocy. To urocze kiedy z potwornym kwikiem i syczeniem "grupa Laokona" w wersji kociej, przewala się przez moją skromną osobę, śpiącą sobie snem sprawiedliwego. I jak to ocenicie moi mili?
(chyba się trochę za bardzo rozpisalam, sorki :oops: :oops:

Agni

 
Posty: 22294
Od: Wto mar 19, 2002 15:13
Lokalizacja: Kraków-Krowodrza

Post » Wto kwi 16, 2002 10:26

Ja nie miałam jeszcze okazji mieć więcej niż 1 kota, czyli wszystko przede mną. :wink: Ale ostatnio dawałam Kitkę na przechowanie przez 10 dni do znajomych, a tam były 2 koty (kocur i wciąż półdzika kotka). I jak znajomi wychodzili do pracy i zostawiali wszystkie koty razem w domu (dużym co prawda) z tekstem "najlepiej jak koty same się przegryzą", to ja miałam nietęgą minę... :wink: :D Obyło się bez latającego futra i koty nawet całkiem nieźle zaakceptowały swoją obecność. Żartowałam potem do znajomych czy nie żałują, że w zeszłym roku namówili mnie na Kitkę, która się do nich przybłąkała. Mogli mieć na stałe takie fajne 3 koty. :D

Hana

 
Posty: 10125
Od: Pon lut 04, 2002 15:36




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aga909, Google [Bot], indianeczka, magnificent tree, RichardSpoon, Zeeni i 538 gości