Strona 1 z 3

Sioo złapane. Są wyniki - Leukocyty :( Nie jest tak źle.

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 19:47
przez joanna z kotami
Mój Gutek od niedługiego czasu zaczął posikiwać, zadarza mu się to coraz częściej. Najpierw oblewał tylko koła od roweru TŻa (po każdej przejażdżce), teraz siusia w rozmaitych miejscach - byle nie w kuwetę.
I tu zaczyna się problem - przez parę dni czyhałam przy kuwecie, żeby złapać sioo. Bez rezultatu. Gutek jest wstydliwym kotkiem i załatwia się, kiedy nikogo nie ma w pobliżu.
A odkąd siusia po całym domu, kompletnie nie mogę go namierzyć. :(
Wczoraj wstawiłam do łazienki kuwetę i siedziałam z nim cierpliwie parę dobrych godzin dopoiwszy go wcześniej. To samo dzisiaj - miałam dyżur łazienkowy od 11.00 do 18.00. I nic! Dłużej nie mogłam z nim siedzieć - mam też inne obowiązki, no i zdaje mi się, że mocz do badania powinien być "świeży".
I tu moje pytania:
1. czy sioo złapane wieczorem nadaje się do badania następnego dnia rano?
2. Czy istnieją inne metody pozyskania moczu - np. bezpośrednio u weta? (to ostateczność).
Pomóżcie mi proszę, bo jest coraz gorzej... :(

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 19:53
przez Blixa
Jak będziesz pewna, że powinno mu się chcieć, to możesz go zabrać do weta żeby mocz "wycisnął". Nie zawsze się to udaje, ale jest szansa.

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 19:58
przez pixie65
Joanno, a Gutek nie reaguję na WŁAŚNIE wysprzątaną kuwetę? Mnie najlepiej wychodziło łapanie rano: albo jeszcze przez sen nasłuchiwałam, czy Kociej przypadkiem do kuwety nie zmierza, albo zaraz po zwleczeniu się z łóżka pędziłam "sprzątać" :wink: Wystarczyło zamieszać żwirek i nasypać trochę świeżego a potem udawać, że o nic mi nie chodzi :roll: W 7 przypadkach na 10 Mruczysław przystępował do dzieła...
:ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:07
przez joanna z kotami
Kiedyś Gutek istotnie reagował na czysty żwirek, niestety teraz nie robi to na nim wrażenia. :(
Zauważyłam, że największą aktywność "siuraczą" wykazuje w nocy i nad ranem, bo gdy wstaję, to pozostaje mi już tylko wycieranie kałuż... :roll:
W nocy po prostu ma z nami święty spokój i może strzelać, gdzie popadnie.

A czy samo badanie krwi dałoby jakieś pojęcie o jego stanie? Zastanawiam się nad tym, bo nie wiem, kiedy uda mi się przyłapać Gucia. A czas biegnie.

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:13
przez kicior
siuski złapane wieczorem przechowaj do następnego dnia w lodówce....tylko najlepiej powiedz wetowi, że nie są to siuśki świeżo złapane,

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:13
przez pixie65
Dałoby oczywiście. Tyle, że badanie sioo jest dla kota (poniekąd) mniej stresujące... :wink: I już po nim można się zorientować co i gdzie się dzieje. Zawsze można jeszcze kota u weta...wycisnąć :roll: Ale badanie krwi z profilem nerkowym na pewno nie zaszkodzi :ok:

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:14
przez Slonko_Łódź
A czy on jest wykastrowany? Badanie krwi nie odpowie np na pytanie czy nie ma piasku, struwitów, bakterii.... A najczęściej to jest przyczyną. Ale np zmiany zapalne wyjdą tylko ciągle pozodtanie pytanie zapalenie czego. Ponieważ sama mam równie wstydliwe kotki, na dodatek sikają z pupami tak nisko nad żwirkiem, że nawet noża bym tam nie zmieściła to chodzę na wyciskanie pęcherza do mojej pani dr. Jeżeli wet wie jak to robić, nie ma problemu. Sama się już też nauczyłam. Z tego co ja wiem to mocz powinien być dowieziony w max godzinę do badania. Jeżeli jest gorąco to nawet szybciej.... Dlatego ja wyciskam na miejscu :) Powodzenia!

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:23
przez joanna z kotami
Dziękuję za rady.
Jeśli jutro nic nie złapię, to chyba faktycznie zawiozę sioo w Gutku. :wink:
I krew też przy okazji się zrobi.
A Gutek oczywiście jest kastratem. Ma 4 lata. Był odjajczony w wieku 5 miesięcy, zaraz po tym, jak zaczął się "podpisywać" na butach.

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 20:26
przez Blixa
Z moją Korą czasem jechałyśmy na wyciśnięcie moczu, bo swego czasu musiałam go często badać, a wystarczyło, że miała choćby cień podejrzenia, że chcę znowu jej coś pod tyłek podstawić ;) i mogła tak przetrzymać ładnych kilka godzin aż zrezygnuję. Jeśli wet potrafi to zrobić, to wybrałabym taką opcję, niż czekanie.
Moja wetka twierdzi, że mocz jeśli postoi w lodówce, to najlepiej tak do 3 godzin. Ewentualnie do sześciu. Ale jeśli niema innej możliwości to po nocy też może jeszcze być, ale to już skrajność. Ale oczywiście im świeższy tym lepszy.


Mi się mocz najlepiej łapie na zakrętkę od pojemnika na mocz. Później przelewam do pojemniczka. Zakrętka jest płaska i nawet pod niskosikającego kota łatwo podstawić. Ale ja mam koteczki, niewiem jak się łapie mocz kocurków.

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 22:18
przez dzioby125
To ja jeszcze dodam, żebyś przypilnowała podanie przez weta czegoś na rozkurcz przed wyciskaniem. A do pustej, wyparzonej kuwety nie zrobi? Jest też specjalny żwirek, z którego mozna odcisnąć sioo i nadal jest sterylne. Badanie krwi warto zrobić, bo jest pełen obraz stanu zdrowia. Kciuki za dobre wyniki.
znalazłam ten żwirek, drogi jak smok :arrow: http://sklep.sigmed.net/product_info.ph ... 78d6863701

PostNapisane: Sob sie 12, 2006 22:35
przez Blixa
Fajna sprawa ten żwirek. Ale cena okrutna.

PostNapisane: Nie sie 13, 2006 7:14
przez joanna z kotami
dzioby125 pisze:A do pustej, wyparzonej kuwety nie zrobi?


No właśnie w tym jest problem, że ostatnio kuwet unika, lejąc w rozmaitych zakamarkach mieszkania.
Gucio to neurotyk i panikarz, więc błyskawicznie wyczuwa moją uwagę skupioną na jego skromnej osobie i albo się chowa przede mną (i pojemnikiem na sioo), albo leży z uporem w jednym miejscu czekając, aż sobie pójdę.

Zaraz idę z nim do łazienki na kolejny dyżur. :) Posiedzę z nim parę godzin i zobaczymy. Mam tam przygotowaną książkę, poduszkę pod tyłek (mój) i zapas picia.
Jeśli nic nie złapię do 17.00 (lab zamykają o 18.00), to jutro będziemy wyciskać Gutka u weta. :(

PostNapisane: Nie sie 13, 2006 7:43
przez kamena
A jakby Gutka zamnąć na noc w łazience z pustą, wyparzoną kuwetą? I co jakiś czas sprawdzać, czy sioo już jest, wtedy zebrać strzykawką do pojemniczka, do lodówki, i rano do labu? Wetka mi powiedziała, że w ostateczności można zebrać nawet z podłogi, strzykawką, tyle, że będzie to dość zanieczyszczone.

Też jakiś czas temu męczyłam się z łapaniem sioo u Mruf, tyle, że ona używa kuwety. Ale i tak zawoziłam do labu sioo 11-sto godzinne (w labie powiedziali, że ok, byle z lodówki). Trzymam kciuki!

PostNapisane: Nie sie 13, 2006 8:00
przez Aki
Moja kicia też się zrobiła czujna na łapanie sioo :x Ja mam łatwiej o tyle, że robi je w kuwecie, ale ze żwirkiem, więc muszę podkładać pojemnik. Jak się czaję, to też potrafi wstrzymywać przez kilka godzin, ale ja udaję, że tylko czytam w pobliżu :wink: Najczęściej robi sioo koło 4 - 5 rano :twisted: Nastawiam sobie budzik na wcześniej i czytam półprzytomna :wink: Kićka oczywiście patrzy na mnie jak na wariatkę, bo cóż to za atrakcja jakaś książka, żeby się aż specjalnie budzić w środku nocy 8O A i jeszcze, jak już przyuważę, że idzie siusiać, to muszę odczekać aż już zacznie!!!, bo jak "wystartuję" (tzn. cichaczem, ruchami prawie niezauważalnymi, z nienacka się pojawię :wink: ) zanim zacznie (w trakcie układania się), to się wycofuje i czekanie zaczyna się od nowa :twisted: , a jak już zacznie, to nie przestaje i tylko muszę dobrze wcelować pojemnik, a to czasem nie jest łatwe, bo oczy mi ciężko dobudzić i skoordynować z ruchami :wink: :twisted:
Powodzenia :ok:

PostNapisane: Nie sie 13, 2006 15:23
przez joanna z kotami
Uff... Złapałam o 14.40.
Gutek zaczął wyć pod drzwiami na całego i wyszarpywać pazurami kawałki drzwi od łazienki, więc wstawiłam go do kuwetki, gdzie zrobił sioo (acz dość niechętnie). :wink:
Sprawdził się doskonale patent Blixy z zakrętką do pojemnika. Dobrze, że Gut lał i lał, bo się trochę zamotałam z początku. Ale w nakrętkę wchodzi całe 20 ml, więc starczyło na szczęście.

Zapakowałam przerażonego delikwenta w transporter, do taksówki i do lecznicy. Nie wiedziałam, że za przewóz zwierząt, nawet w transporterze, dopłaca się 5 zł... :?
Gutek wrzeszczał całą drogę, biedaczek.
A u wetki w gabinecie dla odmiany zamurowało go kompletnie i skamieniał. Łącznie z krwią zresztą, która lecieć za bardzo nie chciała. :roll:

Wyniki ma takie:
krew
BUN 15.9
kreatynina 1.5
ALT 69.5H Tu chyba coś mocno nie tak?
AST 42.4H

Mocz:
leukocyty +++
urobiligen normal
białko +
ph 6,5 - 7,0
erytrocyty -
st. grav 1.020 - 1.025 (czy to ciężar właściwy?)
ket. -
gluc. -

Te wyniki chyba nie są za dobre... Jutro chyba znów do weta z biedakiem... :(
Ten stres go zje.