No więc tak, od razu po mojej pracy, czyli po 14,00, Baśia z TŻetem czekali na mnie pod biurem z transportem. Migiem do schroniska.
TŻetowi psy i fruu na spacer a my do kociarni.
Przyplątał się jeszcze jakiś facet. Chciał czarnego kocurka zaadoptować. Pani Dorota pomyślała o Pączku, synu mojej ukochanej Bajaderki, ale to i tak najszybciej za jakieś 2-3 tygodnie, jak nie później. Ale facet coś zaczyna opowaidać, ze oni mieli własnie czarnego kocurka tylko zniknął
No to ja delikatnie, bez wskakiwania na niego od razu, a jełsi można spytać, to jak to zniknął? Na to facet, no że, biegał po podwórku i nie wrócił
No to ja, że, no to tak nie można, bo każdy kot ucieknie, a on do mnie że, koty tak mają i, że kota nie da się zatrzymać, i że, pewnei nic mu się nei stało, tylko sobie go ktoś wziął bo taki śliczny był maluszek! Aaaaaaaaa
!!!!!!!!!!! No ja, zeby nie robić awantury oczywiście, delikatnie, ze zabezpieczyć płot, ogrodzenie, że drucik pod lekkim napięciem i takie tam, a bez tego to może i 10 kotów pod rząd brać i każdy będzie ginął i na pewno nie kradziony przez sąsiadów, w tak zwanym międzyczasie, Pani Dorota wycofała się dyplomatycznie zostawiając nas samych, a przyszła Baśia pomagając mi w dyskusji z tzw. oporem. Pan opor niby mnie słuchał, ale widać było, że chyba nie ma zamiaru nas posłuchać. Nie mam zamiaru dawać mu mojego Pączusia. Najgorzej, że spodobał mu sie też nasz Proludek, najcudowniejszy, najsłodszy bury kocurek jakiego w życiu widziałam. Tuli się do każdego, udeptuje, mruczy. No poprostu słodziak jakich mało! Jeśłi przekona rodzinę do zmiany czarnego na bury, to przyjedzie po Proludka, a ja się wtedy zapłaczę! Bo ten !@#%$##@! na pewno płotu nie zabezpieczy! A ja nie mam wpływu na oddanie kocurka
Po wyjściu opora, zabrałyśmy się za porządki, sprzątałyśmy boksy, wymieniałyśmy kuwety, zamiatałyśmy, trzepałyśmy posłania itd. Później karmienie, wymiana misek, wody, suchego. Później leki, Scanomune, Niforoksazyd /Bosssszzzz, czy to się musi tak dziwnie nazywać?!?!?!/, smarowanie grzybka. Cztery godziny minęły jak z bata strzelił, nowy kolega Damian, od piesków, musiał nas pogonić, więc ze zdjęć już nici. Ale jutro pędzimyjuż na 10,00 rano, więc jutro zdjęcia już na mur, beton!
A ha, z dobrych wieści Proludka, koteczka - koleżanka kocurka Proludka, znalazła nowy, bardzo dobry dom. Jest towarzyszką starszej kotki.
Wiem, ze nie zdążyłam jeszcze przedstawić naszych kotów i nie bardzo wiecie o czym piszę, ale postaram się dziś coś poopisywać, a jutro z pomocą wanilki pokazać Wam nasze koty i kociaki