To tak jakbym oddawała spełnione marzenie.
Bo Maja jest takim moim spełnionym marzeniem.Marzeniem,które spełniło się zbyt póżno.
Niestety nie mogę oddać Misia.Miś był pierwszy (obiecałam mu,że to jego dom na zawsze i nigdy nie będzie się tułał),poza tym jest dachowcem i choć dla mnie jest pełen uroku,wiem,że miałby miejsze szanse na adopcję.
Mam już jednak dość takiego życia.Życia przy zamkniętych drzwiach (pozastawianych taboretami,bo sprytne kociska nauczyły się je otwierać),zapachu kuwet w każdym pomieszczeniu,zasikanych rzeczy (materac chyba będzie do wyrzucenia,kołder i kocy nie nadążam suszyć),z kuchenką włącznie.
Pójście do kuchni to cała wyprawa.Zasikuje wszystko zestresowany Miś.
Mimo kropli Bacha,Feliwaya,konsultacji z wetem,pomimo wszystkiego,nadzieji nie ma.Maja jest u mnie od 01,01,2006.
Nadal atakuje Wega,który boi się własnego cienia,od czasu do czasu biegnie pod drzwi gdzie jest Miś,atakuje te drzwi,drapie,szarpie,robi to tak głośno,że skarżą się sąsiedzi.
Gorzej,że wprowadziła niesnaski między Wega i Misia.
Gdy Weg był na przykład na szafie,a Maja goniła Misia,który też tam szukał schronienia,Weg myślał,że Miś go atakuje i teraz oba koty nie lubią się,a Weg uderza Misia gdy ten podejdzie zbyt blisko.
Nie mam pojęcia czy polubią się gdy Maji już nie będzie.
Wolałabym,aby nie lubiła głasków,aby dla mnie była nieczuła,za to lubiła koty.
Kładąc na szali szczęście 3 innych kotów i oddanie Maji,niestety,można powiedzieć,że i tak czekałam zbyt długo.
Wiem,że adopcja Maji będzie trudna,może nawet niemożliwa,ale muszę spróbować.
Teraz wypiszę jej wady:
-ma swój charakterek,który trzeba uszanować.
-nie znosi innych kotów.
-nie znosi czesania,widocznie kojarzy jej się z bólem i czymś złym.
Na szczęście można ją troszeczkę poczesać w czasie jedzenia i na
szczeście jej futro nie wymaga ciągłego czesania.
-gdy coś jest nie po jej myśli (na przykład zamknięcie w innym
pomieszczeniu),potrafi wyrwać filtr z kuwety,gazetę pociąć na drobne
kawałeczki (i nie potrzebuje do tego nożyczek),pozrzucać wszystko z
półki).
To chyba wszystko,nic nie ukrywam,bo chcę aby ktoś kto się zdecyduje na adopcję Maji,był świadom wszystkich wad i oczywiście zalet,a oto one:
-jest piękna.
-jest biała jak płatek śniegu i jak on lekka,wręcz krucha (waży niecałe 3
kg.,najmniej z moich kotów).
-jest puszysta,ma śliczny puchaty ogon,piękne żółte ślepia,a jej futro nie
wymaga wielkich zabiegów,co też jest zaletą.
-jest mądra,szybko wie czego od niej chcę(co nie znaczy,że jest temu
posłuszna,ale czesto jest).
-pięknie bawi się ze mną (bo przecież kotów nie uznaje).
-wita mnie z psem przy drzwiach zawsze.
-cały czas wodzi za mną wzrokiem,leżąc np. na parapecie,lub uprzedza
moje kroki,wiedząc gdzie pójdę.Gdy siedzę przy komputerze leży na
moich kolanach,lub z psem przy moich stopach.
-śpi ze mną w łóżku i wtedy mruczy kołysankę.
-jest jak najbardziej kuwetkowa.
-jest nakolankowa,aż do upierdliwości włącznie.
-uwielbia mizianki.
-jest zdrowa,po sterylce,odrobaczona,zaszczepiona z wścieklizną włącznie.
-jest młoda,ma ponad 1 rok,co stwierdziło dwóch wetów.
To chyba wszystko.
Zresztą będę uzupełniać na bieżąco,jak mi coś przypomni.
Chcę jeszcze dodać,że tych dobrych cech przybędzie,gdy kota będzie w domu bez innych kotów,co ją najbardziej stresuje i gdy już się tam zadomowi.
Jestem pewna,że sporo z jej wad przestanie wtedy istnieć.
Krople Bacha pomogły o tyle,że kota jest bardziej pogodna,potrafi się bawić,czego dawniej nie robiła.Jednak jej zabawa polega na tym,że udaje,że mnie atakuje,ze zjeżoną sierścią,podniesionym ogonem itede.
Nigdy jednak nie gryzie ani nie drapie mocno w tej zabawie,a wystarczy,że zapiszczę,a zaraz puszcza moją rękę.
Najtrudniej i najdłużej odkładam decyzję o założeniu tego watku z tego powodu,że kota bardzo jest do mnie przywiązana.
Wierzę jednak,że w domu w którym nie będzie innych kotów,które Maja traktuje jak śmiertlnych wrogów,ona będzie szczęśliwsza niż u mnie.Cały problem w tym,żeby trafiła na odpowiedniego człowieka.
Warunki adopcji:
1.dom bez innych kotów.
2.dzieci też nie może być,gdyż nie mozna liczyć na to,że zachowaja
dystans.
3.dobrze,aby było to w pobliżu,bo niestety,gdyby adopcja była nieudana
łatwiej byłoby Maji wrócić do mnie,z czym oczywiście się liczę.
Wiem,że to trudne warunki,ale nie mogę ich zmienić.Liczę się z tym,że szukanie domu dla Maji będzie długie i trudne.Marzę o tym,aby w trakcie zmieniło się jej nastawienie do kotów i mogłabym zamknąć wątek.
Wiem,że cuda się zdarzają,ale wiem też,że nie codziennie.

Fotki Maji:to rozczula mnie najbardziej.

A to podoba mi się chyba najbardziej.

A to link do albumu zdjęć Maji:
http://kotika.fotosik.pl/albumy/38692.html
Czuję się podle.
