Strona 1 z 3

Chore kocięta - szukamy domów na stałe!

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 16:13
przez Atka
Kolejne nieszczęście z Pragi :(

Pani Ewa, z inicjatywy której została rozpoczęta akcja sterylizacji kotów na bazarze Różyckiego, znalazła w piwnicy kocięta.

Kocięta są po pewnej kotce którą ona i jopop już od paru(!) lat próbują złapać. Inne kotki z tamtych piwnic są regularnie łapane do sterylki i nie ma problemu, tej jednej nie daje się złapać. Jest potwornie dzika i niesamowicie sprytna :roll:

Kocięta są małe, nie są jeszcze samodzielne, ale już mają potwornie zaropiałe oczy. Jedno kociątko nie żyje, są jeszcze 3 (te było widać), być może czwarty (było coś słychać). Trzeba by je zabrać z tej piwnicy, wyleczyć i odchować, ale ponieważ nie ma szans na złapanie matki, trzeba by je ręcznie odkarmić.

Jest pomysł, żeby je leczyć stacjonarnie i nie zabierać ich matce, ale ta kotka jest na tyle dzika, że przy tego typu manipulacjach prawdopodobnie te kocięta gdzieś przeniesie.

Czy ktoś ma warunki, żeby je zabrać? One raczej tam nie przeżyją.

I tak, wiem, że jest sezon urlopowy i wszyscy wyjeżdżają. Ja też...

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 16:31
przez Kattys
Up :!:

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 18:30
przez Wielbłądzio
też o nich słyszałam :(

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 19:45
przez Beata
podniose :(

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 19:47
przez Atka
Pani Ewa przebiła się przez piwnicę.

Kocięta są cztery, piąte było martwe. Pani Ewa je zabrała, a te cztery umieściła w dużym pudle, dała im jeść. Jeden kociak próbuje jeść samodzielnie, pozostałe w ogóle nie próbowały. Matka na razie się obok nich kręci, chociaż od człowieka ucieka natychmiast.

Pani Ewa mówi, że spróbuje nauczyć je jeść w najbliższych dniach, wtedy łatwiej je będzie oddzielić od matki. Przydałby jej się ktoś do pomocy - piwnica jest duszna i zakurzona, pani Ewa dostała dziś ataku astmy.

Ewentualnie gdyby ktoś mógł ją i kociaki zabrać choćby na jednorazową wizytę do weta to już byłoby cudnie...

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 20:24
przez Wielbłądzio
hej, jest tu jeszcze ktoś 'wypoczywający' w domu i z wolnym czasem...?

PostNapisane: Pon lip 10, 2006 22:31
przez Mysza
kurde kolejne :(

PostNapisane: Wto lip 11, 2006 12:32
przez Kinga Macyszyn
Atka pisze:Ewentualnie gdyby ktoś mógł ją i kociaki zabrać choćby na jednorazową wizytę do weta to już byłoby cudnie...


Dzisiaj jedziemy.
Kończę pracę o 17tej i śmigam na Pragę.
Jak tylko wrócę, dam znać co i jak.

PostNapisane: Wto lip 11, 2006 15:41
przez Fraszka
Kinga :aniolek: trzymam kciuki :ok:

PostNapisane: Wto lip 11, 2006 21:32
przez Kinga Macyszyn
No więc tak. Aż mi ciężko to pisać wszystko - te kotki są w opłakanym stanie.
Fizycznie najprawdopodobniej mają się nieźle, wet zajrzał im do uszu, dał antybiotyk, nakarmił strzykawką. Tyle, że wszystkie trzy najprawdopodobniej będą ślepe, dwa całkiem, a trzeci widzi na jedno oczko... :crying:

Ale po kolei:
Pojechałam do pani Ewy. W mieszkaniu w dużym kartonie leżały trzy kociątka - takie małe, takie słabe... Wet określił ich wiek na nie więcej niż półtora miesiąca - nie jedzą jeszcze same. Kociąt było pięć, tylko piąte, jak już wiemy, zmarło. Czwarty kotek - najsilniejszy i najbardziej zdrowy czmychnął i nie dał się złapać - mimo tego, że jeszcze raz zeszłyśmy do piwnicy po kotku ani widu ani słychu.
Pani Ewa będzie go szukać do skutku, prawdopodobnie maluszek jest w jednej komórce, do której uprzejmy inaczej pan rzadko udostępnia klucze.
Pojechałyśmy do Boliłapki. Pan weterynarz (zapomniałam nazwiska, ale to jest TEN_pan_weterynarz) obejrzał kociątka, psiknął do uszu, odpchlił, zaaplikował antybiotyk w zastrzyku i nakarmił przy naszej pomocy strzykawką maleństwa do wypęku. Karmił tym czymś na C - Whiskas C.... Ale to było na pewno TO, ja po prostu z tych emocji nie zapamiętałam nazw! :)
Kotki mają tak zaropiałe oczka... Przybrązowiałe noski od kataru... Prawdopodobnie z sześciu oczek trojga kotków uratuje się jedno - jeszcze nie zaatakowane... Pozostałe oczy przedstawiają sobą straszny widok - po odsłonięciu powieki, usunięciu ropy widać czerwone mięso...
W każdym razie walczymy o kotki, lekarz podał antybiotyk i na razie i tak nie będzie usuwał gałek ocznych. Czekamy z panią Ewą na cud.
Ja też, jako, że zajmuję się trochę bioenergoterapią, też zrobiłam im Reiki i też czekam na cud połączonych medycyny i energii...
Kotki zostają na razie w lecznicy - wymagają stałej opieki, podawania zastrzyków przemywania oczu, karmienia strzykawką.
SZUKAMY DLA NICH DOMÓW - CHOĆBY TYMCZASOWYCH
DLA NICH I DLA INNYCH KOCICH SIEROT, KTÓRE PRZEBYWAJĄ TERAZ W LECZNICY BOLIŁAPKA.

No sami popatrzcie:

To są kociątka piwniczne, od pani Ewy:

Wojownicza Księżniczka Xena, która pokazuje, że ma pazurki i wie, do czego one służą. Je też najwięcej i wydaje się być najsilniejsza z miotu:
http://www.voila.pl/euug8/index.php?13
http://www.voila.pl/euug8/index.php?12
http://www.voila.pl/euug8/index.php?11
Xena ma jedno oczko widzące, mocno zaczerwienione, a drugie w zasadzie na wierzchu, co wyraźnie widać na zdjęciu...

Jasiu Wędrowniczek, który by sobie ciągle gdzieś chodził
http://www.voila.pl/euug8/index.php?8
http://www.voila.pl/euug8/index.php?7
Jasiu ma obydwa oczka w takim samym kiepskim stanie - zaropiałe, opuchnięte. Ale nie na wierzchu. I o dziwo, reaguje tak, jakby widział - bo idzie w kierunku przedmiotów, nie obija i nie potyka się o nie.

Maluszek. Maluszek wygląda najgorzej. Oprócz oczu i nosa ma zaatakowany pyszczek, przerzedzoną sierść i ranę na wardze. Jest osowiały, najmniejszy i najsłabszy z calej trójki, prawdopodobnie pyszczek boli go na tyle, że nie jadł po protu.
http://www.voila.pl/euug8/index.php?10
http://www.voila.pl/euug8/index.php?9

I są też koty, które przebywają w lecznicy i które też czekają na domy. Zebyście widzieli, jak patrzyły na nas z tych klatek. Żebyście słyszeli ten żałosny miauk "zabierz mnie do domu..."
Maluszek z bazarku (w trakcie leczenia z kociego kataru, oczka są zaropiałe)
http://www.voila.pl/euug8/index.php?6 Ma może z 2 miesiące, może 3

Druga kiciulka, też maleńka, oczka miała zdrowe, ale tak strasznie osowiała...
http://www.voila.pl/euug8/index.php?4
http://www.voila.pl/euug8/index.php?3
Nawet z tego wszystkiego nie spytałam, jakiej płci są te oba maluszki.

Dorosły kocur, wykastrowany, domowy, którego po prostu ktoś wyrzucił na ulicę z domu. On miauczał najgłośniej, ocierał się o kraty, płakał kiedy wychodziliśmy.
http://www.voila.pl/euug8/index.php?5
Po kocura podobno ma się zgłosić pani, która go przyniosła, ale nie jest to jego właścicielka, tylko osoba, która go znalazla. Ale wrzucam mimo wszytko

Dzikus czarnulek - zdrowy, syczący, przestraszony ale i o pięknym, odważnym spojrzeniu. Będzie szukał domu wychodzącego, z ogrodem
http://www.voila.pl/euug8/index.php?2
http://www.voila.pl/euug8/index.php?1

Tyle tego, kociego nieszczęścia...
Kochani, pomóżmy im. Popytajcie, wyślijcie wici. Ja jutro rano napiszę maila do współpracowników, do znajomych, tym kotom potrzeba dużo miłości, ciepłego domu, kochających rąk i serc.

Dość późno piszę, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, siedziałyśmy tam z Panią Ewą w lecznicy do zamknięcia - do 20tej, energetyzowałam kotki.
Jutro nie mam jak do nich zajrzeć, może ktoś z Was mógłby tam pojechać, poprzytulać je, wziąć na ręce. One są takie malutkie...

Ja na pewno zajrzę do nich w czwartek po pracy, a jutro od razu po otwarciu zadzwonię i spytam jak się czują i dam znać.

A jeszcze na dodatek wszystkiego jak wracałysmy z panią Ewą przez most Śląsko-Dąbrowski, to na moście coś leżało. Pewnie nie kot, gdzie na moście. Wracam tym mostem, przyglądam się - jednak kot. Nie było jak zawrócić, zjechałam z mostu, zawróciłam, wjechałam jeszcze raz - kotek, jak nic. Mały tygrysek na środku mostu, na torach, z przetrąconym karkiem przez tramwaj...

Aż sobie piwo z tego wszystkiego otworzyłam.

Kochani pamiętajcie: domki dla kotów. Potrzebujemy domków dla tych kotów.

PostNapisane: Śro lip 12, 2006 8:47
przez Kinga Macyszyn
Naprawdę nikt!? Błagam, znajdźmy im domy - one siedzą tam w tej lecznicy same!:crying:

PostNapisane: Śro lip 12, 2006 8:49
przez Atka
Słuchajcie, rozmawiałam przed chwilą o tych kotach...

<b>One są za małe, żeby siedzieć w lecznicy.</b> Lecznica nie jest całodobowa, nie ma ich kto karmić w nocy i nad ranem.

<b>Bardzo potrzebny jest domek tymczasowy.</b>

PostNapisane: Śro lip 12, 2006 8:54
przez Maryla
z tymi maluchami koniecznie trzeba jechać do Garncarza
bo może wzrok a przynajmniej gałki oczne uda się uratować
to bardzo dużo

PostNapisane: Śro lip 12, 2006 9:30
przez Kinga Macyszyn
Maryla pisze:z tymi maluchami koniecznie trzeba jechać do Garncarza
bo może wzrok a przynajmniej gałki oczne uda się uratować
to bardzo dużo


Gdzie to jest?
Dziś już nie dam rady, ale jutro po pracy mogę je zawieźć.
Jakiś kontakt, trzeba sie umówić?

PostNapisane: Śro lip 12, 2006 9:52
przez Maryla
Kinga Macyszyn pisze:
Maryla pisze:z tymi maluchami koniecznie trzeba jechać do Garncarza
bo może wzrok a przynajmniej gałki oczne uda się uratować
to bardzo dużo


Gdzie to jest?
Dziś już nie dam rady, ale jutro po pracy mogę je zawieźć.
Jakiś kontakt, trzeba sie umówić?


www.garncarz.com.pl
trzeba się umówić na wizytę telefonicznie
bezdomne koty przyjmowane są gratis, trzeba tylko zadzwonić do pani Skarbek (Fundacja Canis) i poprosić o potwierdzenie 022 833 81 30
(mam nadzieję że się uda bo już jeden bezdomny miot w tym tygodniu zapisany)

a na krople można zrobić zrzutkę forumową - bo 1 zestaw to około 50 PLN