DOM TYMCZASOWY! Poradnik dla niezdecydow. i początkujących

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 30, 2006 17:10

Jose Arcadio Buendia pisze:W kwestii szczepionki na grzybicę.

W opinii wetów, z którymi miałem kontakt, warta uznania jest szczepionka Insol Dermatophyton. To bardzo dobry produky i niestety, bardzo drogi. .


a jaka jest cena ?
NIE KUPUJ! Adoptuj

ObrazekObrazek

marinella

Avatar użytkownika
 
Posty: 18772
Od: Nie wrz 04, 2005 21:24
Lokalizacja: Poznań :)

Post » Śro lip 05, 2006 23:36

Podnoszę.

Może ktoś chciałby być domkiem tymczasowym, ale się jeszcze waha. Może trzeba jeszcze odpowiedziec na jakieś pytania.

Każdy dom tymczasowy na wagę złota. Sezon na kocięta w pełni, nie ma dla nich miejsc i giną bezdomne. Jest strasznie :(

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lip 06, 2006 8:08

Jana.. super wątek :!: :D





To mi wpadło jeszcze kilka pytań do głowy...

1)
Jak przekonać kogoś do bycia domkiem tymczasowym, kto bardzo boi się swoich reakcji.. tego że nie poradzi sobie emocjonalnie ze strachem, chorobami, śmiercią, stresem....
wiem, że powinno się odrzucić swój egoizm i pomagać, ale z drugiej strony jezeli ktoś np nie poradzi sobie psychicznie, albo bardzo się boi to i tak kupa z tego wyjdzie...

2)
a no i co w takiej sytuacji kiedy małe koty sa praktycznie nie do oswojenia, albo osoba nie potrafi ich oswoić.. wypuszcza się je spowrotem? a jezeli mają np przewlekłą chorobę ? wtedy zostaje się z bandą dzikich kotów w domu? :roll:

3)
Czy jezeli rezydenci są zaszczepieni , odrobaczeni, wykastrowani, domek zachowuje podstawowe zasady higieny a tymczasowe kociaki sa zamknięte w osobnym pokoju to czy rezydenci sa na bank bezpieczni?

4) czy rezydenci koniecznie muszą być zaszczepieni przeciwko białaczce i wścielkiżnie , grzybicy czy wystarczy np szczepienie przeciwko pan i kk ?


Od siebie moge tylko dodać, że leczyłam kota z wieeeelkiego świerzbowca, kk, robali.. (czyli niestety z popularnych rzeczy) i jezeli jest się konsekwentnym i ma się dobrego weterynarza i dobrze dobrane leki to naprawde nie trwa to długo..
Co do kosztów.. ponieważ leczyłam swojego domowego kota to cała kuracja (przez 10 dni antybiotyk+ oridemyl+verminth+ stronghold+gentamecyna+ szczepienie) zapłaciłam coś koło 150 zł .. mysle, że za kota tymczasowego lub jako stały klient zapłaciłabym o wiele mniej..

iskra666

 
Posty: 7699
Od: Wto sty 10, 2006 12:13
Lokalizacja: Krk-Wwa

Post » Czw lip 06, 2006 10:01

adoptujkotazeschroniska pisze:
1) wiem, że powinno się odrzucić swój egoizm i pomagać, ale z drugiej strony jezeli ktoś np nie poradzi sobie psychicznie, albo bardzo się boi to i tak kupa z tego wyjdzie...


moje (a właściwie Iwci - u mnie na przechowaniu) pierwsze adoptusie - 4 Węgielki z mamą - miały tylko początki kk, wiec bez problemu, ale Puchatki... operacja usunięcia oczka u Bilarda, a zaraz potem poważna infekcja u Snookera... Pani doktor zapytała, czy podam małemu kroplówkę, łapka jak mały palec, kotek jak szmatka... Jasne, że podam. A jak to wyglądało naprawdę, to tylko mój TZ wie i mama, która jest pielegniarką i wisiała na słuchawce przez godzinę, pocieszając i zasypując mnie radami. Łzy mi ciekły po twarzy, ręce się trzęsły, ale twardo wciskałam w małego płyn strzykawką, bo wenflon się zatkał na amen i samo nie chciało lecieć... wstawałam w nocy co pół godziny i sprawdzałam, czy mały żyje... Jak człowiek "musi" to ma w sobie bardzo dużo odwagi. I uporu. Mnie się udało :D maluch żyje i ma dobry dom :)

2) kiedy małe koty sa praktycznie nie do oswojenia, albo osoba nie potrafi ich oswoić.. wypuszcza się je spowrotem?

Tu z kolei dopiekła mi mama Węgielków. Amber biła mnie, rzucała się na mnie bez powodu. Doprowadziła do tego, że zaczęłam się jej panicznie bać. :oops: W końcu trafiła do doświadczonej osoby, do Annskr - dziękuję nieustannie :love: - która miała podjąć decyzję, czy kotkę udomawiać, czy wypuścić. I oswoiła się 8O może po prostu mnie nie lubiła, może czuła, że ja się boję... jeśli można liczyć na czyjeś wsparcie... :)

3) Czy jezeli rezydenci są zaszczepieni , odrobaczeni, wykastrowani, domek zachowuje podstawowe zasady higieny a tymczasowe kociaki sa zamknięte w osobnym pokoju to czy rezydenci sa na bank bezpieczni?


Niestety, moje jakże nikłe doświadczenie pokazuje, że nie na 100%. Znów leczę grzyba :twisted:

U mnie największym strachem jest to, że tymczasowy kot nie znajdzie domu i zostanie. Nie mogę sobie pozwolić na więcej futrzaków, z różnych względów, ale przede wszystkim TZ. Juz sprowadzenie drugiego rezydenta okupione było półrocznym wierceniem dziury w brzuchu, łzami, szantażem, itd. A jednak wzięłam małego Bilarda, wiedziałam, że nie będzie miał jednego oczka, że z domkiem będzie ciężko, ale nie mogłam, po prostu nie mogłam go tam zostawić na pewną śmierć :( TZ się wściekł, a ja zrobiłam świństwo, poszłam po najniższych instynktach - pokazałam mu malucha przed operacją, z tą wielką zaropiałą gulą zamiast oka :( ale znów wygrałam, maluch jest żywy i zdrowy i niedługo jedzie do nowego domu :D


[/code]
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw lip 06, 2006 10:07

adoptujkotazeschroniska pisze:1)
Jak przekonać kogoś do bycia domkiem tymczasowym, kto bardzo boi się swoich reakcji.. tego że nie poradzi sobie emocjonalnie ze strachem, chorobami, śmiercią, stresem....

Jedyne co mi przychodzi do głowy, to branie "bezpiecznych" kociaków - zdrowych albo z lekkim kk i jakimś małym świerzbikiem na przykład :wink: Nie wszystkie kociaki i koty, które bierzemy na szukanie domu, są chore czy umierające. Czasem są w świetnej formie, ale na dworze zagrażają im ludzie, psy, samochody...

adoptujkotazeschroniska pisze:2)
a no i co w takiej sytuacji kiedy małe koty sa praktycznie nie do oswojenia, albo osoba nie potrafi ich oswoić.. wypuszcza się je spowrotem? a jezeli mają np przewlekłą chorobę ? wtedy zostaje się z bandą dzikich kotów w domu? :roll:

Male kociaki są zawsze do oswojenia, często migusiem (sama dopiero co debiutowałam w oswajaniu, zajęło ono 48 godzin). Jeśli kot jest starszy (np. 4 miesiące) to faktycznie może byc problemem. Dorosłe koty zabierane np. ze schroniska, sa oswojone, ale mogą być bardzo wystraszone.

adoptujkotazeschroniska pisze:3)
Czy jezeli rezydenci są zaszczepieni , odrobaczeni, wykastrowani, domek zachowuje podstawowe zasady higieny a tymczasowe kociaki sa zamknięte w osobnym pokoju to czy rezydenci sa na bank bezpieczni?

Są bezpieczni. Nie napiszę, ża absolutnie nic nie może się wydarzyć, bo to byłoby niepoważne, ale z doświadczeń moich i forumowych tak wynika. Owszem gwarancji nikt nie udzieli.

adoptujkotazeschroniska pisze:4) czy rezydenci koniecznie muszą być zaszczepieni przeciwko białaczce i wścielkiżnie , grzybicy czy wystarczy np szczepienie przeciwko pan i kk ?

Moje koty są szczepione na p. i kk. Myślę o szczepieniu na białaczkę. Jeśli chodzi o grzyba - własnie ćwiczę pierwszego u Uszatka (jest odizolowany) więc będę miała możliwość przekonać się, czy kwarantanna, mycie rąk i zmiana ubrania zabezpieczą resztę kotów.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lip 06, 2006 10:19

Jana pisze:
adoptujkotazeschroniska pisze:1)
Jak przekonać kogoś do bycia domkiem tymczasowym, kto bardzo boi się swoich reakcji.. tego że nie poradzi sobie emocjonalnie ze strachem, chorobami, śmiercią, stresem....

Jedyne co mi przychodzi do głowy, to branie "bezpiecznych" kociaków - zdrowych albo z lekkim kk i jakimś małym świerzbikiem na przykład :wink: Nie wszystkie kociaki i koty, które bierzemy na szukanie domu, są chore czy umierające. Czasem są w świetnej formie, ale na dworze zagrażają im ludzie, psy, samochody...

no wlasnie, ja po przerwie (kwarantanna po p.) tak wlasnie robie
balabym sie wziac od razu kociaki bardzo chore, wiec biore takie zdrowsze zeby sie oswoic z sytuacja
pozniej przyjdzie znowu pora na wszystkie maluchy

Jana pisze:
adoptujkotazeschroniska pisze:3)
Czy jezeli rezydenci są zaszczepieni , odrobaczeni, wykastrowani, domek zachowuje podstawowe zasady higieny a tymczasowe kociaki sa zamknięte w osobnym pokoju to czy rezydenci sa na bank bezpieczni?

Są bezpieczni. Nie napiszę, ża absolutnie nic nie może się wydarzyć, bo to byłoby niepoważne, ale z doświadczeń moich i forumowych tak wynika. Owszem gwarancji nikt nie udzieli.

z doswiadczenia dopowiem tylko, ze strasznie trudno jest dlugo utrzymac kociaki odizolowane w jednym pomieszczeniu
im rosna i staja sie zdrowsze, tym bardziej sa ciekawe swiata, wiec trudniej je "wylapac" przy otwieraniu drzwi :wink:

poza tym, oswajanie wymaga jednak czasu i przebywania z maluchami, powinny osluchac sie z roznymi domowymi halasami, i miec jakby probe normalnego zycia - tego nie wolno, tutaj mozna drapac, starszych lepiej nie zaczepiac :wink:
zwykle czasu wolnego (po pracy) nie mamy az tak wiele, jesli jego wiekszosc spedzimy w zamknietym pokoju z maluchami to bedziemy miec na 100% problemy z rezydentami :(
dlatego ja po jakims czasie powoli zaznajamiam maluchy z calym terenem i zamkniete siedza tylko, jak mnie nie ma, ze wzgledu na to ze musza miec staly dostep do jedzenia, a rezydenci by wszystko w mig wyjedli :roll:

Jana pisze:
adoptujkotazeschroniska pisze:]
4) czy rezydenci koniecznie muszą być zaszczepieni przeciwko białaczce i wścielkiżnie , grzybicy czy wystarczy np szczepienie przeciwko pan i kk ?

Moje koty są szczepione na p. i kk. Myślę o szczepieniu na białaczkę. Jeśli chodzi o grzyba - własnie ćwiczę pierwszego u Uszatka (jest odizolowany) więc będę miała możliwość przekonać się, czy kwarantanna, mycie rąk i zmiana ubrania zabezpieczą resztę kotów.

u mnie sa szczepione z bialaczka, wscieklizna nie wydaje mi sie konieczna
zastanawiam sie nad szczepionka przeciw grzybicy ale tematu jeszcze nie rozpoznalam...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Czw lip 06, 2006 10:23

Z moich doświadczeń z grzybem.
W zeszłym roku po długim leczeniu antybiotykami zagrzybił się NieWiem. Nie był izolowany od reszty towarzystwa.
Żaden kot nie zaraził się, ale fakt, żaden nie wchodził z Moonem w bliższe kontakty.

Kilka lat temu prztywlokłam grzyba z wystawy.
Zachorowały chyba dwa koty, które były na wystawie i dwa w domu.
Rozprzestrzenianiu zarazy zapobiegliśmy bardzo prymitywną metodą.

Boję się być domem tymczasowym. Mam trzy koty tymczasowe, żadne domy się nie zgłaszają. Koty są dorosłe. A może ja jestem d. wołowa i nie umiem szukać domów :(.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18681
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Czw lip 06, 2006 23:34

Byłam trochę domkiem tymczasowym dla maluszków. Niestety - okazało się, że nie mogę być :( . Zastanawiam się, jak się ustrzec takich sytuacji. A było tak:
Na początku było ok - trafiła do mnie jako maluszek zupełny po stracie mamusi moja pierwsza koteczka Okruszka, a potem też jako maluszek Murzynek. Oboje rośli zdrowo, bez żadnych problemów. Dużo później trafił do mnie na dni kilka maleńki Bambo - kotek czuł się świetnie, ode mnie poszedł do domku na stałe i tam też kłopotów nie było.W międzyczasie dokociłam się Myszką, a potem Agatką. Jak już była Agatka, wzięłam na domek tymczasowy dwie maleńkie kocie dziewczynki od Eve, jedna trochę chora, druga zdrowa, obie ze schroniska. Ta chora niestety umarła :( , a zdrowa Pesteczka zachorowała, chorowała aż dwa razy, ledwo udało się ją uratować. Byłam pewna, że to coś ze schroniska. Ale po kilku miesiącach przyjęłam na domek tymczasowy maleńką Ryjcię też od Eve oraz już na stałe Szarotkę z fundacji Lidiyi. Obie dziewczynki zdrowe, po długiej kwarantannie. I obie mniej więcej po dwóch tygodniach ciężko zachorowały, prawdopodobnie kalci, ale o nietypowym przebiegu. Ryjcia umarła :( . Szarotka uratowana, też ogromnym wysiłkiem. Co się stało? Jest duże podejrzenie, potwierdzone i przez mojego weta, i przez wetów w sieci, i przez Eve, że jakieś świństwo jest u mnie. Ponieważ zaczęło się po przyjściu Agatki, jest ogrome prawdopodobieństwo, że to ona jest nosicielką. Teraz już maluszków nie biorę. za duże ryzyko. Byłam jeszcze parę razy domem tymczasowym, ale tylko dla dorosłych kotów. Ale zastanawiam się, jak można czegoś takiego uniknąć. Gdybym wiedziała, to bym tych kociąt nie brała. A Szarotkę wzięłabym później, dopiero po szczepieniach. Problem, że nie wiedziałam. Czy można takie coś zbadać?

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt lip 07, 2006 7:43

marinella pisze:
Jose Arcadio Buendia pisze:W kwestii szczepionki na grzybicę.

W opinii wetów, z którymi miałem kontakt, warta uznania jest szczepionka Insol Dermatophyton. To bardzo dobry produky i niestety, bardzo drogi. .


a jaka jest cena ?


Kilkaset złotych za ampułkę. To szczepionka stosowana głównie przez koniarzy.

janykiel

Avatar użytkownika
 
Posty: 2457
Od: Wto lip 05, 2005 19:54
Lokalizacja: miejscowy od 2002: ex Gandalf Jarka, ex janykiel3, ex ascalithion:P, ex Jose AB

Post » Pt lip 07, 2006 8:09

Jose Arcadio Buendia pisze:
marinella pisze:
Jose Arcadio Buendia pisze:W kwestii szczepionki na grzybicę.

W opinii wetów, z którymi miałem kontakt, warta uznania jest szczepionka Insol Dermatophyton. To bardzo dobry produky i niestety, bardzo drogi. .


a jaka jest cena ?


Kilkaset złotych za ampułkę. To szczepionka stosowana głównie przez koniarzy.


jeśli to to, o czym mi mówiła doktor Ewa, to jedna ampułka starcza ledwo, ledwo na dwa koty i kosztuje ok. 400 zł. A jeszcze trzeba powtórzyć....
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt lip 07, 2006 8:56

Taaaa...ja mam takie pytanie... Jak nie pokochać i nie przywiązywać się do kociąt, które wzięło się na tymczasowy :?: :roll: Tyle sie im poswięca czasu, pieniędzy, odchucha i wypieści i co??? Wszystko z lodowatym serduchem?? Ja chyba nie umiem :crying: Mam teraz na tymczasowym dwa maluchy z tego wątku...

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=1759262#1759262

plus dwoje rezydentów...i obawiam się,że tak już zostanie. Raz, że po kociaki nikt sie nie zgłasza i telefon milczy, a dwa,że my już pokochalismy i przywiązalismy sie do nich...TŻ zakomunikował,że jeżeli kociaki znajdą nowy dom to on też sobie poszuka :wink: , a cała reszta rodziny na wieści o czwórce puka się w głowę.... Noooo...i co robić??? :cry:
Obrazek Obrazek Obrazek

zapałka

 
Posty: 496
Od: Nie sty 01, 2006 11:55
Lokalizacja: opole

Post » Pt lip 07, 2006 9:04

O dziwo, praktycznie wraz z pojawieniem sie tego wątku, moj TZ jakimc cudem boskim zgodzil sie przetrzymac na chwile dwa kociaki.
Kociaki sa na szczescie zdrowe, mialy tylko swierzba (tzn jeszcze ciut maja, ale szorujemy i kropimy).

Oczywiście maluszki są cudowne. Ja - tez jakims cudem - mysle o nich "tymczasowo", zle mi, ze o nie sie nikt nie pyta. No i do tego dochodzi TZ ktory juz zapuytal jak dlugo one jeszcze u nas beda :roll:
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Nie mar 04, 2007 0:42

Witam wszystkich serdecznie.

Od jakiegoś czasu przeglądam forum i bardzo bardzo bardzo chciałabym zostać domem tymczasowym. Moj TZ też. Nasze obawy to:

1. zdrowie naszego kotka. Nie jest chorowita, co roku ma komplet szczepień (nie wiem co w tym komplecie siedzi, weterynarz sam dobiera a ja się zgadzam :) Mieszkanie jest spore i własne, natomiast otwarte - nie da się rozdzielić kotów. A poza tym serce by pękało jak bym się bawila z jedymi a z drugimi nie i odwrotnie :roll: :D

2. Konieczność sterylizacji naszej kotki. Tak?

3. Ograniczony czas przebywania w domu. Pracujemy oboje bardzo długo. Nasz kotek został uratowany przed uśpieniem, więc kalkulację mieliśmy taką : lepsza nasza bardzo ograniczona i w praktyce tylko nocna obecność niż śmierć. Ale chore czy małe kotki wydają się potrzebować więcej czasu. Zawsze da się logistycznie wypracować obecność aby iść do weta ale nie np. co dzień. Czy to problem? Proszę o rady doświadczonych :)

4. Brak samochodu - czy to problem? Moj kotek jezdzi PKSem do mamy w czasie naszych nieobecności wakacyjnych i na święta - znosi to bardzo dobrze. Ale więcej niż jeden kotek nie pojedzie raczej, więc czy jest duze ryzyko, ze kotek nie znajdzie nowego domu przed świętami i będzie desperacka sytuacja? To nie jest nawiększy problem, ponieważ planujemy zakup samochodu w ciągu pół roku.

5. Strach czy nowy domek kotka będzie bezpieczny.

6. Koszty leczenia. Nie mamy raczej problemów finansowych ale też się nie przelewa. Z pewnością stac nas na jeszcze kilka gąbek do wykarmienia. Jednak z naszą kotką chodzimy do wetrynarza na szczepienia i badania w naszym rodzinnym miescie (oczywiście jak nie jest chora), gdzie jest dużo taniej bo ceny w Warszawie są bardzo wysokie. Obawiam się kosztów leczenia biorąc pod uwagę Warszawskie realia.

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i rady!!

Ametystcat

 
Posty: 9
Od: Pt mar 02, 2007 22:40
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Post » Nie mar 04, 2007 1:46

Ametystcat pisze:Witam wszystkich serdecznie.

Od jakiegoś czasu przeglądam forum i bardzo bardzo bardzo chciałabym zostać domem tymczasowym. Moj TZ też. Nasze obawy to:

1. zdrowie naszego kotka. Nie jest chorowita, co roku ma komplet szczepień (nie wiem co w tym komplecie siedzi, weterynarz sam dobiera a ja się zgadzam :) Mieszkanie jest spore i własne, natomiast otwarte - nie da się rozdzielić kotów. A poza tym serce by pękało jak bym się bawila z jedymi a z drugimi nie i odwrotnie :roll: :D

Gwarancji, że Waszemu kotu nic się nie stanie, niestety nikt nie da. Mój rezydent w tym roku złapał jakąś wirusówkę, ale dzięki szczepieniom przebył ją dość łagodnie. Wyrzuty sumienia oczywiście pozostały.

2. Konieczność sterylizacji naszej kotki. Tak?

Nawet jeśli nie zostaniecie domem tymczasowym, to BARDZO warto. Sterylizacja pozwala kotce uniknąć wielu chorób, zresztą więcej w ABC, które na pewno przeglądałaś.

3. Ograniczony czas przebywania w domu. Pracujemy oboje bardzo długo. Nasz kotek został uratowany przed uśpieniem, więc kalkulację mieliśmy taką : lepsza nasza bardzo ograniczona i w praktyce tylko nocna obecność niż śmierć. Ale chore czy małe kotki wydają się potrzebować więcej czasu. Zawsze da się logistycznie wypracować obecność aby iść do weta ale nie np. co dzień. Czy to problem? Proszę o rady doświadczonych :)

Większość z nas tutaj pracuje i nie towarzyszy kotom zbyt długo w dzień. Myślę, że takie kalkulacje jak Wy odbyło wiele osób na forum. Towarzystwo na pewno ucieszy Waszą kotkę, bo może się nudzić sama.
Co do wizyt u weta, no bywa czasami, że zjadają dużo czasu, fakt. Ale jeśli udaje się pomóc, to warto.

4. Brak samochodu - czy to problem? Moj kotek jezdzi PKSem do mamy w czasie naszych nieobecności wakacyjnych i na święta - znosi to bardzo dobrze. Ale więcej niż jeden kotek nie pojedzie raczej, więc czy jest duze ryzyko, ze kotek nie znajdzie nowego domu przed świętami i będzie desperacka sytuacja? To nie jest nawiększy problem, ponieważ planujemy zakup samochodu w ciągu pół roku.

Nie wiem, bo mam auto. Na pewno inni Ci odpowiedzą, jak sobie radzą.
5. Strach czy nowy domek kotka będzie bezpieczny.

Zawsze. Na to się nic nie poradzi, niestety.

6. Koszty leczenia. Nie mamy raczej problemów finansowych ale też się nie przelewa. Z pewnością stac nas na jeszcze kilka gąbek do wykarmienia. Jednak z naszą kotką chodzimy do wetrynarza na szczepienia i badania w naszym rodzinnym miescie (oczywiście jak nie jest chora), gdzie jest dużo taniej bo ceny w Warszawie są bardzo wysokie. Obawiam się kosztów leczenia biorąc pod uwagę Warszawskie realia.

Z mojego doświadczenia, a większość moich tymczasów chorowała, wynika, że większość wetów dla kotów bezdomnych ma ogroooomne zniżki, a niektórzy (np pan, który leczył moją Rezedę) nawet dokładają do tego - nie brał ode mnie ani za wizyty, ani za leki. Na ogół płacę za same leki. I to u bardzo dobrych i nietanich wetów w Warszawie.
Moja aktualnie tymczasowa Rezeda 3 miesiące walczyła z zapaleniem płuc i komplikacjami. 3 rentgeny, badania krwi, konsultacje u specjalistów.
BARDZO pomogli mi ludzie z forum. Jak potrzeba, to kasa się znajduje
.

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i rady!!


Się rozpisałam, z tej bezsenności. Powodzenia w podejmowaniu decyzji :)
I w dodatku pochrzaniłam cytowanie. przepraszam.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.

sibia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8128
Od: Śro gru 07, 2005 17:15
Lokalizacja: Praga Północ (okolice trójkąta bermudzkiego)

Post » Nie mar 04, 2007 5:21

Ametystcat pisze:Witam wszystkich serdecznie.

Od jakiegoś czasu przeglądam forum i bardzo bardzo bardzo chciałabym zostać domem tymczasowym. Moj TZ też. Nasze obawy to:

1. zdrowie naszego kotka. Nie jest chorowita, co roku ma komplet szczepień (nie wiem co w tym komplecie siedzi, weterynarz sam dobiera a ja się zgadzam :) Mieszkanie jest spore i własne, natomiast otwarte - nie da się rozdzielić kotów. A poza tym serce by pękało jak bym się bawila z jedymi a z drugimi nie i odwrotnie :roll: :D

Sprawdź w książeczce jakie szczepionki i co ile czasu Twoja kotka dostaje.
Najważniejsze szczepienie to na panleukopenię i koci katar. Wiele kotów tymczasowych choruje właśnie na kk, szczepienie rezydentki powinno ją uchronić przed chorobą. Tak czy owak na początku niezbędna jest kwarantanna - większość tymczasów ląduje w zamkniętym pomieszczeniu (najczęściej w łazience) na tydzień - dwa, a wypuszczane są dopiero po odrobaczeniu i ewentualnym podleczeniu.

Ametystcat pisze:2. Konieczność sterylizacji naszej kotki. Tak?

To jest absolutnie niezależne od bycia domem tymczasowym.
Kastracja kotki to podstawa - uchroni ją przed bardzo ciężkimi i zagrażającymi życiu chorobami: ropomaciczem, guzem sutka (śmiertelnym w ok. 80%). Najgorsze co można zrobić to dawać kotce hormony w zastrzykach albo pigułkach. Częste ruje również stanowią zagrożenie.

Ametystcat pisze:3. Ograniczony czas przebywania w domu. Pracujemy oboje bardzo długo. Nasz kotek został uratowany przed uśpieniem, więc kalkulację mieliśmy taką : lepsza nasza bardzo ograniczona i w praktyce tylko nocna obecność niż śmierć. Ale chore czy małe kotki wydają się potrzebować więcej czasu. Zawsze da się logistycznie wypracować obecność aby iść do weta ale nie np. co dzień. Czy to problem? Proszę o rady doświadczonych :)

Większość z nas pracuje i długo przebywa poza domem :)
Do weta nie trzeba jeździć codziennie, o ile kot nie choruje bardzo poważnie. Samemu można nauczyć się robić zastrzyki czy kroplówki, to naprawdę nie jest trudne. Małe kociaki można brać parami, wtedy na pewno nie będą się nudzić.
Waszej kotce też prawdopodobnie przydałoby się towarzystwo ;)

Ametystcat pisze:4. Brak samochodu - czy to problem? Moj kotek jezdzi PKSem do mamy w czasie naszych nieobecności wakacyjnych i na święta - znosi to bardzo dobrze. Ale więcej niż jeden kotek nie pojedzie raczej, więc czy jest duze ryzyko, ze kotek nie znajdzie nowego domu przed świętami i będzie desperacka sytuacja? To nie jest nawiększy problem, ponieważ planujemy zakup samochodu w ciągu pół roku.

Ja nie mam samochodu. Do transportu dziczków na sterylki albo tymczasów do lecznicy bezczelnie wykorzystuję dobre serca forumowiczów :oops: Jeśli jestem w kropce, a kota absolutnie nie da się przewieźć komunikacją miejską, zawsze pozostają taksówki, chociaż oczywiście szkoda pieniędzy wydanych w ten sposób.
Gdybyście wzięli na tymczas jednego kota albo dwa małe kociaki, to przecież mogą w razie czego pojechać PKSem - to tylko jeden dodatkowy transporterek.

Ametystcat pisze:5. Strach czy nowy domek kotka będzie bezpieczny.

Ten strach towarzyszy nam zawsze.
Można zrobić dużo, żeby sprawdzić potencjalny dom - wypytać, rozmawiać, można pojechać w odwiedziny przed oddaniem kota. Podpisujemy umowy adopcyjne, w których są odpowiednie zapisy.
Pewności nie ma nigdy, bo różnie się w życiu dzieje. Można się pomylić. Ale zawsze trzeba pamiętać, że kot, dla którego szukamy domu, prawdopodobnie zginąłby bez naszej pomocy.


Ametystcat pisze:6. Koszty leczenia. Nie mamy raczej problemów finansowych ale też się nie przelewa. Z pewnością stac nas na jeszcze kilka gąbek do wykarmienia. Jednak z naszą kotką chodzimy do wetrynarza na szczepienia i badania w naszym rodzinnym miescie (oczywiście jak nie jest chora), gdzie jest dużo taniej bo ceny w Warszawie są bardzo wysokie. Obawiam się kosztów leczenia biorąc pod uwagę Warszawskie realia.

Ceny są różne w różnych lecznicach, warto się rozejrzeć. W dobrych i przyjaznych zwierzętom lecznicach koty tymczasowe mają "specjalne" ceny. Na forum jest wiele wypróbowanych sposobów zdobywania finansów na leczenie kocich bied.

Ametystcat pisze:Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i rady!!

Nie ma za co.
Byłoby cudownie, gdybyście się zdecydowali na pomoc kotom w potrzebie.

I witaj na forum :D

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: raksa, Vi i 315 gości