DOM TYMCZASOWY! Poradnik dla niezdecydow. i początkujących

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 06, 2007 21:01

Podnoszę.

Zaczyna się tegoroczna lawina kociąt :(


Przy okazji - w kwietniowym numerze KOTa jest mój artykuł o domach tymczasowych. Dziękuję za wszystkie cenne uwagi w tym wątku, nie ukrywam, że korzystałam :)

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob kwi 07, 2007 23:06

Jano, mam ten numer Kota:) Od razu poznałam, że to Twój artykuł. Fajnie się go czyta, jest ciekawy i wyczerpujący.
Gratuluję:)

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post » Nie kwi 22, 2007 10:21

Podbijam.

Za dużo kociąt i kotów w potrzebie, za mało domów tymczasowych... A przecież to nie takie trudne, za to tyle radości i satysfakcji!

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Nie kwi 22, 2007 10:27

Ja bym na miejscu Szanownej Moderacji :wink: ten temat wkleiła do wątków niespadających... bo jest on ogromnie ważny!

Ja powiem bez ogródek, tymczasowanie bywa trudne, są wzloty i upadki, ale radość i satysfakcja z wyratowania kociaków i znalezienia dobrych domów kocim biedom są prze-o-gro-mne

Wszystkie naklady, również te emocjonalne, zwracają się po stokroc. :D

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Nie kwi 22, 2007 11:49

Chciałabym być domem tymczasowym ale rodzice... Moja mama bardziej niż o zdrowie naszej kotki martwi się o zdrowie moje i naszej rodziny.
1. Czy jest jakieś duże ryzyko zarażeniem się czymś od kotów na tymczasie?
2.Czy kociaki mogą przebywać przez pierwsze kilka dni w dużym pudle z otworami?
3.Co zrobić jak nie wiadomo jak kotka zareaguje na kociaki?

ania_pelka

 
Posty: 48
Od: Pon sty 15, 2007 18:31
Lokalizacja: siedlce

Post » Nie kwi 22, 2007 12:29

Pogadaj z dobrym wetem na temat ryzyka... :)

A teraz z mojego doświadczenia (choć za fachowca się nie uważam)

Wirusy, które są groźne dla kotów - np. panleukopenia, nie są zupełnie groźne dla ludzi.

Zakładam, że Wasza kotka ma aktualne szczepienia?
Oczywiście ryzyka zarażenia czymś rezydentów nie można wyeliminować w stu procentach (pchły, świerzb), ale dla wielu kotów pozostanie bez tymczasu, schronienia, opieki to wyrok śmierci, natychmiastowy ... lub odroczony w czasie. :cry: :cry:

Ja tak to postrzegam.
Dla mnie, przynajmniej, wybór jest dość ewidentny... 8)




Najlepiej, gdy koty wzięte np. piwnicy, przed ulokowaniem w domu obejrzy dobry wet (odpchlenie i odrobaczenie to podstawa)

Świerzbowiec uszny, jeżeli w uszkach jest, nie przenosi się na ludzi.

Podobnie pchły, wybierają sobie przede wszystkim żywiciela zwierzęcego, nie człowieka 8)

Miałam kilkanaście tymczasów, z bardzo różnych źródeł (najczęściej piwnice). Nie zaraziłam się niczym, moje koty również nie. Powtarzam odrobaczenia, częściej niż co pół roku. No i odpukuję w niemalowane... 8)

Pcheł nie mają, a zapchleńcow swieżo wypsikanych fiprexem lyb frontline'm przywożę prosto od weta i na wszelki wypadek lokuję w łazience, na dzien, dwa...

Izolując, mam okazję poobserwować, czy coś złego się nie dzieje: jakie są qpy, czy tymczasowe koty wymiotują, czy mają apetyt.

Jeżeli poglądowo jest wszystko ok. (wet widzial koty pierwszego dnia, mierzył temperature, badał brzuszki) a kociaki w miarę oswojone, po dwóch dniach wypuszczam je na pokoje... 8)

Powiem tylko, że za pierwszym razem, rok temu, miałam sporego stracha...

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Nie kwi 22, 2007 13:27

ja teraz miałam stracha okropnego, Iwcia razem z wetką jeszcze mnie dobiły :twisted: Pierwszy raz na więcie takiej bidusi na ratunek zdecydowałam się tydzień temu w sobotę.
ale okazało się, że strach ma wielke oczy. Milusia siedzi sobie w klatce i czuje się tam o wiele lepiej niż w kryjówce pod łóżkiem. Rezydenci bezpieczni, Milusia wydaje się być zadowolona, zagrożeń zarażeniem nie ma. Wzięcie jakiejś bidy właściwie nie robi żadnego zamieszania.
A potwierdzam jedno: satysfakcja i radocha jest ogromna, jak patzrę na Milusię i z dnia na dzień widzę, jak przestaje się bać, przestaje na mnie fukać i wystawiać pazurki, a w to miejsce pojawia się mruuuuczenie i barankowanie :lol:
Nawet antybiotyk pozwala sobie podać bez walki na śmierć i zycie :lol:
Jeśli tylko ma się warunki, żeby tymczasowo coś w domu dostawić (klatkę np.), albo wpuścić stworzenie do łazienki, to naprawdę warto zrobić to jeśli nie dla biedniutkiego futerka, to dla siebie :lol: - satysfakcja gwarantowana albo zwrot pieniędzy :ryk: :smiech3:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon kwi 23, 2007 12:14

podbijam z uporem maniaka...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon kwi 23, 2007 12:17

Ja też się podpisuję pod ideą domu tymczasowego.
:wink: Osobiście moim zdaniem największe zagrożenie wynika w przywiązania do ratowanej bidy. Coś o tym wiem, bo mój Tż stanowczo odmówił oddania Przecinka - dzikunka złapanego przez Janę na Kole. Bez Przecinka z kolei nie mogło być mowy o oddaniu Kreseczki, bo nie do końca się uczłowieczyła i w ten sposób mam pięć kotów zamiast trzech. :D I oczywiście mam następne tymczasy. :D
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Pon kwi 23, 2007 12:20

Modjeska pisze:Ja też się podpisuję pod ideą domu tymczasowego.
:wink: Osobiście moim zdaniem największe zagrożenie wynika w przywiązania do ratowanej bidy. Coś o tym wiem, bo mój Tż stanowczo odmówił oddania Przecinka - dzikunka złapanego przez Janę na Kole. Bez Przecinka z kolei nie mogło być mowy o oddaniu Kreseczki, bo nie do końca się uczłowieczyła i w ten sposób mam pięć kotów zamiast trzech. :D I oczywiście mam następne tymczasy. :D


podpisuję się szesnastoma łapami.dorzucę jeszcze ogromny stres, gdy bida tymczas jest chora i nie wiadomo, co będzie.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon kwi 23, 2007 12:23

Ale na początek można brać koty i kociaki zdrowe, które łatwo zostaną oddane (w "chodliwych" kolorach :twisted: ). Jakoś trzeba zacząć w końcu, prawda?

Przywiązanie do tymczasowego kota to coś, z czym można sobie poradzić. Na początku jest trudno, ale smutek mija i zostaje radość i duma z tego, że uratowało się kocie życie. Na duchu podnoszą dobre wieści z nowych domków, a "dziurę w sercu" można zakleić kolejnym tymczasem...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon kwi 23, 2007 12:29

Jana pisze:Ale na początek można brać koty i kociaki zdrowe, które łatwo zostaną oddane (w "chodliwych" kolorach :twisted: ). Jakoś trzeba zacząć w końcu, prawda?

Przywiązanie do tymczasowego kota to coś, z czym można sobie poradzić. Na początku jest trudno, ale smutek mija i zostaje radość i duma z tego, że uratowało się kocie życie. Na duchu podnoszą dobre wieści z nowych domków, a "dziurę w sercu" można zakleić kolejnym tymczasem...



prawda całkowita. Przecież te kocurki bierzemy nie dla swojego widzimisię, tylko dla ich dobra. Jeżeli więc znajdujemy im dobry dom (a tylko do takiego oddajemy tymczasy), to jest troszkę smutku i tęsknoty, ale jest ogrooomna radość, że jeszcze jedno futerko uratowane. :lol:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 89662
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon kwi 23, 2007 12:40

Jana pisze: które łatwo zostaną oddane (w "chodliwych" kolorach :twisted: ). ...


Z mojego doświadczenia.... z "chodliwymi" kolorami paradoksalnie bywa pewien kłopot, bo chętnych zgłasza sporo, a domków niezbyt fajnych - również. Wcale nie oddaje się łatwo... :twisted:


Zdecydowanie przyjemniej wyadoptowywało mi się koty ponoć mniej chodliwe (nieśmiałe, bure, czarne) 8).

Telefonów mniej, ale jeżeli już, to dzwoniły naprawdę fajne, wrażliwe osoby. 8)

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pon kwi 23, 2007 12:48

Moja "kariera" w tymczasach jest dość krótka, ale dorzucę swoje 3 grosze.
Jakiś czas temu nie wyobrażałam sobie w ogóle siebie w tej roli. Owszem, czytałam o domach tymczasowych na forum, podziwiałam dziewczyny angażujące się w takie działania. Ale zbyt się bałam, żeby zacząć w ten sposób pomagać. Bałam się tego czy sprostam opiece nad tymczasowym kotem, czy uda mi się ochronić moje koty przed złapaniem czegoś, czy takiego tymczasowego kota uda mi się komuś oddać, czy będę w stanie znaleźć dobry dom i upewnić się, że kot będzie tam szczęśliwy. Jak mam rozmawiać z potencjalnymi zainteresowanymi, jak weryfikować domy, jakie umowy podpisać etc. Tysiące wątpliwości, które powodowały, że wolałam się za to nie brać.
Pierwszy mój tymczas sam sobie mnie wybrał - wracałam do domu i wtedy dosłownie rzucił się na mnie z wielkim krzykiem. Niewiele myśląc złapałam kota pod pachę i po chwili już byłam domem tymczasowym ;)
Zaczęłam to wszystko przerabiać od zera - wizyta u weta, izolacja, ochrona moich kotów przed czymś, co mógł przywlec ze sobą tymczas i ochrona tymczasa przed morderczymi zapędami moich kotów ;) Podejrzenie ciąży u tymczasowej koteczki i decyzja o sterylizacji aborcyjnej. Potem okazało się, że kotka ma właścicieli - nieodpowiedzialnych totalnie, którzy jednak chcieli ją odebrać. Trudna rozmowa z nimi, tłumaczenie zagrożeń, konieczności właściwej opieki nad zwierzakiem, wysterylizowania etc. Kotki w końcu ode mnie nie zabrali, szkoda im było pieniędzy, które mieliby wydać na sterylkę i szczepienie.
Po tym wszystkim moje wątpliwości stopniały gwałtownie. Jeśli to przeżyłam, to dalej też sobie poradzę. I jakoś sobie radzę, chociaż czasem ogarnia mnie zniechęcenie, jeśli kot siedzi u mnie dłuższy czas, a zainteresowanie nim jest znikome. Ale jakoś do tej pory każdy - nawet długo czekający kot - znajdował swój dom.
I tylko serce czasem boli, jak trzeba takiego pokochanego kota oddać. Wyadoptowanie Sasanki dosłownie odchorowałam. A teraz mam u siebie małe klunki, za którymi też pewnie będę płakać. Ale cóż - taka kolej rzeczy...
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 23, 2007 14:32

W wakacje odbieram własne mieszkanie i też sie zastanawiam nad byciem domem tymczasowym.Kociarą jestem od urodzenia, zresztą jak cała moja rodzina i TZ ( ale szczęscie ), ale nigdy nie miałam kota u siebie tymczasowo, zawsze to były moje własne.
Jesli chodzi o kocie nieszczęście i jego olbrzymi rozmiar, to uświadomilam sie dopiero niedawno, po tym jak mój ojciec odkrył ok. 20 bezdomnych kotów mieszkających obok hotelu Walter pod Toruniem, tutaj wątek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=55551&postdays=0&postorder=asc&start=0
Po tym odkryciu byłam przerażona i wściekła z powodu bezsilności. Instytucje typu TOZ miały wszystko gdzies.Skontaktowałam sie z Kocia Doliną i jakos udało sie pomóc.Razem uratowaliśmy 10 kotów.J
ednego jakimś cudem udało mi sie dziadkom wcisnąć ( jednego juz mają od 7 lat ) i w ten sposób sie dokocili i maja teraz dwa.Drugi hotelowy kociak wylądował u mamy mojego TZ.Postawiliśmy ja przed faktem dokonanym a ona nigdy nie miała kota ale teraz jest w Pysi zakochana.

Niestety, duzo kotów hotelowych jeszcze tam zostało.Fakt, nie są one zagrożone szczególnie, są bardziej bezpieczne gdyby np. mieszkaly na jakims osiedlu, ale potrzebują pomocy. Obecnie wymagają sterylizacji i leczenia, bo maja kk.Dokarmiane są regularnie.
Zaplanowałam sobie, że po odebraniu mieszkania będę łapać te co tam zostaną i sama nie wiem co zrobie. Chciałabym je wysterylizowac, podleczyc itd.Co dalej?nie wiem, szukac im domów czy wypuszczać...?
Obrazek
Fell on black days

agatka84

 
Posty: 3534
Od: Pt lut 09, 2007 21:41
Lokalizacja: Toruń

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], magnificent tree, ryniek i 533 gości