Hej, odkopuje wątek
Wracam na miau po ładnych kilku latach, z taką oto sytuacją:
Kilka dni temu do naszego domowego grona dołączyła Lucynka - znaleziona na stacji, wiek ok 2 lat. Miesiąc temu odszedł od nas 14-letni Stefan, z którym to wychowali się Timek i Edek - rezydenci, bracia, po 9-10 lat na karku.
No i tu się pojawia szereg pytań
Jako, że ostatnie dokocenie mieliśmy te 9-10 lat temu i były to małe kociaki, jesteśmy kompletnie zieloni w temacie łączenia dorosłych kotów różnych płci.
Lucynka ma swój pokój, gdzie ma swoją miskę, swoją kuwetę, odpoczywa po gigancie (podejrzenie ciąży, porzucona na stacji, koczowała tam minimum tydzień). Kot ewidentnie domowy. Przytula się, wchodzi na kolana, zaznajomiona z kuwetą. Próbujemy ją zapoznawać z rezydentami, ale póki co delikatnie, w środę będzie wiadomo co z tą ciążą, teraz nie chcemy jej dodatkowo stresować.
Sprawa wygląda tak:
Timek - charakter spokojny, bojaźliwy, nigdy nie wychodził przed brata, do czasu gdy był z nami Stefan ciągle chodził do niego przyklejony. Spokojnie zapoznaje się z Luśką, czasem ucieka, czasem podejdzie na metr, ale ona fuka, warczy, krzyczy, kładzie uszy, nie daje do siebie podejść. Robimy im sesje, po jakimś czasie jedno i drugie się uspokaja. Jednak Lucynka cały czas broni swojej "strefy komfortu" - w sumie wcale jej się nie dziwie, minęło dopiero kilka dni.
Edek - ciekawski, samiec alfa, zawsze przed szereg, przytulas, wzorowy uczeń, podwórkowy awanturnik. Przy pierwszym spotkaniu na pewniaka podszedł do szafki, na którą Lucyna uciekła, i mimo jej wrzasków podchodził coraz bliżej, wspiął się przednimi łapkami, i brakowało sekund, żeby tam do niej doskoczył. Żeby nie doszło do spięcia - Edek kicikici, chodź, poszedł, koniec widzenia.
Wczoraj młoda wyszła z pokoju, kręciła się, Edek obserwował ją z łóżka, wyglądało to wszystko spokojnie, ale potem znowu zagonił ją na szafkę, tylko tym razem wskoczył za nią, no i futro poleciało. Potem obwąchał cały pokój dokładnie, strzyknął na szafkę (kastrat), walnął się na podłodze i leżał, jak gdyby nigdy nic.
No i tu moje pytania:
Zapoznawać ich wszystkich wspólnie, czy oddzielnie?
Z Timkiem nie ma problemu, słucha się jej sygnałów, nie podchodzi bliżej niż Luśka sobie tego życzy. Tylko co z drugim łobuzem? Często wychodzi na dwór, wtedy Lucynka łazi po domu, a Timek obserwuje. Tutaj raczej to kwestia czasu, a będą sobie razem żyli. Jednak nie chcę, żeby ich spięcia z Edkiem pogłębiały jej stresy, czy niechęć. Wolałabym też, żeby nie sikał mi teraz po całym domu. Jakieś pomysły jak uspokoić jedno i drugie? Czy puścić ich na żywioł, czy izolować, czy robić takie krótkie sesje? Nie chce młodej przysparzać więcej stresów niż to potrzebne, zwłaszcza jak nie wiemy co z tą ciążą. Czy może panikuję?