Strona 1 z 1

Wrocław. Mała Missy - jedziemy do domu?

PostNapisane: Sob maja 27, 2006 22:09
przez Siean
Ta historia zaczęła się jak dobry film sensacyjny.
Niedzielny wieczór, za oknem wiatr i deszcz od czasu do czasu. Godzina 22.00...
Telefon. "Czy to pani zostawiała numer telefonu, żeby dać znać, jeśli znajdziemy kota?"
No tak, ja. Zimą szukałam kotki, która uciekła z lecznicy. Zostawiłam telefon na portierni, licząc, że ochroniarze w nocy mogą na nią natrafić.
Więc... "Owszem, to ja."
"Bo myśmy znaleźli kotka"
"Tamtą kotkę?"
"Chyba nie... a może to któryś z pani kotów... taki mały... bardzo się łasi"
"Nie, moje wszystkie koty są w domu... A co Państwo z nim zrobią?"
"Nie wiemy..."
No to już miałam przed oczyma klatkę w schronisku. I siedzącego w niej małego kociaka. Wystarczyła minuta, by przekonać mamę, tata też nie oponował za bardzo... Za pięć minut byłam już na portierni. Optymistycznie bez klatki, bo zakładałam kociaka...

Owszem, kociak był. A właściwie nie kociak, tylko panieneczka w wieku 4,5-5 miesięcy - jej ząbki lśnią nowością. Przyniesiona do domu od razu pobiegła do kuwetki, potem zajęła się zawartością misek.
A ja jestem zła. Bo Missy była domowym kotkiem :evil:
Futerko ma czyste, nieco tylko przykurzone, ale pod nim kryją się same kosteczki. Wie do czego służy kuwetka i że na stole ludzie jedzą. Woli jedzenie ludzkie od kociego.
I do patrolu ochroniarzy, wtedy wieczorem, podbiegła z błaganiem, by się nią zaopiekowali...
Miała szczęście.

Nikt jej nie szuka, więc ja zaczynam szukać jej domu...

Proszę, poznajcie Missy:
Obrazek
i portret:Obrazek

PostNapisane: Sob maja 27, 2006 22:21
przez enigma
piekna jest
moze na kociarnie ja?

PostNapisane: Nie maja 28, 2006 8:40
przez czitka
Missy miała podwójne szczęście, ochroniarze to raz, a Ty to dwa!
Kiedy szukaliśmy tamtej kotki, mój numer telefonu też był na tej samej portierni, i nie tylko mój.....Więc w sprawie Missy, ktoś też mógł zadzwonić do mnie.....
Wątek podnoszę i mocno będę kibicować w temacie Missy, no i popytam o domek też, może coś razem wszyscy znajdziemy.
A kicia przepiękna, w sam raz do adopcji!
Pozdrawiamy

PostNapisane: Nie maja 28, 2006 12:06
przez Lena
wstawilam ja na kocie zycie

PostNapisane: Nie maja 28, 2006 12:54
przez Siean
Dzięki, Lena :)
Mam jeszcze kilka jej fotek - wysłać ci?

A Missy może iść do adopcji prawie w każdej chwili: to zupełnie bezstresowy kot, mruczący i pakujący się na kolana. "Lokatorzy" dostali już eksmisję, dziś idziemy na kolejną wizytę, by pozbyć się bólu gardła pozostałego po wędrówce i jedno co pozostaje to...
Niestety, jej oczko :( Prawdopodobnie przyłożył jej któryś z tamtejszych kotów [tak się domyślam, bo miała na swoim ślicznym nosku krechy] i zrobił to tak nieszczęśliwie, że skaleczył oko. Tak więc kicia bierze kropelki i krzywi się nieszczęśliwa...

PostNapisane: Nie cze 18, 2006 21:06
przez Siean
Hej :)
Dawno o Missy nie pisałam..
Gardło wyleczyć się dało, ale na oczku pozostała jej blizna.
Missy je i bawi się z moimi kotami - ma już swoje kocie sympatie i antypatie. Zaczepliwa z niej panienka - chętnie mruczy, ale jeszcze chętniej bawi się w obgryzanie rąk. Przez ostatnie dni "śpiewała" - miała rujkę, więc teraz będziemy umawiać sie z panem doktorem na kastrację. A prócz tego wszystko jest u niej w porządku.
Domki zgłosiły się dwa, niestety niezbyt właściwe.
Mam nadzieję, że znajdą się kolejne...

PostNapisane: Sob lip 29, 2006 18:24
przez Siean
hej :)
Dawno nie było nowin o Missy, ale dziś chciałam poprosić o trzymanie kciuków - prawdopodobnie w przyszły piątek Missy pojedzie do swojego domu. :D :D :D
Dom z wywiadu wygląda na dobry, zakocony już był. Poza Wrocławiem.
A oto portrecik Missy :)
Obrazek