Dziękuję za zainteresowanie!
Kotkę już oddałam ale napiszę o niej trochę żeby przywołac miłe wspomnienia.
Kotka nazywała się Kruszyna ( po swojej mamie,która nadal zyje-ale poprzedni własciciel chciał mieć dwie Kruszyny i tak zostało). Była biała-miała kilka czarnych łat na grzbiecie i pyszczku no i czarny ogon. Miała charakterek, lubiła się bawic i psocic.
Ma 5 miesięcy.
Dostałam ją w poniedziałek ( 15 maja) i juz wtedy miała cięzki oddech i od czasu do czasu kichała. Kolejny dzień przyniósł więcej kichania a w środę zadzwoniłam do weterynarzów ( w mojej okolicy jest ich dwóch) i dowiedziałam się,ze muszę poddać ją leczeniu.Jeden pan stwierdził,ze zastrzyki i wizyty u niego w sumie będą kosztować około 90 zł, drugi podał kwotę 60 zł.
No i się zaczęło: myślenie, kombinowanie...az w koncu dzień po napisaniu posta na tutejszym forum stwierdziłam,ze nie jestem w stanie jej pomóc i muszę ją oddać bo moze poprzedni właściciel jej pomoże.
Przyszedł po nią ten Pan. Spojrzał na Kruszynę i powiedział,ze jeśli ja nie mogę jej pomóc to lepiej on ją weźmie.
Kurczę, było mi przykro bo się do niej przyzwyczaiłam i chciałam wierzyc,ze ten katar sam jej przejdzie -ale widziałam,ze było gorzej.
Jutro albo w poniedziałek jak spotkam tego Pana to zapytam o Kruszynę i napiszę jaką podjął decyzję.
Nie zamieściłam żadnego jej zdjęcia bo nie mam aparatu cyfrowego ani aparatu w komórce. Szkoda bo chociaż mogłabym się nią pochwalić, bo ładna z niej kotka i mądra(potrafiła wcisnąć się do szafy ,w której są książki i spać)