Malwinka która chciała umrzeć. Jest zdrowa :))))

Zostałam sama, nie mam nikogo na świecie, źle się czuję, bardzo mnie coś boli, tak jestem głodna. Chodziłam i prosiłam aby mi ktoś pomógł, ale ludzie mnie tylko odganiali, po co żyć jak nikt cię nie chce, jestem chora, głodna i sama.
Lepiej już chyba umrzeć i nie cierpieć głodu i samotności. Postanowiłam wyjść na ulice, pędza nią samochody to szybka i bezbolesna śmierć, usiadłam na ulicy i czekałam, nadjeżdzał samochód już nie będę cierpieć zaraz mi będzie dobrze i ciepło, nie będę sama.
Nie przejechał mnie zatrzymał się, Duża w samochodzie zatrąbiła abym mogła uciec ale po co żyć jak nie ma dla kogo. Jakaś uparta ta Duża nie jedzie, wysiada, położyłam się na asfaltowej rozgrzanej ulicy nie miałam już siły siedzieć, poprosiłam wzrokiem, proszę przejedź mnie abym już nie musiała cierpieć aby życie już tak nie bolało.
Ale ta uparta Duża podeszła do mnie podniosła mnie z ulicy i obejrzała, przytuliła i powiedziała, ze już dobrze, żebym się nie bała. Zapakowała mnie do samochodu i zabrała do innej Dużej w zielonym fartuchu. Tam mnie dokładnie obejrzały pokłuły tyłeczek, orzekły ze jestem lekko odwodniona i wychudzona i w złym stanie ogólnym. Ta w zielonym powiedziała, ze że miałam szczęście że trafiłam na ta Duża ona mnie uratuje.
Duża zabrała mnie do domu, dostałam klatkę i w niej zamieszkałam, troszkę się przewracam jak chodzę ale to podobno dlatego, że jestem taka chudziutka i chora.
Nie mogę uwierzyć, ze ktoś mnie chciał, że się mną zaopiekował, że nie jestem sama, troszkę nieśmiało pomruczałam, jeszcze nie wierze ale już mam nadzieje.




Nie przejechał mnie zatrzymał się, Duża w samochodzie zatrąbiła abym mogła uciec ale po co żyć jak nie ma dla kogo. Jakaś uparta ta Duża nie jedzie, wysiada, położyłam się na asfaltowej rozgrzanej ulicy nie miałam już siły siedzieć, poprosiłam wzrokiem, proszę przejedź mnie abym już nie musiała cierpieć aby życie już tak nie bolało.

Ale ta uparta Duża podeszła do mnie podniosła mnie z ulicy i obejrzała, przytuliła i powiedziała, ze już dobrze, żebym się nie bała. Zapakowała mnie do samochodu i zabrała do innej Dużej w zielonym fartuchu. Tam mnie dokładnie obejrzały pokłuły tyłeczek, orzekły ze jestem lekko odwodniona i wychudzona i w złym stanie ogólnym. Ta w zielonym powiedziała, ze że miałam szczęście że trafiłam na ta Duża ona mnie uratuje.
Duża zabrała mnie do domu, dostałam klatkę i w niej zamieszkałam, troszkę się przewracam jak chodzę ale to podobno dlatego, że jestem taka chudziutka i chora.
Nie mogę uwierzyć, ze ktoś mnie chciał, że się mną zaopiekował, że nie jestem sama, troszkę nieśmiało pomruczałam, jeszcze nie wierze ale już mam nadzieje.



