Byłam 3 dni w Kazimierzu Dolnym n. Wisłą.
Niewielkie miasteczko pełne turystów, zabytków, turystów

i Cyganek
No i są koty...
Nazwałam go Kazik

śliczny, biały w czarne łatki (

) kocurek, przyszedł na nasze piątkowe ognisko (byłam tam na seminarium mojej Katedry), bida, zmierzwiona sierść, chyba nie bezdomny, ale jak wychodzący, to wiadomo...
Bał się podejść, bo kilkanaście osób, nikt kotów nie lubi... nikt? była tam Kasia, czym prędzej do koteczka i mizianki, śliczny zaczął się przytulać, mruczeć, dał się wziąć na ręce... zjadł 3 kawałki kiełbasy, takiej przygotowanej do upieczenia nad ogniskiem
nie powiem, jakie za mną odchodziły komentarze, znów się pokłócę z kolegami z powodu kotów
Kazik dostał kiełbaskę jeszcze wczoraj wieczorem (rano zabrałam pustą

podstawkę) i dziś na odchodnym, mam nadzieję, że też skorzysta...
Oprócz Kazika jeszcze bielusieńka Kicia u kogoś na podwórku, Burasek polujący w kamieniołomach, Czarnulek w białych skarpetkach (polujący nad Wisłą), Oryginalny z przedłużoną sierścią i w kolorowych szeleczkach w oknie jakiejś chałupki:
Bo to takie moje małe zboczenie: idę ulicą, jadę pociągiem czy autobusem i rozglądam się za kotami
Pozdrawiam