Kocieta wyparowaly - juz sa! :-)

Sytuacja jest taka: na mojej klatce schodowej mieszka kotka z kocietami. Maluchy urodzily sie w polowie marca. Zapewnilismy im maksymalnie dobre, jak na klatkowe zycie, warunki: mialy cieple, duze poslanie, non stop swieze jedzenie i picie, kuwete z wymienianym na biezaco zwirkiem, mieszkaly na strychu tam gdzie nie chodza ludzie. Kotka spokojnie zajmowala sie maluchami. Ja w tym czasie znalazlam im domy adopcyjne, ktore czekaja do konca maja na przyjeceie maluchow. Po odakrmieniu przez matke maluchy mialy trafic do naszej lazienki (doslownie na dniach; wczesniej nie bylo to mozliwe bo matka jest zupelna dzikuska i zamkniecie jej z kocietami w domu zupelnie nie wchodzilo w gre). I tu zaczyna sie dramat: OD 6 DNI NIKT NIE WIDZIAL MALUCHOW...
Po prostu rozplynely sie w powietrzu...
Nie wiemy co o tym myslec, jestesmy komleptnie zalamani. Rodzice i sasiedzi (kamienica jest przychylna kotom i kilka osob przejelo sie sytuacja) szukali ich juz wszedzie - strych, piwnica, komorki, po prostu wszedzie. Kotka caly czas jest na podworku, wydaje sie spokojna, duzo je.
Praktycznie niemozliwe jest zeby ktos je zabral: nieweiel osob w ogole wiedzialo o ich istnieniu, menele sie po podworku nie kreca. Jakis czas temu maluchy mialy poczatki kociego kataru, ale szybko trafily do weta, dostawaly cykl zastrzykow, wiec wykluczamy tez ze zmarly...
Wiec co sie stalo???? Czy ktos mial na przyklad taki przyapdek, ze kotka ukryla maluchy???? Ze schowala je przed ludzmi (nie wiem z jakiej przyczyny mogalby to zrobic, ale moze...)?????
Moze ktos slyszal o podobnej sytuacji, moze ktos ma jakis pomysl, jakies doswiadczenia zblizone do tych???
Naprawde nie wiem co myslec, jestem przerazona... Co powiem ludziom u ktorych maluchy mialy mieszkac?
Tak sie cieszylam: to mial byc ostatni miot tej kotki (bedzie wykastrowana) i jednoczesnie pierwszy, ktory mial miec normalne, szczesliwe domy zamiast podworkowej tulaczki... Tak bardzo sie cieszylam....



Praktycznie niemozliwe jest zeby ktos je zabral: nieweiel osob w ogole wiedzialo o ich istnieniu, menele sie po podworku nie kreca. Jakis czas temu maluchy mialy poczatki kociego kataru, ale szybko trafily do weta, dostawaly cykl zastrzykow, wiec wykluczamy tez ze zmarly...
Wiec co sie stalo???? Czy ktos mial na przyklad taki przyapdek, ze kotka ukryla maluchy???? Ze schowala je przed ludzmi (nie wiem z jakiej przyczyny mogalby to zrobic, ale moze...)?????
Moze ktos slyszal o podobnej sytuacji, moze ktos ma jakis pomysl, jakies doswiadczenia zblizone do tych???




