Anja, jasne że jeśli to nie jest dla Ciebie problemem, skorzystam z kursu
. Zaproszenie otwarte, szczegóły możemy domówić.
Wracając do lokalizacji lecznicy, to ja chadzam tam, gdzie mam najbliżej, ponieważ nie jestem zmotoryzowana, a mam 2 koty, więc częstotliwość wizyt większa. Ale na zmianę weta muszę się zdecydować.
Przyjrzę się Śreniawitów, bo bliżej niż Białobrzeska.
A mój kocion na pierwszej w życiu wizycie w lecznicy był ufny i łagodny, ale pan doktor zaaplikował mu na karczycho coś paskudnego na pchły, Czarnecki to zaraz polizał i dostał takiej piany na pysio, że się przeraziłam nie na żarty. A pan doktor mówi: "oj zapomniałem powiedzieć, żeby pani mu nie pozwoliła lizać"
A kot od tamtego doświadczenia ma tak jak ma. Każda wizyta to "trzęsionka", potworny lęk i panika. Nie mówiąc już o tych nieszczęsnych tabletach i kroplach do oczu. Ja nawet mu nie mogę wytrzeć oczka w razie jakiegoś "śpioszka".
A w domu jest na rękach noszony (dosłownie, bo to uwielbia), pieszczony przy każdej okazji i wolno mu wszystko (no, prawie
). Zabronić mu czegokolwiek to widoczny stres. Ale to chyba większość kotów tutaj tak ma