Od ostatniej niedzieli Czarnecki dostaje Hillsa s/d plus już wcześniej wprowadzone saszetki urinary RC, kontroluje się mocz paskami prawie codziennie. Te paski po otwarciu słoika w którym się znajdują muszą być zużyte w miarę szybko (pani sprzedająca mówiła nawet o miesiącu), a że jest ich sto, nie muszę oszczędzać - komfortowa sutuacja. No i muszę powiedzieć, że nie jest najgorzej - pH waha się zawsze 6,0 - 6,5, a i białko jest mniejsze. Usilnie zdążam do odczynu 5,5, chociaż mam świadomość że to jeszcze dużo karmy i konsekwencji wymaga. Z pasty na razie zrezygnowałam, zgodnie z radami dr Cetnarowicz. Bo z jej słów wynikało, że można inną karmę plus uro-pet, ale to jednak jest dużo drożej. Racja - tuba mi wyszła dosłownie w kilka dni - ponad 30 zł, a to koszt połowy 2 - kilowej torby karmy c/d
I teraz dopiero zauważam zmianę w zachowaniu kociastego - wraca do swoich starych "wyskoków". Przez te kilka tygodni, kiedy intensywnie posikiwał, był w gorszej formie, mniej aktywny, co kładłam na karb dorastania. Poważnieje - myślałam sobie głupio.
Teraz znów amoki i szaleństwo - wczoraj mój TŻ stał przy zlewie, a kocur przebrzydły wskoczył mu znienacka na plecy potem szybciutko na głowę, usłyszałam tylko zduszone uaaa, a potem TŻ wkroczył do pokoju ociekający dosłownie krwią, wcale nie wkurzony, i oświadczył, że koteckowi nóżka zadnia się omskła jak już był na głowie i rozorała równiutko TŻ-towy kinol. Ale jak!
TŻ spokojnie posmarował sobie spirytusem i powiedział, że Czarnecki "tylko" chciał wskoczyć sobie na wiszącą nad zlewem szafkę. No i wykorzystał chłopa, który teraz wygląda jakby brał udział w ulicznej bójce, albo po awanturze domowej
Pod koniec kwietnia zaniosę siuśki do labu i mam nadzieję ujrzeć efekty dietki.