To co chcę powiedzieć jest ważne dla mnie, ale może być ważne dla innych, tych którzy stracili ukochanego czworonożnego przyjaciela, i wydaje im się, że nigdy nie wyjdą z bólu i żałoby.
Oczywiście czas leczy rany, to powszechnie znana prawda, ale można ten czas skrócić i pomóc sobie, ale także a może przede wszystkim pomóc potrzebującemu kotu, albo psu.
Bo to jest remedium –
„weź kota”, jak pisał w swoim wierszu pan Franciszek Klimek.
Ja ból czułam chwilami nie do wytrzymania, i nie wyobrażałam sobie, że cokolwiek może go ukoić.
Najpierw, miesiąc po śmierci Czarneckiego przywiozłam z Łodzi Lusię w potrzebie. Kilka dni trwała adaptacja. Nie, nie Lusi, bo ta trwała kilka tygodni, ale moja, przyzwyczajanie się do nowego futerka, uczenie się jego nawyków, zachowań, obserwacja, dbanie o pełny brzuszek, oglądanie kupki w kuwecie i takie inne prozaiczne czynności.
Prozaiczne, ale wypełniające czas, zajmujące myśli, i wreszcie zajmujące część serca. Tę część, która była zajęta przez wspomnienie, przez dwuletnią przyjaźń i miłość do Czarnego Kota.
Ale okazało się, że ból choć mniejszy, nadal chwilami rozsadza mózg i wyciska łzy.
I dobry los podesłał mi znów czarnego kota. W potrzebie, a jakże. Nie myślałam o trzecim, nie działałam z rozmysłem, to był jak dar od Niego.
Tak to mam trzy koty, i dopiero we troje dają mi jakieś poczucie wypełnienia pustki. Są jak przeciwbólowy cudowny środek.
Widocznie tak trzeba – zwiększać dawkę, ja zwiększyłam o jedną porcję, o jedno futerko
.
Mam ciągle żal do nie wiadomo czego o jego śmierć.
Ciągle myśli o nim są kłujące, ale zdarzają się coraz częściej pogodne, dobre myśli o dobrym życiu tego kochanego kota, i o dobrym naszym życiu z nim.
I przychodzi zrozumienie, że nadal żyją koty; wyglądające inaczej, zachowujące się inaczej, ale koty.
I trzeba
wziąć kota, bo i on w potrzebie i Ty w potrzebie.
Życzę wszystkim w potrzebie, żeby znaleźli swoje remedium (najlepiej w futerku)
21 grudzień '07
Tęsknię. Bardzo.
To wszystko nie takie proste.
31 styczeń `08
Śpisz już pół roku. Nie zapominam nigdy, w żadnym momencie, że byłeś, jesteś cały czas ze mną.
Moja mądralka, gadułka i przytulak. Taki milutki i taki niedobry, krnąbrny i niereformowalny indywidualista. Jedyny.
1 sierpień `08
Wczoraj minął rok jak nie ma z nami naszego czarnego słodziaka.
A myślę ciągle z tęsknotą.
Brakuje mi go, chociaż przysłał Smolika; to pewne, że to jego robota. Są tacy podobni, w zachowaniu i fizycznie. Tak samo zakochani we mnie.
Ale Czarnecki był Pierwszy, najważniejszy, Kot Mojego Serca.
Dziś jakby jego urodziny, wolę pamiętać ten dzień kiedy do nas przyszedł, kiedy rano wołał mnie gdzieś tam z ogrodowych chaszczy sąsiadów, z tych samych, w których po dwóch latach wałęsał się Smolik.
Nie chcę myśleć o tym potwornym dniu, kiedy sprawił mi taki ból, wolę ten dzisiejszy dzień. Wtedy nie pomyślałabym w żadnym razie, że będzie z nami tak bardzo na chwilę...
17 sierpień `08
Zaopiekuj się Memusiem, lubiłeś go przecież trochę, pamiętasz jak Ci zaglądał nieustannie pod ogonek i jak go za to strofowałeś?
Płaczę za nim tak prawie jak za Tobą, trzymajcie sie razem na tęczowych łąkach.
Odszedł tak niespodziewanie jak Ty i też miał tylko dwa lata.