
Na początku miałam jednego kota, niedawno doszedł drugi, a wraz z nim 2x tyle problemów i uciech. Napewno jesteście doświadczeni w sprawach wychowania kotów, wasza pomoc bardzo by sie przydała.
Nigdy nie miałam bliższej styczności z kotami, gdyż przez wiele lat *liczy* ok 14, miałam psa. Przez pierwsze lata mieszkał z nami w domu, potem zaczeliśmy go wypuszczaś. Sprawnie poruszał się po ulicach miasta, nigdy nie było z nim problemów. Pewnego dnia, podczas mojej nieobecności(wyjechałam dostałownie na 2 tyg) zostawiłam Puszka (bo tak sie wabił) pod opieką ojca. Wtedy nigdy by mi nie przyszło do głowy że widze go po raz ostatni. W przeddzień mojego powrotu do Polski dostałam od ojca telefon: "Puszka potrącił samochód" Poczułam się jakbym to ja miała wypadek. Ze łzami w oczach jechałam do domu. I kiedy radosna przekroczyłam granicę, zadzwonił tato, z wieścią że Puszek już nie żyje, nie dało się go odratować.... Po 30 godzinach cieżkiej podróży, zastałam pustą budę. Długo nie mogłam się pozbierać, prawdę mówiąć jeszcze tego nie zrobiłam, gdyż nie mam takiej osoby która rozumiała by mój ból. Dla mnie to była ogromna strata, mogę to porównać do smierci bliskiej osoby...
Na otarcie łezki, wyprosiłam u rodziców mojego wymarzonego kota. (Zawsze go chciałam mieć, jednak rodzice nie pozwalali ze wzglęcu na psa). W październiku nasza rodzina wzbogaciła sie o nowego, puchatego członka, a raczej człońkinie. W skrócie powiem że początki były dla mnie trudne, gdyż sama musiałam się nią opiekować a nie miałam w tym żadnego doświadczenia. Kinia wyrosła na dosyć sporą (;D), śliczną kotke, z lśniącym futerkiem. Nieufna była od początku, nie dała sie zbytnio głaskać, drapała i gryzła dosyć mocno. Nawet teraz, wszyscy w rodzinie mamy podrapane dłonie . Ale i tak ja kochamy:)
Schody sie zaczeły w sobotę, kiedy przygarnełam małą kotkę, która błakała sie od tygodnia na naszej ulicy. Nie miałam zamiaru na poczatku zabierać ją do domu, ale w momencie gdy podeszła pod same drzwi na tyle blisko abym mogła ją pogłaskać, zaczeła się łasić i głośno chrupać (czyt. mruczeć) Kiedy kinia, już nie pamiętam, kiedy chrupała przy mnie!Serce mi pękło i nie mogłam inaczej jak wziąść ja do domu. Wyglądała na zdrową, była jedynie brudna i głodna.
I teraz jakie mam problemy:
Kinia jest bardzo agresywna w stosunku do przybysza (jeszcze jej nie nazwałam) a przy tym w stosunku do nas także. Chodzi krok w krok z nienawiścia w oczach za nową i czeka na jakiś fałszywy ruch. Dzisiaj zaczęła sama atakować. Nowa się kładzie, albo schyla głowę wtedy. Nie wiem jak mam ją bronić. Jeszcze sama dostane! żart:) A może to nie takie śmieszne...przed chwilą próbowałam uspokoić Kinie, ona ciągle warczała na mnie, więc ja ją tule, a ona mi łapą z pazurami po oku! Na szczęście nie mocno i miałam zamknięte oczy, ale sie przestarszyłam.
Szkoda mi najbardziej nowej, poprzednio była zapewne przez kogoś porzucona, głodna, brudna szwędała sie po ulicy, a teraz cięzko jej się tutaj zaadoptować. Szczególnie że Kinia tak ją gnębi. Robimy wszystko żeby sie tu dobrze czuła.
Kinia jak do nas zawędrowała 5 mies temu, nie wiem ile dokładnie miała, ale była bardzo mała, miała niebieskie oczy (teraz ma pomaranczowe) ale juz piła z miski. Co prawde musiała do niej wchodzić z łapą, ale dawała radę:)
Natomiast nowa kotka, ma ok miesiaca, albo i więcej. Kinia jest od niej o wiele wieksza, co daje jej przewagę.
Dzisiaj przychodzi do nad weterynarz, aby zbadac szczególnie ta nową kotke, czy wszystko z nia w porządku. Ja sama zauwazyłam że jest lekko przeziębiona.
Musiałam sie komuś zwierzyć, a komu innemu moge, jak nie ludziom który jak ja kochają koty

Pozdrawiam
Aga