Strona 1 z 2

Zadrapany przez kota - wścieklizna?

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:08
przez Aki
Wczoraj moja siostra zadzwoniła do mnie, że jej kolega z pracy jest cały zdenerwowany, bo został podrapany przez kota w parku i grozi mu poważne leczenie. A było to tak, że wyszedł z psem na spacer i nagle zobaczył panikującego kota z puszka kociej karmy na głowie 8O :strach: Nie wiadomo, czy jedząc zaczepiła mu sie o głowę i tak już zostało, czy jkiś ... mu to założył :twisted: . Zaprowadził psa do domu, ale mimo, ze nie lubi kotów nie dawałomu spokoju, że tren biedny kiciek tam z tą puszką się męczy. Poszedł więc i znalazł go. Niestety nie jest on kocim psychologiem i postanowił go złapać bez rękawiczek. Spanikowany puszką na głowie kot oczywiście się panicznie bronił i dotkliwie go podrapał. Dopiero po tym zdarzeniu wpadł ten człowiek na telefon do weterynarza, który kota wziął i operacyjnie zdjął mu puszkę, a przy okazji znieczulenia wykastrował. No i wszystko byłoby O.K. ale nie wiadomo czy kot nie był chory i wet powiedział, że zostawiają kota do 14 dniowej obserwacji i jak zdechnie, to ten kolega siostry będzie musiał poddać się poważnemu leczeniu 8O :strach: No i zastanawiam się, czy aż 14 dni trzeba? Nie ma jakiś badań? Przecież ten kot był strasznie zestresowany, teraz jeszcze osłabiony kastracją, no nie życzę mu źle, ale przecież może się to skończyć śmiercią... i to wcale nie z powodu wścieklizny, czy ptasiej grypy która straszy weterynarz :twisted: No gość chodzi jak struty i powtarza w kółko, że nigdy kotów nie lubił, a teraz niecierpi jeszcze bardziej :cry:
Niby mu się nie dziwię, bo zabrał się do łapania kota "bez głowy" i przez co ma nie lada problem, to może być zły, ale i tak poczciwina z niego, że nie zostawił bidulki w kłopocie...

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:13
przez kalewala
Niech sobie kupi neomycynę w aerozoli i popsika rany
I niech nie panikuje :D
Wet przetrzyma kota 14 dni, koty to dobrze zrobi, bo sie troszkę odkarmi, moze w międzyczasie spróbować mu znaleźć domek?
Będzie ok.
Klika razy pogryzły mnie dzikie koty, a ataki wścieklizny ma rzadko, ostatnio jak słyszę o kotach oddawanych do schronu z powodu ptasiej grypy zdiagnozowanej osobiście przez właściciela :evil:

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:16
przez nazira
Wybaczcie ale ten kot najpierw go podrapał a potem oblizał?? Bo wścieklizna to w ślinie chyba,co nie?

Re: Zadrapany przez kota - wścieklizna?

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:32
przez iwcia
Aki pisze: No i zastanawiam się, czy aż 14 dni trzeba? Nie ma jakiś badań? Przecież ten kot był strasznie zestresowany, teraz jeszcze osłabiony kastracją, no nie życzę mu źle, ale przecież może się to skończyć śmiercią... i to wcale nie z powodu wścieklizny, czy ptasiej grypy która straszy weterynarz :twisted:


8O 8O Co to za weterynarz :?:
Kolega nie bedzie go jadł chyba na surowo ?? :evil:

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 9:32
przez Aki
No nie polizał, ale takie jest standardowe postępowanie z ta obserwacją, z resztąnie wiem, czy też nie ugryzł, chociaż nie, przecież miał puszkę na głowie...
Ja też myślę, że zagrożenie chorobą od tego kota jest znikome,bo przecież to nie była agresja typowa np. we wściekliźnie, tylko panika z powodu puszki i tego, że ktoś go łapie, ale ten kolega i tak się boi. Zawsze boimy się bardziej czegoś na czym się nie znamy, a perspektywa przedstawiona przez weta, jest nie ciekawa. Może wet ma taki sposób mówienia, żeby w razie czego nie było, że zbagatelizował sprawę, ale zasiał panikę :roll: :x Wszyscy uspakajamy tego kociego bohatera, ale on i tak się boi...
Ciekawa jestem, czy nie ma jakiejś możliwości sprawdzenia, jakiś badań zwierzaka od razu,a nie czekanie i obserwowanie przez dwa tygodnie. Jest dla mnie zrozumiały strach, który dla niektórych może być prawie jak czekanie na wyrok, mimo uspakajania ze strony otaczających znajimych.

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 10:01
przez iceangel
nie ma powaznego leczenia tylko podaje sie surowice antytezcowa na wszelki wypadek a jesli kot umrze rowniez przeciw wsciekliznie, zastrzyk nie jest juz podawany jak dawniej w brzuch tylko w ramie. Co to za wet!!?? a dla klegi brawa za odwage i dobre serce

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 10:58
przez Elżbieta P.
Aki - połowa z nas - forumowiczów została kiedyś podrapana i pogryziona przez dzikie koty.
Wszyscy żyjemy.
Wścieklizny nikt nie ma.
Rany zdezynfekować. Jesli jest opuchlizna - przylożyc maść ichtiolową.
Jesli kolega tak bardzo sie boi - proponuję zastrzyk z surowicy przeciwtężcowej.

Pociesz kolegę, że kot chory na wścieklizne - nie pije i nie je - a więc pewnie łba do puszki z pokarmem by nie wsadził.

Będzie dobrze.
Gratulacje dla kolegi za serce i odwagę. :D

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 11:03
przez Beliowen
A propos poważnego leczenia - to raptem kilka zastrzyków w ramię, średnio bolesnych - bywają poważniejsze terapie ;)
Mam jednak nadzieję, że kot po prostu był przerażony (ja mam klaustrofobię i aż mi się słabo robi jak pomyślę co biedak czuł :strach: ) i że wszystko będzie dobrze :ok:

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 13:23
przez Aga1
sorry ale :ryk: :ryk: :ryk:
nawet jak się sprawdzi najczarniejszy z czarnych scenariusyz, to kilka zastrzyków jeszcze nikogo nie zabiło :lol: :lol: :lol:

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 14:47
przez Sylwka
Ja tylko dodam, że szczepienia na wściekliznę nie ma się co bać (w sierpniu musiałam być szczepiona, bo się zgłosiłam na szczepienie na tężca po pogryzieniu przez kociaka i jak już mnie wciągnęli na listę a kot przepadł to nie było przeproś). Zastrzyków jest pięć w ramię: w dniu 0 (jak już zadecydują, że trzeba), 3,7,14 i 21. Można powiedzieć, że są niemal niewyczuwalne. Igła jest cieniusieńka i jak pielęgniarka ma wyczucie to człowiek nawet się nie zorientuje a już jest po. Jedyn niedogodność wynika z konieczności stawiania się na szczepienie ale w razie wyjazdu wszystko można załatwić. Ja rozpoczęłam szczepienie w Krakowie. W weekend wyjeżdżałam do rodziców do Tarnobrzega. Obdzwoniłam okoliczne szpitale i znalazłam poradnię chorób zakaźnych w Sandomierzu gdzie szczepią na wściekliznę (niestety nie w każdym mieście da się zaszczepić). Ponieważ to była sobota to szczepionka czekała na mnie na pogotowiu w Sandomierzu. Podbili mi karteczkę, zaszczepili i następne dawki już brałam w Krakowie. Normalnie szczepionka nie wywołuje raczej skutków ubocznych. Ja jestem lekko "pobudzona" immunologicznie (choruję na celiakię) i powiększyły mi się węzły chłonne na szyi po stronie ramienia które dostało szczepionkę. Po dwóch tygodniach nie było śladu. Pozdrawiam kolegę za bohaterską postawę i życzę zdrowia kotulkowi, bo to ochroni kolegę przed szczepieniem.

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 15:14
przez Agn
Kolega - dobry człowiek. Mam nadzieje, że nie będzie teraz myślał, że `każdy dobry uczynek musi zostac ukarany`. Wścielkizna mozna zarazić się tylko w wyniku pogryzienia, lub jak pisze Nazira - najpierw podrapany został potem wylizany [a to niezwykle rzadka sytuacja :wink: ].

A wszystko juz zostało napisane powyżej.

Wet, mimo wszystko tez wykazał się pomyslunkiem skoro za jednym zamachem kota ciachnął. A na obserwacji kot przynajmniej odpocznie od trudów zycia zewnetrznego.

PostNapisane: Wto mar 14, 2006 15:27
przez Regata
Kup koledze jakieś dobre wino (czy co tam lubi), niech się zdezynfekuje wewnętrznie, pogratuluj odwagi i szlachetnej postawy, opatrz i zdezynfekuj rany zewnętrzne (jeśli już ktoś tego nie zrobił) i powiedz, że nie każdy ma takie dobre serce, że, wszyscy, którym opowiedziałaś o tym wyczynie, mówią, że z niego dobry człowiek.
Niech wie, że warto było zostać nawet podrapanym, bo ceną za to jest życie kota...

Tak zdezynfekowany, dopieszczony i doceniony spokojniej będzie czekał na wynik obserwacji :-)

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 21:54
przez Aki
Odświeżam tylko, by przestrzec aby nie podawać kotom karmy wysokich puszkach, albo uważać jak się je wyrzuca, bo biedak w jakiś sposób musiał zostać w takiej uwięziony(np. gdy głodny próbował wyjeść resztki :cry: ) :cry: biedny koteczek-juz w porządku
Mam nadzieję, że po kastracji i obserwacji(podkarmieniu u weta) będzie mu lepiej :cry:
Dzięki za słowa otuchy dla kolegi :) Póki co wszystko O.K. i złe emocje już opadają :wink:

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 22:01
przez covu
bosz...
co za historia...
kolega bohater a kot... biedak... albo ktos nie pomyslal i dal mu te puszke, albo mu jakis debil ja na leb wsadzil albo kot sie pchal do zarcia na smietniku. tak czy inaczej. dobrze ze kryzys zazegnany

a kolegoa :D
niech sie nie boi :D
bedzie dobrze
wscieklizna sie nie zarazil a do ptasiej grypy potrzebuje zjesc kota w calosci :P

co do weta to ja sie osobiscie boje po takich wypowiedziach zeby nie pomogl temu kotu umrzec....

PostNapisane: Czw mar 16, 2006 22:05
przez Aki
covu pisze: co do weta to ja sie osobiscie boje po takich wypowiedziach zeby nie pomogl temu kotu umrzec....

Nie, no mam nadzieję, że wręcz odwrotnie. Jest męczony codziennie(i to nie raz dziennie :wink: ) pytaniami o zdrowie kota, więc chyba nic złego nie uczyni :wink:, poza tym przecież go wykastrował, a tego nie robiłby na darmo...