Temat się wiąże z wątkiem o kocie i prądzie. Falka nie skakała na ten kontakt bez powodu...
Dziś przyszedł fachowiec od prądu, bo po wymianie kontaktu przez TZ istalacja siadła całkiem i wywaliło korki. Otóż instalacja jest w stanie... hmm... całkowitego zużycia. Kable były popalone, a w tym feralnym kontakcie, ktoś zastosował super rozwiązanie - do upalonego kawałka przewodu, dokręcił kawałek drugiego przewodu, który to kawałek dokręcił do kontaktu
Koty to mądre stworzenia. Zdarzyło się wam coś podobnego?