Herhor jest z nami już pięć lat i do tej pory opowieść o jego pochodzeniu jeszcze się tu nie pojawiła. No to najwyższy czas to nadrobić
Zapraszam na opowieść w odcinkach
---
Wszyscy członkowie misji archeologicznej siedzieli właśnie przy stole, czekając na obiad. Nagle z kuchni dobiegł przeraźliwy miaukot. Popatrzyliśmy po sobie.
Najwyraźniej naszemu młodemu kucharzowi nudziło się i postanowił nas zaintrygować, udając kota. Uśmiechnęliśmy się do siebie pobłażliwie, bo też nie brzmiało to jak miauczenie prawdziwego kota.
Po południu ten sam dziwny miaukot zabrzmiał tuż pod naszymi drzwiami. Wyleciałam nieprzytomna z pokoju, bo wyrwał mnie z poobiedniej drzemki.
Przed domem właśnie przechodził nasz kucharz Hamdi, wyraźnie kierując się w stronę Nilu.
Zobaczyłam, że wymachuje foliową torebką. To z niej najwyraźniej wydobywało się miauczenie.
Bez chwili zastanowienia wyrwałam mu torebkę, obrzucając go jedynym znanym mi arabskim przekleństwem.
Szamoczący się zwitek znalazł się w naszym pokoju. Po chwili wyprysnęło z niego coś, co wyglądało na wychudzonego szczurka i czmychnęło pod łóżko.
Małe, przerażone stworzonko siedziało w kącie pod łóżkiem przez kilka ładnych dni i żadną miarą nie dawało się stamtąd wydobyć. Zwierzak nieufnie spoglądał na ręce, które podsuwały mu pod mordkę poczęstunek i z wyższością odsuwał się od jedzenia.
Traciliśmy już nadzieję, że uda się uratować malca, kiedy nagle spod łóżka dobiegło nas pełne zapału mlaskanie.
Minęło jeszcze kilka dni i mała szpiczasta mordka wyjrzała ostrożnie spod łóżka. Po chwili za mordką wyłonił się wygięty w łuk, cieniutki korpusik, na niewiarygodnie krzywych łapkach. Na końcu zobaczyliśmy ogon - złamany w dwóch miejscach.
- Trochę przypomina kota - powiedziała koleżanka - ale powiedzcie, co to tak naprawdę jest?
Tego typu wątpliwości miały nas już nigdy nie opuścić.
c.d.n.