moim zdaniem - wzielo sie to od odwrocenia... kota ogonem
chodzi mi o to, ze bardzo wiele kobiet czy par bezdzietnych nie z wyboru, decyduja sie na koty, z powodu poczucia samotnosci. czyli kot w domu nie wplywa na nieplodnosc kobiety, lecz raczej jest jej "konsekwencja". krotko mowiac bezdzietne kobiety/pary czesto maja koty, a nie odwrotnie - kobiety, ktore maja koty
staja sie nieplodne.
mowie w ten sposob, bo.... od lat walcze z nieplodnoscia. powody glownie hormonalne, ale podejrzewam, ze tez jakas blokada psychiczna (jak u wielu kobiet po latach, po stratach...), stresy itd. decyzja o kotach w naszym domu podjeta zostala po to, aby zapelnic puste serce (w skrocie rzecz biorac).
i wiecie co? od kiedy sa u nas, ja - bez ingerencji prochow - zaczelam miec naturalne owulacje (przepraszam za szczegoly). moim zdaniem to koty mnie odstresowuja, zajmuja moje mysli, dzialaja na mnie lagodzaco, a to byc moze zmniejsza stres? a to byc moze reguluje wariujace hormony? grunt, ze po latach stalam sie plodna.
cytat z Czterech Lap: "O tym, że kot potrafi odmienić nasze życie przekonał się na pewno każdy, kto je dzieli razem z nim. Ukochany pupil wywiera bowiem kojące działanie na naszą psychikę. Sprawia, że napięcia mijają(...)Nagromadzone trudy dnia codziennego znikają(...)Co więcej koty korzystnie wpływają również na nasze zdrowie fizyczne"
uwazam, ze mozna by "moj przypadek"
zaliczyc do felinoterapii.
ja naprawde uwazam, ze to po trosze dzieki nim - dzieki nim sie smieje, usmiecham, czuje sie potrzebna, chce rano wstac, mam kogo kochac i o kogo dbac (oprocz meza;) i w ogole to wszystko... sami wiecie:)
wiec moja odpowiedz na pytanie "Koty w domu a płodność kobiet - czy to możliwe?" - odpowiadam - mozliwe ale na TAK:)
no i mam nadzieje, ze moze niedlugo sie uda...