Strona 1 z 4

j'aćka i Roki, czyli o adoptowaniu dorosłego kota

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 12:42
przez M.A.D.
od początku:

<b>Roki</b> jest u mnie od środy (1 II). Jest to 10+letni kot, którego forumowicze znają z wątku "10letni zabiedzony Roki szuka domu".
Wątek ten zaczał sie 1XII, kiedy to <b>Klaudia</b> napisała:
Zainteresowało mnie ogłoszenie na adopcyjnej:
"23Wykastrowany, żyjący z ludźmi w mieszkaniu, miły, bury dachowiec potrzebuje pomocy. Został sam, jego Pani zmarła! Czeka go już tylko zabieg usypiający, czy jeszcze uśmiechnie się do niego życie?"
Skontaktowałam się z osobą, która zamieściła ogłoszenie..
znajomemu zmarła mama, jej kocurek- Rokita, siedzi sam w mieszkaniu, rodzina przychodzi go karmić, ale niespecjalnie przejmują się jego losem...
kot w każdej chwili może wylądować w schronisku Sad
Może ktoś mógłby mu dać dom tymczasowy?
albo chociaż porobić zdjęcia...
to burasek, więc jeśli ludzie nie angażują się w szukanie mu domu, to ten dom sam się nie znajdzie Sad

Kocurek mieszka w Warszawie na Ochocie.


aby nie przedłużać:
<b>Roki</b> mieszkał przez dwa miesiące u <b>Szymkowej</b> i pewnie by tam został, gdyby nie to, że Szymek (rezydent) był odmiennego, niż <b>Szymkowa</b> zdania i <b>Rokiego</b> napastował...

Ja o <b>Rokim</b> dowiedziałem się od <b>Jaga_17</b> (dziękuje <b>Klaudii</b> za sprostowanie ;-) ), kiedy to zacząłem szukać drugiego kota do domu. Po wymianie PW i maili w ostatnią niedzielę stycznia wybrałem się z wizytą, podczas której to <b>Roki</b> ujął mnie swoją łagodnością i otwartością...

Najnowsze wieści (noc 2/3 II) są takie, że spałem mało, bo każdy ruch mnie budził.
<b>Roki</b> już wieczorem wybarał się na zwiedzanie mieszkania- wyślizgnął się z pokoju i w drugim spod szafy obserwował mnie, po czym, jak się podniosłem, dał dyla pod łóżko (to jago azyl i baza wypadowa).
W nocy wyszedł, poszedł do kuwety, zjadł trochę, a kiedy do niego wstałem, nawet dał się trochę poglaskać "w drodze" pod łóżko.
<b>Roki</b> tęskni za <b>Szymkową</b>, ale mam nadzieję, że mu to z czasem trochę przejdzie, że kiedy przyjedzie nas odwiedzić przybiegnie do niej na kolana, ale nie bedzie robił scen przy wychodzeniu...

Teraz o mojej zazdrośnicy...
<b>j'aćka</b> to kotka z Lublina,którą dostałem od <b>Kasi D</b> we wrześniu 2004, jako 4miesięczną, wyrośniętą nad wiek, śliniącą się i chowającą.
Od tego czasu, jak każby zaadoptowany dachowiec, stala się rozpieszczoną, jak dotąd jedynaczką. Teraz, kiedy przybył nowy kot, który jest ponad 5 razy od niej starszy, nie jest chyba jeszcze skłonna sobie z tym poradzic i to zaakceptować.
Czasem podchodzi do łóżka, pod którym urzęduje <b>Roki</b>, zagląda pod nie i syczy, a poza tym, leży w przeciwległym kącie pokoju przy piecu i póki nie słyszy ruchu- śpi.
W nocy doszło do bliższego spotkania kotów. Zakończyło się tym, że <b>j'aćka</b> w bezpiecznej odległości zrobiła stanie na tylnich łapach i młynek przednimi (bez pazurów), a <b>Roki</b> oganiał się od niej łapą, trochę zdziwiony.
Żaden z kotów nie był zjeżony, ani jakoś agresywny. <b>Roki</b> to chodząca oaza spokoju, a <b>j'aćka</b>... cóż, ona po prostu boi się i musi przyzwyczaić do nowego domownika.
Póki co, jest na mnie obrażona- przestała spać ze mna w łóżku i nie ładuje się na kolana. Dalej jednak lubi "mieć mnie na oku", a kiedy rano zadzwonił budzik, starym zwyczajem przybiegła powiedzieć mi dzieńdobry.

Nowy raport pewnie dopiero jutro, a teraz idę kupić wołu i jakieś skrzydełka dla kotów, a dla siebie... coś wymyślę...

Czy ktoś z Was gotował kotu galaretę? bo j'aćka i nóżki i karpia ubóstwia, więc zastanawiam się, czy to nie jest dobry pomysł...
Do teraz nie doszło do starcia i nie zanosi się na nie

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:01
przez Kicorek
Początki kociej znajomości bardzo obiecujące... :D
Życzę dalszych postępów

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:08
przez Klaudia
Będę śledzić ten wątek :D
i czekać na nowe wieści z niecierpliwością :oops:

Acha o Rokim napiała Ci Jaga_17, za co jej jeszcze raz dziękuję :)

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:27
przez M.A.D.
właśnie stresuję Rokiego odkurzaczem...

dużo bardziej przeszkadza mu to, że ruszam łóżko, niż sam odkurzacz...

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:37
przez Catrina
Ale fajne dokocenie :D Gratuluje doskonalego wyboru :D Roki na zjeciu wyglada bardzo tajemniczo 8) :wink:

Re: j'aćka i Roki, czyli o adoptowaniu dorosłego kota

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:40
przez Szymkowa
M.A.D. pisze:od początku:

<b>Roki</b> tęskni za <b>Szymkową</b>, ale mam nadzieję, że mu to z czasem trochę przejdzie, że kiedy przyjedzie nas odwiedzić przybiegnie do niej na kolana, ale nie bedzie robił scen przy wychodzeniu...



Ja też bardzo tęsknię za Rokim.
Ale będę szczęśliwa, kiedy Roki rozgości się w domu M.A.D., tak jak zagościł w jego sercu.

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 13:43
przez zuza
Na pocieszenie (wlasciwie nie wiem jak to nazwac ;) ) powiem, ze Bialas, ktora strasznie pokochala Sabine (byla to pierwsza osoba chyba, ktora jej dala uczucie, glaskanie, troske) i plakala za nia kilka dni skaczac na klamke, po dwoch miesiacach u nas, kiedy nastapily odwiedzimy, owszem, pozwolila sie poprzytulac, ale ewidentnie zyczyla sobie wrocic do swoich nowych spraw ;)
Odwiedzajace sie smialy, ze ona przybiega do pokoju pytajac "poszly juz?" ;)

Powodzenia!

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 14:15
przez M.A.D.
właśnie za radą Szymkowej wywabiłem cukierkiemgłowę Rokiego sod łóżka i zacząłem szczotkować ulubioną szczotką Rokiego (sama głowę, bo reszta była pod łóżkiem, a bałem się, ze jak będę go chciał wyciągnąć, to się spłoszy),
Sama Głowa Rokiego (SGR) zaczęla się wtulać i mruczeć aż do czasu, kiedy pod łóżko od drugiej strony nie wpakowała się j'aćka. Wtedy SGR zniknęła w celach obserwacyjnych.
Zastanawiam się, na ile Roki boi się jeszcze nowego miejsca, na ile mnie, a na ile doświadczenia z Szymkiem nauczyły go trzymać się swojego azylu (u mnie podłóżkowego).
j'aćka nie bardzo wie, jak się zachować, bo dotychczas koty przed nią uciekały, albo dawały jej łomot (kotka mojego brata), a ten siedzi pod łóżkiem i nic, nawet nie syknie...

ide już po te zakupy...

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 14:41
przez aska125
Myślę, że oba się jednak boją siebie nawzajem i dlatego muszą się przekonać, że są bezpieczne. Śledziłam losy Rokiego i strasznie się cieszę, że ma taki fajny domek. :D Teraz po prostu trzeba cierpliwie czekać. W końcu wyjdą do siebie i będą razem zgodnie żyć. Ja jak wzięłam drugą kotkę (miesięczną) 2 lata temu to moja 5-letnia rezydentka się obraziła na mnie śmiertelnie, siedziała pod krzesłem twarzą do ściany i nie dawała się dotknąć. Poza tym całkowicie przestała mruczeć. Potem oczywiście jej to przeszło, ale trwało dość długo. Teraz mają wzloty i upadki, tzn. czasem są między nimi kłótnie ale ogólnie jest OK. Tylko zawsze się staram wydzielać czułości po równo. :lol:

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 16:18
przez Jaga_17
Cieszę się, że mam skromny udział w tej historii :D . Roki urzekł mnie swoją szlachetną sylwetką 8) , do tego osierocony, bury starszak - dom dla niego potrzebny był w pierwszej kolejności.
Na j'aćkę zwróciłam uwagę w pierwszym odruchu ze względu na imię (moja imienniczka). Przypomniałam sobie, że jakiś czas temu Kasia szukała dla niej domu, i ucieszyłam się, że zamieszkała w Warszawie, w dodatku całkiem blisko domu moich rodziców. Troszku nie spodobała mi się przeróbka imienia, z Jadzi na j'aćkę, ale rozumiem, jest to imię o którego wdzięczne zdrobnienie lub przeinaczenie naprawdę trudno, sama miałam z tym zawsze problemy. Słynny Mikołajek miał koleżankę, wielką rozrabiarę ,na którą wołano Jadwinia. Pamiętam, że jak o niej czytałam bardzo mi się ta forma spodobała. Ale w codziennym użyciu może ciut przydługie i za cukierkowe :wink: . Dla uzyskania ładnej konsystencji galarety z mięs mniej kleistych dodaje się żelaytynę, która z jednej strony jest w żywieniu wskazana (dobry wpływ na stawy, kości) a z drugie strony to coś ostatnio była podejrzana o roznoszenie choroby wściekłych krów. Ale mam nadzieję, że choroba krów została opanowana i galaretki na bazie żelatyny są bezpieczne.

Co do wcześniejszej zapowiedzi karmienia kotów galaretką z nóżek lub karpia to chciałabym tylko zwrócić uwagę :idea: , że nóżki z których robi się galaretkę są zwykle wieprzowe, a karp jest rybą słodkowodną i mięsa z tychże zwierząt nie poleca się w żywieniu kotów. No ale okazjonalne podanie małych porcyjek mam nadzieję nie zaszkodzi. Można też robić galaretkę z kurczaka jak mi się wydaje, ale nie jestem pewna, nie jestem specjalistką od mięsnych potraw.

Jeżeli koty trafiają do kuwety, mają apetyt i nie prowadzą krwawych walk to wydaje się, że nie jest źle i oby było coraz lepiej :ok: :ok: :ok: .

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 16:26
przez M.A.D.
no właśnie Roki mało je...
ogólnie je,ale niewiele-
moze nie ma apetytu po przeprowadzce?
może postanowił przy okazji przeprowadzki podnieść poprzeczkę? (nie wiem, czy jest wyższa, bo Szymkowa dawała mu to, co najlepsze)
prowadzę właśnie próby z parzoną wołowiną...

zelatyna zwykle jest wołowa (choć ta, która kupiłem, akura nie :-( właśnie sprawdziłem)

w galarecie pływaja skrzydełka (b/k) i ścinki wołowe...

pożyjemy- zobaczymy- w piwnicy są dziczki...

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 16:44
przez Jaga_17
Koty zwykle mają swoje ulubione menu i potrzeba trochę czasu, żeby to zmienić. Szkoda, że nie wiadomo czym Roki wcześniej był żywiony. Jako 10-latek nie może mieć w diecie zbyt dużo białka (tzn. czystego mięsa), bo w tym wieku nerki są już osłabione i mogą sobie nie dać rady z filtrowaniem produktów przemiany potraw wysokobiałkowych. W niedalekiej przyszłości byłoby dobrze zrobić mu badania krwi pod tym kątem. Wtedy łatwiej będzie dopasować mu odpowiednią dietę. Czy będzie mu ona odpowiadała smakowo to inna sprawa. Ale nie wyprzedzajmy faktów, może nerki mają się dobrze i jakaś drakońska dieta nie będzie potrzebna. A teraz kotuś jest tylko lekko zestesowany i niezadowolony z tego, że nie dostaje tego co zwykle.

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 16:48
przez M.A.D.
wiadomo...

przez większość życia Roki jadł puszki felix, potem u Szymkowej przekonał się do RC Senior, gotowanego kurczaczka, parzonej wołowinki i białego serka...

i ja to kontynuuję.

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 16:58
przez dryncia
super, że karmisz kota tym samym czym był karmiony ostatnio. Daj mu czas, taki dodosły kot moz długo sie aklimatyzowac.
wierze, że u ciebie bedzie mu na prawde dobrze

Roki

PostNapisane: Pt lut 03, 2006 17:14
przez Szymkowa
M.A.D. to odpowiedzialny opiekun i na pewno dołoży wszelkich starań, by jego kotom niczego nie brakowało. Będzie je odpowiednio karmił, leczył - jak trzeba będzie i kochał.
Wiem, komu dawałam Rokiego.