Strona 3 z 8

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 23:21
przez Batka
Mam nadzieję, że historia Zosi
zmusi niektórych ludzi do zastanowienia się
nad tym co robią


Śpij spokojnie Niebieski Aniołku [']
Tam nic już nie boli.....

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 7:43
przez Aga1
Aneta - przytulam Cię bardzo mocno ...
Zosieńka zapadła nam wszystkim w serca bardzo głęboko ....
A to co napisałaś powinno być lekturą obowiązkową dla każdego, kto chce mieć kota ...

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 9:29
przez sylwiah2
To straszne...

Zosia teraz biega z Moim Armandem...
Napewno są szczesliwi :!:

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 11:14
przez Monika L
Dziękujemy bardzo za te słowa, ten watek bedzie czesto cytowany kiedy ktoś bedzie kupował kota od handlarzy lub upieral sie nad rozmnażaniem, ja sama pewnych rzeczy do niedawna nie rozumiałam :oops: teraz wiem jak bardzo to jest ważne i obiecuje że bede zawsze ludzi nakłaniać do sterylizacji nie rasowych kotek, trzymaj sie Anet Twoja wypowiedz i postawa mnie bardzo wzruszyła , wspaniała dziewczyna z Ciebie , pozdrawiam i tule bardzo mocno


bedziemy zawsze pamiętać o Tobie śliczna Zosieńko

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 11:20
przez Maggda
POwinno sięten tekst puścić w świat. Czy ja wiem, może podrukować ulotki i zostawiać w lecznicach? Bo my tu wiemy (dzięki forum, bo sama też wcześniej nie miałam o niczym pojęcia), a miliony ludzi tu po prostu nie zaglądają. Do lecznic chodzą częściaj. Może w szkołach akcję przeprowadzić, choćby tylko ulotkową. Nie wiem...

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 11:26
przez Monika L
powiem szczerze mase osób która ma ładne kotki "niby rasowe" nie wie jak wielki bład robi romnażajac ją , znam ludzi co maja niby persa oni sie wrecz cieszą że kocaiki sa piękne ,póki co mioty zdrowe ale jak długo a wiadomo jak dalej i naprwade cieżko ich nakłonić do steryliazcji :(

PostNapisane: Czw sty 26, 2006 12:54
przez gosiak
Bardzo Ci współczuję, Zosia była cudowna. Mam nadzieję, że ktoś, któ szuka kota przeczyta Twoje słowa i mocno się nad nimi zastanowi.

PostNapisane: Pt sty 27, 2006 15:13
przez Pei
Mi rowniez Zosia zapadla do sreca a sczegolnie mojemu przyszlemu TZ wprost zakochal sie w niebieskich kotkach. Jest mi przykro ze dopiero taka smutna historia pozwolila mi w pelni zrozumiec jak bardzo pseudohodowcy krzywdza zwierzaki. Zawsze wiedzialm ze to nie na miejscu ale sadzilam ze krzywdza tylko matke teraz wiem ze ci głupi (inaczej nie moge ich nazwac) ludzie krzywdza kotke ktora rodzi jej kocieta oraz przyszlych opiekunow tych kociat. Wydaje mi sie ze trzeba uswiadomic ludzi ktorzy czeto w dobrej wierze kupuja takiego kociaka myslac ze pewnie byl ktorys tam z kolei i nie dostal rodowodu. Ja jescze pol roku temu bylam swiecie przekonana ze tylko 3 pierwsze czterołapy dostaja rodowod :oops: Zosia juz nie cierpi i napewno jest sczesliwa za TM

PostNapisane: Pon lut 20, 2006 14:43
przez Amy
Podrzucę, moze ktoś jeszcze przeczyta.
Biedna Zosia. Zapamiętam ją na długo.
Śpij spokojnie maleńka! :cry:

PostNapisane: Pt lut 24, 2006 8:31
przez jolcia72
Przykro mi z powodu Zofi. :placz:
Pseudohodowle będą istnieć dopóty, dopóki będzie popyt na rasowe kotki za niską cenę.

PostNapisane: Pt lut 24, 2006 16:03
przez mircea
jolcia72 pisze:Przykro mi z powodu Zofi. :placz:
Pseudohodowle będą istnieć dopóty, dopóki będzie popyt na rasowe kotki za niską cenę.


Jolciu - w tym problem, że te kotki za niską cenę nie są rasowe :?
Tylko ich przyszłym właścicielom tak się wydaje.

I przez takie wydawanie się przychodzą na świat koty, które tak jak Zosia, mają w genach zakodowane cierpienie.
I to jest największy dramat :(

PostNapisane: Pt lut 24, 2006 20:25
przez SmallBaby
Przykro... Zegnaj Zosiu :((

Re: Jeszcze o Zosi - ku przestrodze...

PostNapisane: Nie lut 26, 2006 10:50
przez Olusia2112
AnetS pisze:Minęły dwa tygodnie odkąd Zosia odeszła.
Rozpacz po jej stracie i świadomość jak wielkie było cierpienie i ból, który musiała znosić na codzień, ustąpiła miejsca wnioskom na temat przyczyn jej męczarni. Piszę więc ten wątek ku przestrodze...


Po prawie półrocznej walce o jej życie, po wielu wizytach w gabinetach weterynaryjnych i niekończących się dywagacjach nad postawieniem właściwej diagnozy nie udało nam się wygrać z jej chorobą.
Rak.

Zosia pochodziła z Piły. Tamtejszy weterynarz stwierdził, że koteczka została zgwałcona przez "człowieka".
Dziś to orzeczenie wydaje się wątpliwe...
Po zastanowieniu się i przemyśleniu wyników sekcji staje się to w ogóle bardzo mało prawdopodobne...
Rak nie postępuje szybko - złośliwa odmiana toczy organizm wiele miesięcy, atakując kolejno organy wewnętrzne.
Choroba Zosi zapewne zaczęła się od układu rozrodczego. Możliwe, że układ ten był tak zaatakowany jak jelita, które podczas sekcji zwłok miały ścianki grubości 5mm (normalnie jest to niecały 1mm), a okrężnica była, jak to określiła wetka z AR - "usiana guzami". Zapewne występowało już wtedy krwawienie z odbytu i ktoś biedną koteczkę po prostu wyrzucił na ulicę (po co komu chory, kłopotliwy i brudzący w mieszkaniu kot?!).
Teoria o gwałcie weta z Piły wydaje się tym bardziej abstrakcyjna, że podczas sterylizacji Zosi nie zauważył on choroby, ktora już wówczas atakowała jej układ pokarmowy. To wręcz niemożliwe, żeby tego nie zauważył podczas zabiegu...
Kotka bardzo cierpiała... nieustające biegunki na przemian z niemożliwością wypróżnienia, a w końcowej fazie krwawe wymioty (kałuże krwi).

Ale do czego zmierzam...
Zosia miała dwa lata - w tym wieku nowotwór u kota to rzadkość. Jak wiadomo Zosia była ślicznym, niebieskim kotkiem. Jej pochodzenie można przypisać "pseudohodowli" i rozmnażaniu na zasadzie chowu wspobnego - stąd wada genetyczna - tutaj objawiająca się rakiem.
Jest to chyba najmocniejszy argument, żeby przeciwdziałać rozmnażaczom nastawionym TYLKO I WYŁĄCZNIE na zbijanie kasy, kosztem zdrowia i życia kotów.

Po tym wszystkim, co przeszłyśmy, po cierpieniu, które prawie codziennie widziałam w jej oczkach, apeluję do wszystkich, szczególnie nowych osób, które chcą mieć ładnego kotka za "małe" pieniądze - nie wspierajcie pseudohodowli, nie kupujcie ładnych kotków "okazyjnie". Pomyślcie o mojej Zosi...

Żegnaj Zosiu...

Obrazek



PS. Musiałam to z siebie wyrzucić...


Malo prawdopodobne ale wierze żegnaj zosiu

PostNapisane: Pon mar 06, 2006 3:01
przez Ela_m
Losy Zosi śledziłam od początku do końca we właściwym wątku ze ściśniętym sercem.
Jej odejście za TM przepłakałam.

Dopiero teraz przeczytałam list AnetS.

Dobrze, że stałam się użytkownikiem tego forum. Jedenaście lat temu kupiłam "tanio, ładnego, małego (podobno rasowego-choć w to wątpiłam, ale było mi to obojętne) kotka", bo na rasowego nie było mnie stać, choć wolałabym, żeby było. Nie miałam wówczas żadnej wiedzy ani świadomości na temat szkodliwości pseudohodowli. Ale na wszelki wypadek wykastrowałam go w wieku 11 m-cy, nie mając zamiaru rozmnażania (chyba kierując się jakimś szóstym zmysłem). Były też różne problemy zdrowotne, o których dziś przypuszczam, że nie miałyby miejsca, gdyby kot pochodził z legalnej hodowli.

Od grudnia ub.r. przeczytałam na tym forum wiele wątków dotyczących chorób kotów. Jednak dopiero list AnetS naprawdę mną szarpnął i bardzo głęboko uświadomił mi znaczenie odpowiedzialności i świadomości. Mam nadzieję, że nie tylko mnie.
Jego przesłanie miało trafić do takich jak ja. I trafiło. Dziękuję.

To smutne, ale dopiero cierpienia nas rzeźbią.

PostNapisane: Pon mar 06, 2006 10:02
przez AnetS
Może to dziwne, ale czasem w nocy, kiedy zrobi się już zupełnie cicho, wciąż słyszę delikatne stukanie jej pazurków na panelach... :placz: