Strona 1 z 8

Jeszcze o Zosi - ku przestrodze... to już rok [']

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 9:28
przez AnetS
Minęły dwa tygodnie odkąd Zosia odeszła.
Rozpacz po jej stracie i świadomość jak wielkie było cierpienie i ból, który musiała znosić na codzień, ustąpiła miejsca wnioskom na temat przyczyn jej męczarni. Piszę więc ten wątek ku przestrodze...


Po prawie półrocznej walce o jej życie, po wielu wizytach w gabinetach weterynaryjnych i niekończących się dywagacjach nad postawieniem właściwej diagnozy nie udało nam się wygrać z jej chorobą.
Rak.

Zosia pochodziła z Piły. Tamtejszy weterynarz stwierdził, że koteczka została zgwałcona przez "człowieka".
Dziś to orzeczenie wydaje się wątpliwe...
Po zastanowieniu się i przemyśleniu wyników sekcji staje się to w ogóle bardzo mało prawdopodobne...
Rak nie postępuje szybko - złośliwa odmiana toczy organizm wiele miesięcy, atakując kolejno organy wewnętrzne.
Choroba Zosi zapewne zaczęła się od układu rozrodczego. Możliwe, że układ ten był tak zaatakowany jak jelita, które podczas sekcji zwłok miały ścianki grubości 5mm (normalnie jest to niecały 1mm), a okrężnica była, jak to określiła wetka z AR - "usiana guzami". Zapewne występowało już wtedy krwawienie z odbytu i ktoś biedną koteczkę po prostu wyrzucił na ulicę (po co komu chory, kłopotliwy i brudzący w mieszkaniu kot?!).
Teoria o gwałcie weta z Piły wydaje się tym bardziej abstrakcyjna, że podczas sterylizacji Zosi nie zauważył on choroby, ktora już wówczas atakowała jej układ pokarmowy. To wręcz niemożliwe, żeby tego nie zauważył podczas zabiegu...
Kotka bardzo cierpiała... nieustające biegunki na przemian z niemożliwością wypróżnienia, a w końcowej fazie krwawe wymioty (kałuże krwi).

Ale do czego zmierzam...
Zosia miała dwa lata - w tym wieku nowotwór u kota to rzadkość. Jak wiadomo Zosia była ślicznym, niebieskim kotkiem. Jej pochodzenie można przypisać "pseudohodowli" i rozmnażaniu na zasadzie chowu wspobnego - stąd wada genetyczna - tutaj objawiająca się rakiem.
Jest to chyba najmocniejszy argument, żeby przeciwdziałać rozmnażaczom nastawionym TYLKO I WYŁĄCZNIE na zbijanie kasy, kosztem zdrowia i życia kotów.

Po tym wszystkim, co przeszłyśmy, po cierpieniu, które prawie codziennie widziałam w jej oczkach, apeluję do wszystkich, szczególnie nowych osób, które chcą mieć ładnego kotka za "małe" pieniądze - nie wspierajcie pseudohodowli, nie kupujcie ładnych kotków "okazyjnie". Pomyślcie o mojej Zosi...

Żegnaj Zosiu...

Obrazek



PS. Musiałam to z siebie wyrzucić...

:((((

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 9:31
przez Thien
:crying:

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 9:33
przez 123
To bardzo smutna historia,biedna Zosia :cry:

Re: Jeszcze o Zosi - ku przestrodze...

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 9:49
przez aisak
AnetS pisze:
Żegnaj Zosiu...



My tez Cie Zosienko zegnamy, brykaj sobie szczesliwie za TM..

Przytulamy tez Cie AnetS...:) Bardzo mocno...

PS. Ciesze sie, ze nam sie wyzalilas, i ze napisalas, to co napisalas..:)

Niech historia Zosi bedzie przykladem dla innych...

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 9:58
przez dzioby125
Zosiu :aniolek: poznałam Cię na tym forum i cały czas mam Cię w sercu...
Aneta cieszę się, że znowu tu jesteś :)
Ił Ił :1luvu:

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 10:03
przez janykiel
AnetS, mam wielkie uznanie dla sposobu, w jaki sposób napisałaś ten tekst: pełen emocji i jednocześnie pełen rozsądku.
Dobrze, że powstał. Szkoda, bardzo wielka szkoda że jest o temu powód w postaci tragedii... :( :( :(

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 10:15
przez Agn
Aneto, masz rację to, co spotkało Zosieńkę to najmocniejszy argument przeciwko pseudohodowlom.

Przykro mi bardzo, że zwierzątko tak kochane i śliczne musiało tyle cierpieć.



PS. Ciepło pozdrawiam. Iłił - śliczny.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 10:18
przez Asia_K
Śpij spokojnie Niebieska Zosiu [']

AnetS chylę czoła przd Tobą. Cały czas trzymałam kciuki za Zosię i miałam nadzieję, że wszystko sie dobrze skończy. Może po części przez to, że sama mam w domu niebieską koteczkę (znaleziona - na 99% z pseudohodowli). I ona także ma problemy ze zdrowiem. Nie dośc, że jest bardzo lekliwa i nieporadna to jeszcze ma chora trzustke a raczje to co z niej zostało. U Blusi tylko 10% trzustki funkcjonuje.... Do końca zycia na lekach i trzymamy kciuki, żeby chociaż te 10% działało.Też podejrzewam, że jest to wina wady genetycznej.

Dlatego tez przyłączam się do apelu - NIE KUPUJCIE ZWIERZĄT PSEUDORASOWYCH !!!.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 10:31
przez Oberhexe
Śpij spokojnie, Zosiu...


Przytulam, AnetS, i jednocześnie dziękuję za ten tekst. Jeśli powstrzyma choć jedna osobę od kupienia kota od rozmnażaczy, to znaczy, ze spełnił swoje zadanie.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 11:09
przez Tika
Aneto tulę mocno i bardzo dziękuję za ten tekst. Może właśnie dzięki niemu otworzą się oczy nieodpowiedzialnym ludziom rozmnażającym koty w pseudohodowlach oraz tym, którzy nie widzą w tym procederze nic złego. Może ktoś następnym razem się zastanowi i nie kupi kota z pseudohodowli "bo taki piękny".
Jeszcze raz składam wyrazy współczucia - T.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 11:29
przez Catrina
Aneto, trudno jest mi wyrazić żal jaki czuję myśląc o cierpieniu i śmierci Zosi. Ta straszna tragedia nigdy nie powinna mieć miejsca. Twój głos w sprawie pseudohodowli jest bardzo ważny. Doświadczyłaś na własnym sercu co znaczy cierpieć wraz z ofiarą rozmnażalni. Bardzo Ci dziękuję za to co napisałaś.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 11:39
przez Aga 995
Aneta wiesz ze Zosia dla mnie pozostanie zawsze wsrod nas :cry: .........
Była mi wyjatkowo bliska......ciagle mysle o tym co sie stało i nawet nie umiem napisac ani wyrazic jak mi przykro:(
Dobrze ze jestes...........

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 11:53
przez Ania z Poznania
Biedna Zosieńka, tyle wycierpiała w swoim krótkim życiu... :cry:
AnetS, dobrze że to napisałaś.

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 11:59
przez Pleiades
Aneta: dziekuję... To wiele wyjaśnia.. Wiem, że Zosi już nie pomoże, ale może pomóc innym kotkom, a przede wszystkim przyszłym właścicielom, aby nie podejmowali decyzji o zakupie kota z pseudohodowli..

PS. Dlaczego Zosia tak się z poczatku bała męskiego głosu ? Jakiś uraz musiała mieć, nim trafiła do Ciebie... Coś się wydarzyło....

PostNapisane: Śro sty 25, 2006 13:12
przez Jolek
Mocno tylę i bardzo mi smutno..... :cry: :cry: :cry:
Od początku śledziłam jej niebieskie trudne losy....

Historia ta powninna stać sie historią medialną ku przestrodze i napietnowaniu pseudohodowli.
Mam nadzieję, że "Kot", który wcześniej pisał o Zosi stanie na wysokości zadania, choć przydaloby wydawnictwo docierające do mas...
Niestety ciągle tego mało, mało, mało....przykłady znajduję w rodzinie...