Strona 1 z 7

...

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 21:24
przez Agn
Znamy się od nieco ponad dwu lat.
Poznałyśmy się kiedy Pitunia była jednym z kotów Bałwankowego Stada.
Szukałam wtedy naszej KocieKocie (zniknęła z domu z powodu niedokładnie zabezpieczonego balkonu) i zaczęłam rozstawiac jedzenie w różnych miejscach w pobliżu bloku. Do misek postawionych przy działkowym ogrodzeniu szybko zaczęły przysiadać się działkowe dziczki. Nosiłam jedzenie codziennie, obchodziłam osiedle i dopiero wtedy zorientowałam się ile jest w okolicy kotów.
Potem po kolei odchodziły Bałwanki. Niektóre po prostu znikały, a niektóre musiałam zbierać z ulicy...
Z ok. 15 kotów, które wtedy zaczęłam dokarmiać, w zeszłym roku latem została tylko ona. Dwukrotnie miała dzieci - pierwszy miot zabrała ulica, drugi, zeszłoroczny, kuny, które zamieszkały na działkach, nie zdążyła ich nawet wyprowadzic z gniazda. Po tym zdarzeniu postanowiliśmy z TZ-em wysterylizować ją. Jesienią nie daliśmy rady - najpierw przyszła Misza, a jak znalazła dom, pojawił się Killer, a potem Florek, Riddick.
Pitunia cierpliwie czekała. Codziennie wieczorem dostawała pełną miskę, tylko coraz częściej musiałam pilnować jej, żeby dwa koty wychodzące z sasiedztwa nie podżerały jej jedzenia i nie goniły jej.
W zeszłym tygodniu Pitunia zniknęła na dwa dni - niepokoiłam się, bo zimą jej się to nie zdarzało. Przyszła na trzeci dzień. Było widac, że dostała ostro w skórę - nosa nie było w ogóle widac, okrywał go wielki strup uniemożliwiając jej oddychanie, uszy i grzbiet też w zadrapaniach.
Ale nic nie pohamowało jej wylewności przy powitaniu, podskakiwała, ocierała się, pomiałkiwała radośnie.

Teraz siedzi w łazience, troszkę (dość, mocno - niepotrzebne skreslić) zestrachana, wciśnięta w kąt kontenerka. Jeść za bradzo nie chce z tych atrakcji, ale za to pochłonęła michę kociego mleka.
Jutro do Doc.

Eve 69 - jest! i choć wolałabym nie mieszać różnych KK, to jestem szczęśliwa - i na razie nie ma kotów zewnętrznych w mojej okolicy...

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 21:46
przez Lidka
Ty;e razy marzylo mi sie, zeby moc zabrac moje bidy.
Dlatego bardzo ci zazdroszcze tego zestrachanego stwora w lazience.
Moj rozsadek nie pozwala mi juz wiecej przynosic.
A teraz po zniknieciu na wiosne wrocil 3 dni temu Zawadiaka. Wiesz jak sie cieszylam:)) Tylko, ze juz go w piwnicy nie rozpoznaja i przeganiaja:((

Zycze wam jak najkrotszego oswjania sie nawzajem:))

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 22:43
przez Agn
Lidko, Pitunia nie jest az tak bardzo dzika. Zna mój głos i dotyk. teraz co prawda speszona troche nowymi warunkami wita mnie nieśmiałym mruczeniem, kiedy tylko wejde do łazienki.
Nie podskakuje jeszcze tak jak to robiła na dworze, ale to pewnie kwestia czasu. Myślę, że któtkiego.

I nie jest wcale tak różowo - ze wszystkich mioch Bałwanków i innych, które się przewinęły, tylko ona mi została do uratowania i jej już nie mogłam zostawić. tak bardzo mi przypomina zachowaniem i budową ciała Trombkę...

Kiedy przypomne sobie Pitunię latem, zadowoloną, biegnącą mi na spotkanie i idącą potem ze mną i Ziutką na spacer wiem, że była szczęśliwa. Ale mam też przed oczami widok jeszcze z dzisiejszego wieczora, kiedy czekała przed domem siedząc na kupce śniegu, zmarznięta i nastroszona, wiem, że tak bedzie lepiej.

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 22:59
przez Fredziolina
Koteczka jeszcze chwila a bedzie Ci traktorzyć :wink: . Okaze ogromną wdzieczność, ja to znam :wink: Swietnie,ze jest u Ciebie. Chociaz masz swoich wiele kotów i ja rozumiem ,co to kolejny kot.
Pomagam wielu działkowiczom i to sprawia mi ogromną satysfakcje.
Ostatnio mam na leczeniu wiekowego burasa. Nazwalismy go Kłapouchy/ Cudny staruszek. Jego leczenie i Bonity to duży wysiłek finansowy, ale jakoś daje rade. Nic, oby do wiosny. Czego i Tobie życzę. Pozdrawiam serdecznie.

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 23:38
przez Siean
Kicia się pewnie lada chwila rozmruczy...
Mam w tej chwili w domciu piętnaście kotów - dziesięć wzięłam z działki, ze stada, którym się tam opiekujemy. Najstarsza kotka ma dwanaście lat, ostatniego kota zabrała moja mama w Nowy Rok. Nie tęsknią za dworem. Jeden Mecenas trochę marudził, ale i jemu wystarcza już tylko balkon.
Uratowałaś jej życie, a to najważniejsze.

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 23:40
przez Agn
Pitunia nie chce jeść, za to pije dużo - woli kocie mleko od wody :roll:
Wyszła z kontenerka i siedzi pod wanną. Nie syczy, nie prycha, mruczy cichutko kiedy ją głaszczą (niezła ekwilibrystyka pod ta wanną odchodzi :roll: )
Jak ja ją jutro do naszego Doc wyciągnę?

PostNapisane: Pt sty 13, 2006 23:44
przez Fredziolina
Wyciągniesz, bo ona do jutra zmięknie :wink:
Moja Bonita to dzik do sześcianu, a w lecznicy jak baranek sie spisała. Nie wierzyli,ze to dziczka. Twoja kota jest z Tobą oswojana, nowa sytacja ją troszke wypłoszyła. Jutro bedzie bardziej śmielsza. Powodzenia :D

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 9:29
przez Agn
Nie zmiękła :( . Siedzi zaklinowana pod wanną. :?
Zaraz bedzie akcja "Wyprawa do Doc", więc będę musiała się nieźle nagimnastykować pod tą wanną. :roll:
Przypominam, że ja mam taka łazienkę, jak Fredziolina na działce 8O

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 12:28
przez Agn
No i jesteśmy po wizycie. Nie było tak źle, uzbrojona przez Doc w te grube wstrętne rękawice jakoś dałam radę przytrzymać Pitunię. Z drugiej strony to ona wcale się tak mocno nie rwała.
Jestem z niej bardzo dumna, bo wiem, jak bardzo nie lubi byc brana na ręce.
Właściwie poza tym, że jest wystraszona i mocno podrapana przez inne koty, to nic jej nie jest. Nawet w uszach ma czysto 8O .
Pcheł też nie było.... Dostała właściwie tylko Vetmint na robale i mam obserwować ślady po grzybicy na brzuszku, czy aby sie nie odnawia :roll:

Pitunia zadekowała się znowu pod wanną, ale zanim tam wlazła poprzytulała się do mnie troszkę, pomruczała i pogadała. Ale jak już wlazła w swój najdalszy kącik to już nic jej nie wyciągnie.

aaa, i jeszcze jedno: :!: Kota ma rujkę :roll: zdążyliśmy w samą porę, bo bym została babcią :twisted:

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 14:54
przez Fredziolina
Agn pisze:No i jesteśmy po wizycie. Nie było tak źle, uzbrojona przez Doc w te grube wstrętne rękawice jakoś dałam radę przytrzymać Pitunię. Z drugiej strony to ona wcale się tak mocno nie rwała.

aaa, i jeszcze jedno: :!: Kota ma rujkę :roll: zdążyliśmy w samą porę, bo bym została babcią :twisted:


Dzielna Pitunia :D

ojej! to kotki już zaczynaja rujkować 8O 8O

W takim razie koniecznie rozpczynam akcje łapanki ostatniej kociej damy: Babki :evil: bo znowu zostaniemy dziadkami :evil:

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 15:01
przez Fredziolina
Agn jak poznałas, ze Pitunia ma rujke? Czy ona ma klasyczne objawy???

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 15:18
przez Agn
[quote="Fredziolina":2h37o5b8]Agn jak poznałas, ze Pitunia ma rujke? Czy ona ma klasyczne objawy???[/quote:2h37o5b8]

Ja to nie bardzo, choć też zauważyłam powiększoną nieco siusiawkę no i siuśki w kuwetce mocno woniały :roll:
Ale Doc potwierdził.
Innych objawów nie było, choć Doc mówił, że to jej podrapanie mogło się te wziąć z tego, że już zaczęła `woniać` i kocur się do niej przystawiał 8O
Mam nadzieję, że nic tego jeszcze nie wyszło...

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 15:23
przez Beata
to ja potrzymam za zerowe wyniki :lol: :ok: :ok: :ok:

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 15:23
przez Fredziolina
Moze to początek rujki, a kotki tak z byle kim dzieci nie chcą mieć :wink:

Kiedy ja sterylizowac bedziesz?

PostNapisane: Sob sty 14, 2006 15:23
przez zuza
Za szybkie dojscie do siebie kotenki trzymam! Jakie to dla niej szcescie, ze ma Ciebie :love: