Nie znam przyczyny. On nie przepada za kotami i może one to wyczuwają? Ale nie posądzam go o to, żeby coś im kiedys zrobił. Nie wiem - może bezwiednie, może się czegoś przestraszyły...

Fakt faktem, że moje dwa przytulaśne i przekochane kociaki uciekają gdzie pieprz rośnie jak M przychodzi do mnie. Siedzą po kątach, nie pomaga wołanie, głaskanie - nic. Jak już muszą się przemieścić to ze strachem przy samej podłodze. Serce mi pęka na to patrząc.
Generalnie pilnuję, żeby to M je karmił, bo chcę, żeby zaczął im się pozytywnie kojarzyć. Nic z tego. Koty nie podejdą do miski zanim on nie odejdzie na minimum 5 metrów


Kotkę próbowaliśmy trochę przekupić. M podkarmia ją często surowym kurczakiem, za którym ta przepada. Pomaga na chwilę - do końca wizyty M już się tak nie boi, turla się pod jego plecami, daje mu się pogłaskać. Następnego dnia historia się powtarza. Do tego staopnia, że juz kilka razy kicia zsiusiała się z nerwów pod siebie



Ja nie chcę, żeby tak było. Teraz M ma się do mnie wprowadzić a ja jestem przerażona

Może coś doradzicie...