Strona 1 z 8

Jeden dziczek złapany,moja Misja oswojona :) zdjęcia s.7

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:20
przez saskia
Jestem dziś u rodziców w Konstantynowie pod Łodzią.
Na osiedlu, gdzie mieszkają moi rodzice ludzie nienawidzą kotów.
Wytruli juz prawie wszystkie. Wszystkie, które dokarmiałam :evil:

No i przed chwila prawie wpadł mi pod koła malutki dzikusek. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam następnego. Są dwa- jeden czarny- drugi czarny z elementami białego. Są małe. Bardzo. Mają pewnie niecałe 8 tygodni.
Nie mam pojęcia, co teraz...
Tam, gdzie są, nie przeżyją. Wiem to na 100% Oglądałam zwłoki tamtejszych dzikich kotów nie raz.

Wzięłabym je, ale nie mogę. Dwa miesiące temu w domu u moich rodziców była Lucy. Nie wiadomo do końca czy miała tylko robaczycę czy panleukopenię też. Objawy panleukopenii wystąpiły. Nie mogę w tym momencie ryzykować. Do siebie ich wziąć nie mogę, bo w sobotę zaczynamy przeprowadzkę i moje zwierzaki idą właśnie do rodziców.

Może ktoś będzie mógł coś zrobić. Czy powinnam zaryzykować i wziąć je do tego mieszkania?

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:40
przez saskia
Proszę, pomóżcie- one są tak maciupkie, że tylko udają, że są dzikie :roll: Za dwa dni będą nakolankowe :!:

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:45
przez dzioby125
Napisałabym, że nie możesz ich zostawić na ulicy, ale nie wypada mi bo u mnie jest tż, który nie zgodzi się na kolejne koty, nawet tymczasowe, więc nic radzić nie mogę :( :( Do góry kotulki!!!

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:48
przez Amy
Ja nie mogę - rodzice :cry: Może Magija, iwcia, annskr? Nie wiem, jest dużo dziewczyn z Łodzi...
Nie wiem tez, czy warto zaryzykować :? W koncu niewłaściwa decyzja kosztować będzie kocie zycie :(

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:52
przez jolabuk5
A masz szansę je złapać? Jeśli są dzike, to nie takie proste!

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 18:57
przez Amy
Jestes w stanie wziąc je do siebie?

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 19:22
przez jolabuk5
Miejsce na domek TYMCZASOWY od biedy jest, tylko gorzej z wszelkim transportem, np. do weta (jestem niezmotoryzowana, w dodatku mam silną chorobę lokomocyjną, więc nawet taksówka odpada). Mogę ewentualnie PRZETRZYMAĆ do czasu znalezienia czegoś konkretnego. No i mam pod opieką (tj. karmię z własnych funduszy) ok 25 kotów, trochę się boję, czy wytrzymam finansowo... Ale na ulicy trudno je zostawić, prawda?

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 21:59
przez Beata
up bo wazne :!:

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 22:04
przez saskia
Byłam przed chwilą zanieść im jedzenie, ale nigdzie ich nie ma, obeszłam całe osiedle. Spróbuję jeszcze trochę później

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 22:58
przez MARTA_WYRZYKOWSK
Jeżeli znajdzie się transport do Warszawy to moge je wziąśc do siebie.

PostNapisane: Śro sty 04, 2006 23:27
przez Magija
Amy pisze:Ja nie mogę - rodzice :cry: Może Magija, iwcia, annskr? Nie wiem, jest dużo dziewczyn z Łodzi...
Nie wiem tez, czy warto zaryzykować :? W koncu niewłaściwa decyzja kosztować będzie kocie zycie :(


ja nie mogę mam dom po p

PostNapisane: Czw sty 05, 2006 1:11
przez zosia&ziemowit
Magija pisze:
Amy pisze:Ja nie mogę - rodzice :cry: Może Magija, iwcia, annskr? Nie wiem, jest dużo dziewczyn z Łodzi...
Nie wiem tez, czy warto zaryzykować :? W koncu niewłaściwa decyzja kosztować będzie kocie zycie :(


ja nie mogę mam dom po p

U mnie to samo. :evil:

PostNapisane: Czw sty 05, 2006 2:42
przez anna57
:cry: :cry:
U mnie też..

PostNapisane: Sob sty 07, 2006 20:35
przez saskia
Dzieciaczki zginęły. COdziennie jeżdzę do rodziców, ale nie ma ich nigdzie. Na osiedlu nie ma żadnych budek, ludzie nienawidzą kotów. Jest jedna tajna karmicielka, do której dotarłam. Dokarmia koty o 2 w nocy i czeka aż zjedzą, a potem zabiera miseczki, żeby nikt nie próbował ich otruć :( Nie widziała tych maluchów.

PostNapisane: Sob sty 07, 2006 21:24
przez Ragga
Ręce opadają :cry: