hmm... czy ktos mnie tu jeszcze pamieta? hih
Kiedys przezylam szok widzac moja kiciule na waziutkim parapecie za oknem. Dosc czesto otwieralam jej okienko, siedziala grzecznie i wygladala, i nawet jak przyszlo jej do glowy zeby zwiedzic dalsze tereny to na slowa "nie wolno" przysiadala spowrotem. Kiedys jednak ten dzien musial nastapic eh.. (hmm cos wlasnie trzaslo w kuchni
) .. oczywiscie musiala sobie wybrac dzien deszczowy. Maly, waski, mokry parapet i kotka probujaca urzadzac sobie na nim wedrowki... ehh poniekad zachowalam zimna krew, podeszlam do okna a koteczka oczywiscie w druga strone... przy wykrecaniu lapki sie poslizgnely i ... zlapalam kotke za futerko jak juz leciala w dol. Ile bylo strachu i u mnie i tej malej wariatki. Mieszkam na 1 pietrze i mozliwe ze nic by jej sie nie stalo... Juz nie otwieram okna w kuchni, tylko uchylam (ona taka wielka i leniwa, nie ma ochoty sie przeciskac
) .. albo zamykam drzwi ograniczajac dostep. Nie moge zalozyc siatek, bo to nie moje mieszkanie. Tylko balkon pookrecam ile sie da, bo moze jej sie zachciec sprawdzic co slychac na dole ?
Pozdrawiam