Wiesz co, w sumie trudna sprawa i cięzko Cię na cokolwiek namawiać. Gdybyś jednak zdecydowała, że jesteś w stanie podjąć ryzyko zatrzymania kici może okazać się (niestety wcale nie musi
), że sytuacja "gardłowa" unormuje się z niewielką pomocą leków, albo i bez nich.
Pewnie masz alergię, a organizm w tej chorobie potrafi reagować w nieoczekiwany (i pozytywnie i negatywnie) sposób.
Sama jestem pouczulana na kopę rzeczy, koty również - co ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu wyszło nader intensywnie w trakcie rozlicznych testów. Ku zdziwieniu - bo Kota od lat trzymana w domu nie wywołuje u mnie żadnych reakcji. Koty "obce" faktycznie potrafią zwalić mnie z nóg, a wizyty w lecznicy weterynaryjnej zdarza mi się odchorowywać.
W międzyczacie w domu przybyły mi dwa koty. Początkowo sensacje miałam, ale po jakimś czasie przeszły!!!
Może i ty będziesz miała szczęście??? Coć nie można mieć pewności.
Trzymam kciuki, za znalezienie nowego domu dla Tofki i / lub zdrowe gardło!
ana
PS. Niektórzy alergolodzy zgadzją się odczulać na koty!
(Mój niestety nie
, ale mam go w nosie. KOTÓW NIW ODDAM)