KTO PRZYGARNIE?!-Kitka zostaje z nami :)-RUJKA :(

Zaczęło się sielankowo...ech, to były czasy.
Pani przyniosła mnie do swojego domu wbrew swojemu TZetowi (on twierdził, że koty śmierdzą i podgryzają gardła
).
Mały byłem i cala rodzina mnie pokochała tak mocno jak Pańcia. Trzeba przyznać, że ze mnie fajny kociak był: mruczałem, wszystko jadłem, trafiałem bezbłędnie do kuwety i nie zniszczyłem prawie
nic w domu. Gdy wyrosłem już nieco, to nie wiem za co ale pozbawiono mnie męskości
. W dowód mojej pogardy wobec takiego zachowania ludzi przestałem mruczeć, zrobiłem się wybredny w jedzeniu i coraz mniej przychodziłem na kolana
. I chyba za karę pewnego razu moja Pańcia zwariowała: najpierw przywlokła z jakiejś piwnicy pięcioraczki
, potem znowu były jakieś maluchy i tak ani tygodnia wytchnienia - non stop musiałem szkolić kolejne nowe koty w moim domu. Co zdążyłem się już przyzwyczaić do tego całego zamieszania to już były nowe koty w domu-i tak w kółko
. Z tego wszystkiego nawet się kilka razy zapomniałem i zacząłem przychodzić sam z własnej woli na mizianie ( no co?
przy takiej rotacji się przestraszyłem, no! Tamte koty były miłe a mimo wszystko szły do ludzi, a ja miły nie jestem i nigdy nic nie wiadomo...może na mnie już też jakiegoś ogłoszenia napisali) lepiej nie ryzykować i od czasu do czasu zhańbić się mizianiem.
A poza tym często było tak, ze przy tych „nowych” to ja taaakie pyszności dostawałem, ze hej! (podsłuchałem kiedyś, że Pańcia się tak podlizuje, żebym nie czuł się odrzucony
)
Najbardziej lubię jak Pańcia już zaczyna te nowe koty wypuszczać na salony-bo ja mogę wtedy pokazywać kto tu rządzi
i bawimy się razem.
Ostatnio miałem nawet 2 tygodnie wytchnienia i już nawet myślałem, ze Pańcia się zmęczyła tym pomaganiem innym...ale nic bardziej mylnego
. Zadzwoniła do niej pewna pani co ma na imię Kota7 ( ta jest z tego samego gatunku ludzi co moja Pańcia) z pytaniem, czy weźmiemy do siebie kota połamańca ze schroniska. No i oczywiście moja Pancia się zgodziła
. To była sobota 1.10 2005. Czekalismy w niedzielę, poniedziałek i tak aż do środy... okazało się, że ten kociak nie będzie operowany bo ma już zrośniętą łapę ale w sobotę do schroniska trafił inny kot z poważnie złamaną łapą i chcą go uśpić
. Moja Pańcia i ta druga pani ustaliły z wetem schroniskowym, ze u nas będzie dom tymczasowy i niech połamańca składają. Mieli go przywieźć w sobotę-czekaliśmy do środy, bo wcześniej nie było czasu na operacje.
Przywieźli "toto": małe, chude, śpiące, zimne
. Normalnie nawet ja się przestraszyłem i nie dotykałem łapą tylko siedziałem i patrzyłem czy "toto" się w ogóle obudzi. Kota7 siedziała z nami do późnej nocy( w dowod uznania dalem sie jej pomiziać
). "Toto" obudziło się dopiero następnego dnia i okazało się dziewczyną . Toto miało ogoloną łapkę, śmierdziało lekarstwami ...i było ładną kotinką
. Co prawda przez nią dostałem w kark jakieś świństwo, żeby nie dostać pcheł-bo ona miała, ale i tak była fajna. "Toto" siedziało tydzień w klatce i Pańcia nie bardzo pozwalała mi wchodzić do tamtego pokoju. Ja zresztą i tak wolałem siedzieć na balkonie ale profilaktycznie zaglądałem do niej, bo ona jadła takie pyszne coś co nazywało się Convalescense.
Kiedy nowa mogła już wychodzić z klatki to Pańcia kazała jej mieszkać ze mną i mało tego -nie wolno mi było jej podgryzać
! No ale szczerze mówiąc, ona była taka dzielna po tej całej operacji, ze nie skakałem na nią (prawie
) i grzecznie pozwalałem na gryzienie jej mojego ogona.
I tak to już trwa 7 tygodni!!!
Czekam i czekam na to żeby Pańcia napisała ogłoszenie ( zawsze skutkowało zabraniem współlokatorów do Nowych Domów) a tu nic...
Już zaczynam się obawiać najgorszego!!...
Kitka (bo takie „oryginalne” imię ma ta nowa) jakoś nie ma swojego ogłoszenia i ma swoją miskę obok mojej... przeczuwam najgorsze
Ona zresztą od początku była podejrzana: na widok ludzi kładła się na plecach i głośno mruczała, wszystko ładnie jadła, nic nie niszczyła, nie dala mi się sprowokować...jak na małego kota dziwne zachowanie, nie?
Dla mnie tez jest mila, bawimy się razem, jemy razem, śpimy blisko siebie (co prawda ona próbuje się przytulać ale jestem czujny i w porę sobie przypominam o swojej dumie kota indywidualisty
), jakos tak nam razem nawet miło
.
Myślę, ze Kitka w ten sposób zmiękcza moich ludzi ( ba! Nawet Pańcio mówi do niej Moja Królewno
).
Cos mocno czuje, że ona zadomowiła się na dobre...
Pomóżcie mi...znajdźcie jej dom!
KTO PRZYGARNIE MOJĄ WSPÓŁLOKATORKĘ?!?
Zrozpaczony były jedynak Filemon
P.S.
Sprawa BARDZO PILNA, bo moi ludzie już zwariowali na jej punkcie a ja niedługo też zacznę mieć wątpliwości...
Pani przyniosła mnie do swojego domu wbrew swojemu TZetowi (on twierdził, że koty śmierdzą i podgryzają gardła

Mały byłem i cala rodzina mnie pokochała tak mocno jak Pańcia. Trzeba przyznać, że ze mnie fajny kociak był: mruczałem, wszystko jadłem, trafiałem bezbłędnie do kuwety i nie zniszczyłem prawie






A poza tym często było tak, ze przy tych „nowych” to ja taaakie pyszności dostawałem, ze hej! (podsłuchałem kiedyś, że Pańcia się tak podlizuje, żebym nie czuł się odrzucony

Najbardziej lubię jak Pańcia już zaczyna te nowe koty wypuszczać na salony-bo ja mogę wtedy pokazywać kto tu rządzi

Ostatnio miałem nawet 2 tygodnie wytchnienia i już nawet myślałem, ze Pańcia się zmęczyła tym pomaganiem innym...ale nic bardziej mylnego



Przywieźli "toto": małe, chude, śpiące, zimne



Kiedy nowa mogła już wychodzić z klatki to Pańcia kazała jej mieszkać ze mną i mało tego -nie wolno mi było jej podgryzać



I tak to już trwa 7 tygodni!!!
Czekam i czekam na to żeby Pańcia napisała ogłoszenie ( zawsze skutkowało zabraniem współlokatorów do Nowych Domów) a tu nic...

Już zaczynam się obawiać najgorszego!!...
Kitka (bo takie „oryginalne” imię ma ta nowa) jakoś nie ma swojego ogłoszenia i ma swoją miskę obok mojej... przeczuwam najgorsze

Ona zresztą od początku była podejrzana: na widok ludzi kładła się na plecach i głośno mruczała, wszystko ładnie jadła, nic nie niszczyła, nie dala mi się sprowokować...jak na małego kota dziwne zachowanie, nie?
Dla mnie tez jest mila, bawimy się razem, jemy razem, śpimy blisko siebie (co prawda ona próbuje się przytulać ale jestem czujny i w porę sobie przypominam o swojej dumie kota indywidualisty



Myślę, ze Kitka w ten sposób zmiękcza moich ludzi ( ba! Nawet Pańcio mówi do niej Moja Królewno


Cos mocno czuje, że ona zadomowiła się na dobre...

Pomóżcie mi...znajdźcie jej dom!

KTO PRZYGARNIE MOJĄ WSPÓŁLOKATORKĘ?!?
Zrozpaczony były jedynak Filemon
P.S.
Sprawa BARDZO PILNA, bo moi ludzie już zwariowali na jej punkcie a ja niedługo też zacznę mieć wątpliwości...