nie widze na forum asia2,ale u jej Groszka po podaniu Virbagenu nastapiły gwałtowne zmiany negatywne w zdrowiu kota i uratowali go tylko cudem,miał robiona transfuzje.
Ja powiem tak.Zapozyczyłam się ,ratowałam kociaki najpierw z pomoca forum,potem 2 lata spłacałam dług w banku ,zeby je uratowac,nie zyja.Kotka Kizia w najgorszym stanie zyje juz ponad 3 lata,dostała tylko Zylexis,kuracje interferonem ludzkim,oczywiscie Scanumune..mIAŁA W TYM CZASIE DWA POWAZNE KRYZYSY,MYSLAŁAM ,ZE ODEJDZIE I LECZENIE OBJAWOWE-ANTYBIOTYK,WZMACNIACZE.bYŁA RAZ ZASZCZEPIONA OD WIRUSÓWEK,POXNIEJ JUZ ICH NIE DOSZCZEPIŁAM,BO DWA KOTY PO TRICACIE MI UMARŁY I POPROSTU ZOSTAWAIM TO TERAZ LOSOWI.
Nie mam mozliwości przetestowania kotów ze szpiku,niektóre koty się nawet do tego nie nadaja(do podania narkozy),nie mówiac o transporcie całej brygady i finansach.Starałam się karmic je do tej pory jak najlepiej,wzmacniać,podnocic odpornośc.Do weta jeździć tylko w ostatecznosci,bo Kizia traci przytomnosc z nerwów i odpływa za TM,wiec gdzie tu sens.Co tu wymyslac: ciaganie zestresowanego kota po wetach powoduje utrate znacznej ilosci krwinek czerwonych ,które się w trakcie leczenia udało zdobyć,lub nie tracic.Datego miłosc,troska i nie branie kotów nowych do domu-to moja rada i tyle...Cudów nie ma
a wiem,ze jak zganiam kota z ulicy to jest ryzyko przytachania pp,więc niestety już nie dam rady pomagac innym kotom...Jak to mówia ludzie"niech inni się tym zajmą".Koty dostaja do jedzenia mokrego wszystkie spiruline.Nie daje juz surowego mięsa przemrozoneg,bo nie kazdy to trawi.Ja dla takiej mojej brygady gotuje mięso w małej ilości wody,dosypije spirulone witaminy jak mam,czasem puszki Felixa daje(po nich sraczki nie maja)i jedza ...Dobre suche dostawały ,ale jak dalej będzie finansowo nie wiem.W tym roku umary mi 2 koty ,umiera moja kaleka niunia...Zrobiłam co z mojej mocy,żeby jej przełuzyc zycie,ale choroba robi swoje i trzeba się z tym pogodzic,żeby nie zwariować.
Ja juz pisałam na kilku watkach,że szczepienie kota po jednym paskowym minusie gdzie przebywał z kotami pozytywnymi jest dla mnie nie do przyjęcia.Weci mówia"szczepic,ale nie kazdy wet tak mówi,a ja mówie :nie szczepic,jak chcesz miec pewnosc zrobic test szpikowy i wtedy masz pewnosc ,że kot jaki zaszczepiony bedzie był zdrowy.Spotkałam się tez ze szczepieniem kotów bez testów,tylko "bo ładnie wyglada'.Moja koteńka -moja kochana Tycia wazyła ponad 5 kg była bezobjawowa,miała idealne wyniki(myslałam,że się pomylono)i doszczepiłam od zakaźnych,dwa dni potem jej nie było...druga to samo po 4 dniach.
dobrze jak ktos mieszka w Warszawie ,ma dobra lecznice na Białobrzeskiej-dr Jagielski i tam znaja się juz na tym wszystkim co jak ,jakiemu kotu.Niestety w małych miastach(we wsi nie wspominam,bo nawet leków nie maja,ani pozwolenia na eutanazję) nie ma dobrych specjalistów,sprzetu,krwi ,to tylko teoria jest,a w 95%koty białaczkowe się usypia..i teraz wiem juz dlaczego..Ja kazda smierc mojego kota strasznie odchorowuję...strasnie,wyniki mi leca...Myslalam,że się przyzwyczaję,ale nie...nie da sie przyzwyczaić do odejscia przyjaciela nawet jak ma sie ich w domu naście...