Strona 1 z 1

sprawozdanie z zastrzyku

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 6:17
przez zuza
Wczoraj forum nie dzialalo, wiec nie moglam sie podzielic moja rozterka...
Otoz po 2 nieudanych probach za trzecim razem udalo mi sie wkluc w kota, ale tak mi sie rece trzesly, ze wpuscilam jej tylko polowe zastrzyku, potem SabiC sobie poszla.
:oops: Na dalsze proby byl kompletny brak przywolenia...
Wiec na druga czesc zastrzyku musialysmy niestety pojechac do pana doktora, ktory potraktowal mnie bardzo milo, dal nawet 3 zapasowe igly ;-)
No i tak sie od wczoraj zastanawiam - polowiczny sukces czy polowiczna porazka? ;-)
Jutro wieczorem nastepne podejscie.
Zdrowych, Spokojnych zycze :-)

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 8:00
przez Ella
Droga Zuzo! Moim zdaniem to pelen sukces! Moge sobie wyobrazic co czulas. Mocno ucaluj kotki od nas. Drakula miauczy swiatecznie. Ella. :D

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 9:11
przez Keskese
Zuza, ja Ci odpisałam na liście dyskusyjnej. :) :roll:

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 10:26
przez LimLim
Zuza to sukses nie porażka, ja przy takim zabiegu to pewnie prędzej sobie bym wstrzyknęła to lekarstwo nie kotu :lo

Jak moje poprzednie koty trzeba było kłuć to robiliśmy to na 4 ręce.
Ja trzymałam delikwenta uniesionego za skórę, a mój brat dyplomowany pielęgniarz robił zastrzyk :lol:
Sama bym się nigdy nie odważyła.

Pozdrawiam i życzę większej współpracy ze strony koci -> Małgosia

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 11:14
przez Falka
Sukces Zuza - sukces :D
Jestem pod wrazeniem 8O

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 15:26
przez Estraven
Zuzo, nie od razu i tak dalej... :D

Próbowano mnie nauczyć robienia zastrzyków, stąd znam teorię (ten namiocik itd.) i trudności związane z praktyką... :wink:

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 15:29
przez Hana
Zuza, świetnie Ci idzie. :D

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 20:47
przez zuza
O rany, ciezki dzis byl dzien...
Swieta i szpital na raz to meczace polaczenie...
Na dodatek juz dzis sie denerwuje jutrzejszym drugim podejsciem do zastrzyku...
Keskese niestety recznik jako taki wywoluje w Sabi napad paniki totalnej, bo w reczniku sie ja wklada do transporterka do weta...
Ale moze jakos Twoj sposob spozytkuje... dzieki :-)

PostNapisane: Nie mar 31, 2002 23:02
przez Ofelia
Ja mysle, ze jestes bardzo dzielna :roll:

PostNapisane: Wto kwi 02, 2002 21:00
przez zuza
Wczoraj bylo podejscie z trzymaniem Sabi przez TZta...
Wyrywala sie jak tylko wzial ja na rece, chociaz nawet mnie w poblizu nie bylo i strzykawki nie widziala...
A jak ja juz do zastrzyku trzymal to darla sie tak strasznie...
I efekt byl taki, ze na zastrzyki jezdzimy do lecznicy. W sumie wychodzi na to, ze to dla niej mniejszy stres niz lowienie jej po domu i trzymanie...
A mialo byc lepiej dla niej i latwiej, no to latwiej to ni diabla nie jest :-(