Kostek mial dom. Jeszcze dwa dni temu mial. Dom go przywiozl swoim wspanialym samochodem pod cmentarz. Kostek przelecial kilka metrow wyrzucony ze wspanialego samochodu. Samochod pojechal. Kostek zostal. Bardzo zdziwiony siedzial dlugo przy drodze i czekal. A potem przyszedl wieczor i zrobilo sie zimno i glodno. Nie wrocili po Kostka.
Zjadl co udalo mu sie zdobyc i zaczal szukac. Pytal kazdego czlowieka, czy moze sie z nim zabrac do domu. Ludzie przechodzili tam i spowrotem. Kostek uparcie pytal, pokazywal, ze jest wesolym, zdrowym kotkiem.
Zapytal i nas.
Kostek mial kiedys dom. Teraz ma ciezkie zapalenie oskrzeli, 42 stopnie goraczki, swierzba w uszach i zagazowane jelitka. Jest juz po wizycie u weta i pierwszych lekach. Przestal udawac. Jest chory i zmeczony. I strasznie nie chce zostac sam. Przylepia sie do czlowieka calym swoim cialkiem i mruczy. Mruczy. Mruczy. Ciagle mruczy. Kuwetke rozpoznal od razu, napil sie wody i teraz spi.
Jest u mnie w lazience i jak sie przebudzi, to placze. Ze nie chce byc sam.
Kostek szuka domu. Jest slicznym, mlodym kocurkiem. Ma 7-8 miesiecy i czarne laty na bialym futerku. Po wyleczeniu zostanie wykastrowany i bedzie gotowy do adopcji.