Wczoraj zagadnela mnie znajoma, ktora jest kolezanka kierowniczki naszego gliwickiego schroniska dla zwierząt.
Podobno sąsiadka oddala swojego psa, miala go 8 lat, zawsze na smyczy, wyczesany, zadbany, szczęsliwy, ukochany psiuniek swojej pańci, a teraz siedzi w klatce, jest nieszczęsliwy i nic nie rozumie.
A pancia znalazla sobie pana, ktory nie lubi zwierzat.