Kiedyś był wątek, w którym pisałyśmy o tym, jak zmieniamy zdanie o człowieku, gdy się okaże, że lubi koty. Pamiętacie?
No i wczoraj zdarzyło mi się coś takiego. U nas w firmie jest dyrektor do spraw windykacji, który lubi się czepiać drobiazgów, wszystko wałkować pięć razy (jak to windykator
). Sporo osób go nie lubi. I wczoraj przyszedł do mnie opowiedzieć, jak ratował małego kotka! Razem z sąsiadem znaleźli kota, który zaklinował się w pojemniku na śmieci. Przez dwie godziny rozcinali elektrycznym ustrojstwem pojemnik, ochraniając kota jakąś płytką i polewając metal wodą, żeby się nie rozgrzał
Kot wydostał się cały i zdrowy, i oczywiście uciekł. Ta historia zdumiała mnie tym bardziej, że facet ma pod oknem grządkę, którą koty wiecznie rozkopują i używają w charakterze kuwetki