Kocia po przejsciach,agresja. Kociego psychologa mi potrzeba

Mam kicie o adopcji.
Poskładałam o niej wieści, jakie tylko udało mi sie zdobyć.
Ma jakies 3 lata. Miała dom, z którego zginęła (powiedzmy...
). Ci ludzie juz nie nie chcą. Zaginęła rok temu.
Na pewno przez ten rok sie nie błakała, bo znalazłam ją 5 tyg. temu w bardzo dobrym stanie (nie była nawet zarobaczona). Czyli przez ten rok miała dom (domy?).
Dostałam anonimowy cynk, ze widziana byla czesto, jak wyskakuje z okna bloku na osiedlu. Blisko tego bloku (jesli wierzyc tej anonimowej osobie) ją znalazłam. Mimo oplakatowania połowy osiedla, nikt sie po kota nie zgłosił.
Wg mnie - znowu jej nie chcą.
Funia boi sie ludzkiej ręki (mimo ze czasem aż ją skręca, tak sie chce miziać...), nagłych ruchów, biega po mieszkaniu skurczona, fuczy i prycha na rezydentów. Przez kilka pierwszych tygodni rezydenci jej unikali, choć chcieli nawiązac kontakt (nie było w ich zachowaniu zadnej agresji wobec "nowej"). Teraz chyba 2 starsze stracily cierpliwośc, bo zaczynają ją gonic. Ona ucieka z wielkim przerażeniem i prychaniem. Jak widzi któregos rezydenta od razu warczy. Nieraz nas podrapała i pogryzła, podrapała tez Ptysia. Czasem rzuca sie na ręke i gryzie. Czesto dochodzi do łapoczynków i nie tylko ona zaczyna.
Staramy sie postępować wg jej zasad - widać niezadowolenie, ogon idzie w ruch, zabieramy rękę. Ale sytuacja wlasciwie z dnia na dzien robi sie dramatyczniejsza. Funia jest spokojna tylko, gdy jest odizolowana w zamknietym pomieszczeniu. Cierpią na tym rezydenci, bo nie mają dostępu do któregos pokoju...
Gdy po tyg. pobytu u nas zaczęła kupkac z krwią (problem wyleczony) stawiałam na wpływ stresu. Teraz zaczęła gubic sierść. Drapnęła sie i na łapce została kepa sierści... Tam gdzie lezy, trzeba by od razu odkurzać.
Nie wiem, czy jest sterylizowana. Jeździliśmy do weta na odrobaczanie i zastrzyki, gdy kupkała krwią, ale to było na początku jej pobytu u nas, gdy była porządnie zestrachana i nie było mowy o obmacaniu brzucha i szukaniu blizny po sterylce.
Dylematy mam takie:
- czy podawac psychotrop, które przepisał wet? (Sedalin) Działa, gdy nie podawany, nie ma długofalowego działania (tzn. jego działanie końćzy sie po odstawieniu) i powoduje typowe dla psychotropów "otumanienie"
- wet twierdzi, ze trzeba by uspokoic wszystkie koty, bo sytacja zbyt nabrzmiała... Nie chce ich faszerowac niepotrzebna chemią, uważam, ze jak Funia sie uspokoi, bojowy nastrój minie i Dyziowi, i Krawatkowi,
- czy po sterylce kicia sie zmieni? (zakładając ze nie sterylizowana)
- czy ten typ tak ma? taki charakterny typ?
Wiele odratowanych kotów przewinęło sie przez nasz dom, ale były to maluchy. Ta jest dorosła. Miała domy, które już jej nie chcą...
Co z tą Funią jest nie tak?
Burzy całe moje pojecie o kotach...
Poskładałam o niej wieści, jakie tylko udało mi sie zdobyć.
Ma jakies 3 lata. Miała dom, z którego zginęła (powiedzmy...

Na pewno przez ten rok sie nie błakała, bo znalazłam ją 5 tyg. temu w bardzo dobrym stanie (nie była nawet zarobaczona). Czyli przez ten rok miała dom (domy?).
Dostałam anonimowy cynk, ze widziana byla czesto, jak wyskakuje z okna bloku na osiedlu. Blisko tego bloku (jesli wierzyc tej anonimowej osobie) ją znalazłam. Mimo oplakatowania połowy osiedla, nikt sie po kota nie zgłosił.
Wg mnie - znowu jej nie chcą.

Funia boi sie ludzkiej ręki (mimo ze czasem aż ją skręca, tak sie chce miziać...), nagłych ruchów, biega po mieszkaniu skurczona, fuczy i prycha na rezydentów. Przez kilka pierwszych tygodni rezydenci jej unikali, choć chcieli nawiązac kontakt (nie było w ich zachowaniu zadnej agresji wobec "nowej"). Teraz chyba 2 starsze stracily cierpliwośc, bo zaczynają ją gonic. Ona ucieka z wielkim przerażeniem i prychaniem. Jak widzi któregos rezydenta od razu warczy. Nieraz nas podrapała i pogryzła, podrapała tez Ptysia. Czasem rzuca sie na ręke i gryzie. Czesto dochodzi do łapoczynków i nie tylko ona zaczyna.
Staramy sie postępować wg jej zasad - widać niezadowolenie, ogon idzie w ruch, zabieramy rękę. Ale sytuacja wlasciwie z dnia na dzien robi sie dramatyczniejsza. Funia jest spokojna tylko, gdy jest odizolowana w zamknietym pomieszczeniu. Cierpią na tym rezydenci, bo nie mają dostępu do któregos pokoju...
Gdy po tyg. pobytu u nas zaczęła kupkac z krwią (problem wyleczony) stawiałam na wpływ stresu. Teraz zaczęła gubic sierść. Drapnęła sie i na łapce została kepa sierści... Tam gdzie lezy, trzeba by od razu odkurzać.
Nie wiem, czy jest sterylizowana. Jeździliśmy do weta na odrobaczanie i zastrzyki, gdy kupkała krwią, ale to było na początku jej pobytu u nas, gdy była porządnie zestrachana i nie było mowy o obmacaniu brzucha i szukaniu blizny po sterylce.
Dylematy mam takie:
- czy podawac psychotrop, które przepisał wet? (Sedalin) Działa, gdy nie podawany, nie ma długofalowego działania (tzn. jego działanie końćzy sie po odstawieniu) i powoduje typowe dla psychotropów "otumanienie"
- wet twierdzi, ze trzeba by uspokoic wszystkie koty, bo sytacja zbyt nabrzmiała... Nie chce ich faszerowac niepotrzebna chemią, uważam, ze jak Funia sie uspokoi, bojowy nastrój minie i Dyziowi, i Krawatkowi,
- czy po sterylce kicia sie zmieni? (zakładając ze nie sterylizowana)
- czy ten typ tak ma? taki charakterny typ?
Wiele odratowanych kotów przewinęło sie przez nasz dom, ale były to maluchy. Ta jest dorosła. Miała domy, które już jej nie chcą...
Co z tą Funią jest nie tak?
Burzy całe moje pojecie o kotach...