Problemowy syjam już w nowym domu!!! Problemów nie ma :D

W bydgoskim schronisku jest od niedawna piękny syjam.
Trafił na chwilkę do schroniska ponad dwa tygodnie temu, przyniosła go jakaś kobieta, twierdząc, że znaleziony.
Potem wycofała się z tego, powiedziała, że to jej kot i że pogryzł ją. Kot poszedł na obserwację, czy nie ma wścieklizny.
Nie wiem, jakie są warunki tam, gdzie on był (to nie było schronisko), ale pare dni temu wrócił i jest przerażonym kłębkiem futra z niebieskimi oczyskami wciśnięty w kąt klatki.
Jest teraz rzeczywiście lekko agresywny, ale nie wiadomo, czy to stres, czy choroba, czy może jakieś problemy z psychiką.
Nie wiemy, czy babsztyl, który go oddał łgał, czy mówił prawdę (ja tam jej nie zaufałabym), ale kobieta nie zostawiła żadnych namiarów na siebie, nie wiadomo, ile kot ma lat, jak ma na imię, czy był leczony, w jakich warunkach żył. Kompletnie nic!!!
Jeżeli sytuacja się nie zmieni, kot może zostać uśpiony, albo sam się wykończy.
On potrzebowałby doswiadczonego kociarza, który odważyłby się go wziąć do siebie i poobserwować, liczącego się z tym, że być może kot faktycznie jest w jakiś sposób chory psychicznie i trzeba będzie go uśpić.
Nie wiem, co robić. Żal mi zwierzaka, naprawdę straszne jest patrzeć, jak siedzi przerażony w tej klatce
I nie wpływa na to fakt, że jest syjamem.
Może ktoś podjąłby to wyzwanie?
Trafił na chwilkę do schroniska ponad dwa tygodnie temu, przyniosła go jakaś kobieta, twierdząc, że znaleziony.
Potem wycofała się z tego, powiedziała, że to jej kot i że pogryzł ją. Kot poszedł na obserwację, czy nie ma wścieklizny.
Nie wiem, jakie są warunki tam, gdzie on był (to nie było schronisko), ale pare dni temu wrócił i jest przerażonym kłębkiem futra z niebieskimi oczyskami wciśnięty w kąt klatki.
Jest teraz rzeczywiście lekko agresywny, ale nie wiadomo, czy to stres, czy choroba, czy może jakieś problemy z psychiką.
Nie wiemy, czy babsztyl, który go oddał łgał, czy mówił prawdę (ja tam jej nie zaufałabym), ale kobieta nie zostawiła żadnych namiarów na siebie, nie wiadomo, ile kot ma lat, jak ma na imię, czy był leczony, w jakich warunkach żył. Kompletnie nic!!!
Jeżeli sytuacja się nie zmieni, kot może zostać uśpiony, albo sam się wykończy.
On potrzebowałby doswiadczonego kociarza, który odważyłby się go wziąć do siebie i poobserwować, liczącego się z tym, że być może kot faktycznie jest w jakiś sposób chory psychicznie i trzeba będzie go uśpić.
Nie wiem, co robić. Żal mi zwierzaka, naprawdę straszne jest patrzeć, jak siedzi przerażony w tej klatce

Może ktoś podjąłby to wyzwanie?