Strona 1 z 14

Rudobiały z Poznania ma... DOM!!!

PostNapisane: Sob sie 27, 2005 18:06
przez Olinka
...nic o nim nie wiem oprócz tego, że jest prześliczny i strasznie przytulaśny, nakolankowy, śpiewająco - mruczący. No i wiem jeszcze, że kiedyś miał dom. Kiedy przestałam go dziś głaskać płakał za mną. Jest młodym niewykastrowanym samcem. Zamieszkał jakiś czas temu w ogródku przy lecznicy weterynaryjnej na ulicy Bułgarskiej. Jest dokarmiany przez właścicieli pobliskiego sklepu zoologicznego. W poniedziałek zrobię mu zdjęcia.
Kot jest odpchlony i odrobaczony - właściwie można go już zabierać do domu :D.
On tam mieszka wśród iglaków, śpi pod jednym z nich, a przecież idzie zima...

PostNapisane: Śro sie 31, 2005 7:53
przez Tika
Hop! Co u kotulka?

PostNapisane: Czw wrz 01, 2005 10:58
przez Tika
No i co z tymi "zdjęćmi" :wink:???

PostNapisane: Czw wrz 01, 2005 11:13
przez mircea
Olinko - podbijam watek.
Jak tylko znajdziesz troche czasu (wiem, ze to teraz trudne :oops: ), to moze cos tu dopiszesz...

Poki co - zeby sie nie zawieruszyl - do gory!!!

PostNapisane: Czw wrz 01, 2005 21:06
przez Corn
Jak tam rudasek. Trzymam kciuki za domek :wink:

PostNapisane: Sob wrz 03, 2005 19:25
przez mircea
Do gory rudasku!!!! Bo zginiesz gdzies tam na szarym koncu!

(czekamy na Olinke :roll: ......)

PostNapisane: Sob wrz 03, 2005 23:17
przez Kless
hej co slychac?

PostNapisane: Nie wrz 04, 2005 22:25
przez Olinka
Niestety ja nie wiem co u Rudzielca :(.
Na pewno nadal czeka w tych iglakach na swojego człowieka.
Nie mogę teraz tam pójść i nie będę mogła przez dłuższy czas.
Gdyby ktoś mógł się zająć zrobieniem mu zdjęć i pokazaniem ich na forum byłabym bardzo wdzięczna. Jeśli nie - to kot będzie musiał poczekać na mój powrót do Poznania.
Kiedy byłam tam ostatnio - znów płakał kiedy odchodziłam.
Koniecznie trzeba mu znaleźć dom przed zimą. Koniecznie, on tak kocha ludzi. Od ruchliwej ulicy dzieli go tylko płot...
Przykro mi - ale na razie nie mogę się tym zająć.
Przypominam, że kot znajduje się w ogródku przy sklepie zoologicznym i klinice weterynaryjnej na ulicy Bułgarskiej 68.
Żeby go zobaczyć - wystarczy pokiciać.
Informacji o jego usposobieniu chętnie udzielają właściciele sklepu zoo.
Jest to naprawdę piękny i kochany kot.

PostNapisane: Nie wrz 04, 2005 22:37
przez Aga 995
Olinko kochana ja nie moge isc bo sytuacja po smierci Loary nie jest jasna i czekamy wiec moze ktos z Poznania pomoze....Hallo dziewczyny nie pozwolmy zeby stała sie jakas tragedia ;(

PostNapisane: Nie wrz 04, 2005 23:02
przez anna57
Hop, hop.. Poznań.
Piękny kot czeka, kto mu pomoże :?: :?:
Może ktoś ma serduszko dobre :(

PostNapisane: Pon wrz 05, 2005 8:50
przez Ania Z
Mogę jutro podjechać i zrobić kotusiowi zdjęcia, ale niestety nie mogę go do siebie zabrać
PS. Gdzie dokładniej jest ta klinika weterynaryjna, bo sklep to chyba wiem

PostNapisane: Pon wrz 05, 2005 8:52
przez Ania Z
Może ktoś może dać domek zastępczy, pomogę w transporcie

PostNapisane: Pon wrz 05, 2005 15:15
przez vienna
Ania Z pisze:Mogę jutro podjechać i zrobić kotusiowi zdjęcia, ale niestety nie mogę go do siebie zabrać
PS. Gdzie dokładniej jest ta klinika weterynaryjna, bo sklep to chyba wiem

Czy coś wiadomo..??? :roll:

PostNapisane: Pon wrz 05, 2005 18:29
przez Ania Z
vienna pisze:Czy coś wiadomo..??? :roll:

Niestety nic nie wiem
Olinka chyba nie ma dostępu do neta :(
jutro wezmę ze sobą do pracy aparat, może ktoś się odezwie i mnie oświeci gdzie mam szukać kotucha :)
ale nadal jest sprawa domku tymczasowego, ja niestety nie mogę, choć chcę

PostNapisane: Pon wrz 05, 2005 18:40
przez Ania z Poznania
Ania Z pisze:
vienna pisze:Czy coś wiadomo..??? :roll:

Niestety nic nie wiem
Olinka chyba nie ma dostępu do neta :(
jutro wezmę ze sobą do pracy aparat, może ktoś się odezwie i mnie oświeci gdzie mam szukać kotucha :)
ale nadal jest sprawa domku tymczasowego, ja niestety nie mogę, choć chcę

Aniu, ja też niestety nie mogę wziąć kotka do siebie :( .
Widziałam go, bo mieszkam niedaleko i w tym właśnie sklepie robię zakupy. Ulica jest rzeczywiście bardzo niebezpieczna, taka trochę "wylotowa", kierowcy pędzą tam jak wariaci, kiedyś sama tam zostałam potrącona (wraz z malutkim dzieckiem) przez gówniarza-motocyklistę. :evil:
Cyfrówki też niestety nie mam, jeślibyś mogła porobić fotki kotulkowi, to byłoby super, możemy się umówić jutro po południu :1luvu: