Strona 1 z 7
Prośba o pomoc w znalezieniu zaginionego kotka

Napisane:
Sob sie 20, 2005 11:31
przez Piotr Kazimierczyk
Od 24 lipca poszukujemy jednego z naszych podopiecznych. Akcja plakatowa w naszej okolicy (Piaseczno k. Warszawy) nie przyniosła skutku. Może Wy pomożecie. To roczny wykastrowany bardzo pogodny i łagodny rudzielec, lekko pręgowany, z rozbieleniem na pyszczku i gardziołku. Prosimy o wiadomość na tel.: (022)7503104, lub 0603580925, lub 0604512989, na adres
glass1@op.pl lub
pkazim@op.pl lub na Forum.
Re: Prośba o pomoc w znalezieniu zaginionego kotka

Napisane:
Sob sie 20, 2005 11:46
przez Gość
Piotr Kazimierczyk pisze:Od 24 lipca poszukujemy jednego z naszych podopiecznych. Akcja plakatowa w naszej okolicy (Piaseczno k. Warszawy) nie przyniosła skutku. Może Wy pomożecie. To roczny wykastrowany bardzo pogodny i łagodny rudzielec, lekko pręgowany, z rozbieleniem na pyszczku i gardziołku. Prosimy o wiadomość na tel.: (022)7503104, lub 0603580925, lub 0604512989, na adres
glass1@op.pl lub
pkazim@op.pl lub na Forum.


Napisane:
Sob sie 20, 2005 23:19
przez janykiel
tak będzie lepiej:
a tu link do ogłoszenia (132 Kb)
http://img368.imageshack.us/img368/1976 ... nal1lf.jpg
Przed momentem pisałem w tym wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=31100 kilka sugestii co do poszukiwań...
Powodzenia, mam nadzieję, że kotuch szybciorem do was wróci...
ps.
może wyedytuj (przycisk "zmień") swój post bo duży format ogłoszenia "rozjeżdża" forum...
Prośba o pomoc w poszukiwaniu zaginionego kotka

Napisane:
Nie sie 21, 2005 16:50
przez Gość
Niestety nie umiem zmienić rozmiaru zdjęcia, może gdy znajdziemy się na drugiej stronie nie będzie problemu z jego wielkością.
Jeśli chodzi o rady w poszukiwaniu, to dziękuję, wszystkie przeczytałam. Wszystkie opisane przez Ciebie opcje już wykorzystałam od razu po zaginięciu Karmelka. Objechaliśmy wszystkie okoliczne uliczki już w dniu zaginięcia (a właściwie wieczorem), przez kolejnych kilka dni po kilka razy oglądałam wszystkie rowy, dziury, trawniki, krzaki. Mieszkamy w dzielnicy Piaseczna - Zalesiu Dolnym, gdzie są same niskie domki, uliczki są nieutwardzone. Powywieszałam plakaty na naszej ulicy, przy sklepach, u weterynarzy, na naszej i dwóch sąsiednich ulicach powrzucałam do wszystkich skrzynek prośbę o pomoc (ulotki, jak na zdjęciu). Małolaty rzeczywiście pomagają, już miałam dwa sygnały, że widzieli jakiegoś rudzielca. Tam, gdzie był widziany rozsypywałam ulubione smakołyki Karmelka, przez kilka dni co godzinę sprawdzałam, w jakiej porze są zjadane. Dwa razy od 4.30 rano do 8-9 siedziałam i czekałam na zjadacza smakołyków. Okazała się nim inna kotka (nie jest bezdomna), rudzielca też widziałam,ale to był inny kotek. Inna grupa małolatów też daje co kilka dni sygnały o innym rudzielcu, którego próbuję wypatrzyć, ale bezskutecznie.Były też inne sygnały od mieszkańców, ale to ciągle nie Karmelek. Szukaliśmy w schroniskach, zostawiliśmy tam ogłoszenia.
Już nie wiem, co mam robić. Mamy jeszcze sześć innych adoptowanych kociamberów, ale Karmelka jest mi strasznie brak. Był (jest!!!) najbardziej "papuśnym" kotem, bez przerwy pełnił wartę w kuchni (a może coś się trafi?), z nieprzemijającym apetytem na cokolwiek, do ogrodu wychodził rzadko i niezbyt chętnie i nagle zniknął, w niedzielę, w biały dzień!
Szukam pociechy, czy bywają takie sytuacje, że wykastrowany, wypieszczony i super spokojny znika i wraca po miesiącu albo później, czy to możliwe? Czy takie historie się zdarzają?
A może znajdzie się jakiś Gość z Zalesia, kto coś widział, albo wie?
A może ktoś go sobie po prostu zabrał?

Napisane:
Nie sie 21, 2005 16:56
przez Kaska
poproscie sasiadow o otwarcie garazy, strychow i piwnic - moze byc gdzies uwieziony
kciuki za powrot

Prośba o pomoc w znalezieniu zaginionego kotka

Napisane:
Nie sie 21, 2005 17:18
przez Piotr Kazimierczyk
Wszyscy sąsiedzi już wiedzą, szukali, pytają, czy się znalazł.

Napisane:
Pon sie 22, 2005 22:14
przez Piotr Kazimierczyk
Karmelku, gdzie jesteś?

Napisane:
Pon sie 22, 2005 22:50
przez eve69

Napisane:
Wto sie 23, 2005 19:38
przez Kittie
Moj kociak, tez wykastrowany, nigdy nie wychodzacy z mieszkania, uciekl. Znalazlam go trzy tygodnie pozniej na sasiednim osiedlu. Twoj kociambr tez sie znajdzie.

Napisane:
Śro sie 24, 2005 14:39
przez Piotr Kazimierczyk
Nawet nie wiesz, jak potrzebowałam takich słów pociechy i nadziei. Dzisiaj mija miesiąc, jak Karmelek zniknął. Dzięki bardzo.
Ciągle wyglądam przez okno i objeżdżam rowerem okolice, zaczęłam już tracić nadzieję.

Napisane:
Śro sie 24, 2005 15:05
przez Klaudia
koniecznie szukajcie po zmroku, w ciągu dnia kitek, jeśli jeszcze nikt go nie przygarnął, siedzi w ukryciu

Napisane:
Śro sie 24, 2005 16:05
przez Piotr Kazimierczyk
Dzisiaj tak zrobię i chyba rozszerzę obszar poszukiwań o kilka ulic. Jeśli Kittie znalazła swojego kociaka na innym osiedlu, to może i mój Karmelek, chociaż nigdy bym go o to nie podejrzewała, zapuścił się dalej. Dodajecie mi otuchy, bardzo dziękuję. Słowo daję, że znów odzyskałam trochę nadziei.... Ale co go do takich wędrówek ( o ile rzeczywiście tak było) mogło pchnąć? Właśnie kończył roczek (prawdopodobnie, dokładnie nie wiem, bo był adoptowany ze schroniska), może poczuł się dorosły?

Napisane:
Śro sie 24, 2005 16:10
przez Klaudia
Twój kotek był kastrowany? jesli nie to mógł się wybrac na dalszą wycieczkę
a piwnice przeszukaliście??

Napisane:
Śro sie 24, 2005 17:53
przez Piotr Kazimierczyk
Kotek był wykastrowany, bardzo, jak to określam, "papuśny", łagodny, nawet w zabawie nie używał pazurków, cały czas trzymał się mnie, był nawet, jak na swój wiek trochę zbyt gruby. Próbowałam go odchudzać, może się na mnie obraził? Niedługo przd zniknięciem nieco "zważniał", uginał się, jak się go chciało pogłaskać, ale spał ze mną prezentując całą swoją długość i bardzo apetyczny brzuszek. Był najbardzie domowy z całej mojej siódemki kotów. Co się więc stało???

Napisane:
Śro sie 24, 2005 19:26
przez Piotr Kazimierczyk
Przeszukaliśmy wszystkie okoliczne ulice, rowy dziury, sąsiedzi wszyscy wiedzą, są uczuleni na dużego, rudego kociucha, jak coś zobaczą - sami mówią, piwnice sprawdzone. Mówię oczywiście o tych tzw niezależnych i pozytywnie do kotów nastawionych. Od tych, którzy hodują gołębie i kotów ze względów oczywistych nie lubią, dobrej woli w tym względzie wymagać ani oczekiwać nie mogę. Dlatego sama szukam i szukam...